witka pisze: ↑28 maja 2018, 09:30
i dalej nie czytałem
Tak mi się wydaje, że jak ktoś czyta w gazetach tylko nagłówki, to tylko jemu się wydaje, że zna już wszystkie informacje. Pewnie się mylę...
Ale
ad rem.
Mnie też się scena wydaje znajoma i to wcale nie w znaczeniu sceny, jako miejsca.
Kiedyś tam w bardzo zamierzchłych czasach, nasza (wówczas ludowa) ojczyzna, przy wyraźnej aprobacie mojego (wcale nie ludowego) ojca, postanowiła nauczyć mnie zawodu mechanika samochodowego. W tym fachu nikomu nie przyszłoby do głowy wysyłać kogokolwiek po elektrony. Mechanik - w przeciwieństwie do elektryka - doskonale wiedział, że nie da się przynieść elektronów w wiaderku. Nas - z różnym skutkiem - próbowano wysyłać do (umownie) pana Czesia z wiaderkiem po kompresję. O ile dobrze pamiętam, nikomu nie udało się rzeczonego materiału zdobyć.

Jeszcze zabawniejszym okazało się wysłanie ucznia po kalafonię, potrzebną do lutowania przewodów (nomen omen) elektrycznych. Ta akurat rzeczywiście jest do tego potrzebna, choć wielu uczniom wydawało się, że to kolejny etap wesołego szkolenia.
Fajnie, że opisujesz takie scenki. Budzisz demony wspomnień, a przecież wspomnienia należy szanować...
http://www.tekstowo.pl/piosenka,skaldow ... ienia.html