Narobiło się "pomazańców bożych" i już zdanie krytyczne czytelnika się nie liczy, tylko bij! zabij! Ja mam talent! A ty zero!
I ukaże się, za przeproszeniem jakieś gówienko z dużą ilością komentarzy, a jeszcze autor wcześniej zabłysnął, np: lepszymi tekstami, to już w ogóle - tysiąc osób obejrzało, mimo, że to tylko gówienko, a inny tekst z jednym komentarzem, ale o dwa stopnie lepszy leży nieczytany.
Nie dość, że takie gówienko przeczytałam, wysilałam się, by napisać komentarz, to jeszcze biją. Wniosek: nie podchodź do gówienka, bo może być pożar. Z takim to nie wiadomo, czy jeszcze w tyłku, czy się już urodził, choć większe ryzyko, że w tyłku. I wtedy przez takie gówienko mamy buuum!
Uczę się pokory, i z każdym dniem coraz bardziej zdaję sobie sprawę, na jakim poziomie jest moje pisanie, staram się. Ale jak już widzę autora z "marką", który niezłe teksty wcześniej pisał, a nagle wypuścił gówienko, to dlaczego nie można napisać, że się nie podoba. Bo co? A, bo pomazaniec. Przykładowo, uczę się, i jak czytam takie gówienko, to potem podobne błędy powielam i już nie wiem czy się rozwijam i ruszyłam kroczek do przodu, czy jak ta kupa skończę w klozecie albo na śmietniku, gdzie z robaczkami rozdziobią mnie niestety nie kruki i wrony ale potwór, który w poprzednim wcieleniu był gówienkiem.
Jeśli autor się nabzdycza i atakuje za krytykę w sposób gorszy od nastolatka, bo godzi w osobę czytelnika, a nie w jego komentarz, to dopiero poziom i gówienko. Oczywiście gówienko też chce być kochane, pragnie by go popieścić, dlatego nie można za długo bić piany przy takim, bo się tylko cieszy podejrzewam, znając jego poziom."
