Nikt na taką skalę, bo nigdy nie było takiego wielkiego przekrętu. Nie wiadomo, kto teraz zwycięży. Może za wiele lat poznamy rzeczy, których sobie nie wyobrażaliśmy odnośnie "wolnego świata", jednocześnie przestaliśmy się nawet dziwić, że u nas zdarzają się cuda nad urną. Wiara w demokrację i dobrą wolę postępowego świata wytrąca nam narzędzia kontroli. Bo jest tak cudownie, tak widać w mediach. Jako porównanie dam taki przykład: lawendowa mafia w Kościele Katolickim. Przeciwnicy Kościoła wykorzystują wiedzę o niej do walki z Kościołem. Natomiast całkowicie lekceważy się świecką odmianę tego samego nurtu i doń pokrewnych, łatwo się domyśleć, których. Ci ludzie mają wpływy w dyplomacji wielu państw i łączy ich to nawet wbrew wielu racjom stanu. Gdybym był aparatczykiem, to bym zaraz przywołał ich na dywanik i wyjaśnił spokojnie, że lepiej dla nich samych i dla mnie oczywizda, aby pracowali lepiej. Dla mnie. Więc będą z własnej woli ochoczo i kornie wypełniać misję, którą sobie indywidualnie wyznaczą, a nawet przekroczą plany przed czasem. To oczywiście tylko jeden z czynników oddziaływania. Fenicki system stale ma się dobrze, jednak samo posiadanie fortuny nie bawi tak, jak jej słodkie wydawanie. Ale kij był zawsze lepszy od marchewki.
No a z drugie strony rewolucja. Każde pokolenie chce mieć własną, własnych kombatantów i zasłużonych. Więc lezą siksy i myślą, że oto wchodzą do historii. A jak się która zmęczy, to prosi, że chce do domu, najlepiej, żeby miasto podstawiło autobusy w nocy. Idiotek i także idiotów nie brakuje. Ciekawe, że tym ludziom nie przychodzi na myśl pytanie, komu i czemu sprzyjają.
Żebyśmy nie szli w spiskową teorię, bym przypisał sprawstwo i intelektualne autorstwo ludziom całkiem nie głupim i bardzo realnym, osadzonym w rzeczywistości. Nie udało się w Związku Radzieckim. To państwo było za słabe, straszna bieda i zniewolenie w caracie, a później w jego prostej kontynuacji, nie wystarczyły, aby sprostać ogromowi pracy. Nawet z taką małą Polską przegrali. Ale takie Stany dadzą radę. Na pewno.
Ot, co może być.
A wracając do nieskończoności. Modelowe podejście, to możliwość zaistnienia wszystkich światów będących realizacjami permutacji po wszystkich elementach. A tych jest bardzo dużo, może nieskończenie dużo. W matematyce pożegnano już takie myślenie, stwierdzono, że nie istnieje zbiór wszystkich zbiorów. Ja nie bardzo wiem dlaczego, pewnie tego dnia nie byłem na wykładzie. Jedyna z tego konkluzja - i nieskończoności różnią się od siebie, są takie bardziej liczne, bardziej nieskończone.
