(zmodyfikowany fragment wyrwany z większej całości)
Zmierzchało, śnieg padał wolno, wyjątkowo dużymi płatkami. Spojrzała w górę, osiadające na twarzy chłodne drobinki delikatnie, przyjemnie łaskotały. Podziwiając ich wyszukane, unikatowe, jedyne w swoim rodzaju kształty, jak zahipnotyzowana stała w kręgu złocistego światła ulicznej latarni, śledząc ich majestatycznie rozkołysany taniec. Przymknęła oczy, rozłożyła ramiona, poddała się urokowi chwili. Kiedy już była gotowa radośnie zawirować razem ze śnieżynkami, poczuła na ramieniu delikatne dotknięcie. Spłoszona, otworzyła oczy, napotykając spojrzenie stojącego przed nią mężczyzny. Nie zauważyła, kiedy podszedł, ale jego twarz nie wydawała się obca. No tak, przecież czasami widywała go w szkole. Był znajomym nauczyciela chemii, tego przystojniaka, w którym podkochiwała się większość szkolnych koleżanek. Na dodatek znał jej imię. To ją zachwyciło. Przez głowę błyskawicznie przebiegła myśl - to może już nie jestem tym ostatnim brzydactwem, „patyczakiem”, tak, jak nazywają mnie siostry, zdecydowanie zbyt kanciastym, z przydługimi, chudymi kończynami? Zaskoczoną zaprosił do kawiarni. Patrzyła na niego zdumiona, nie wiedząc, jak reagować. Chciała czmychnąć, ale wtedy pomyślała o minach przyjaciółek. Jutro w szkole opowie o tym nadzwyczajnym wydarzeniu. Już widziała te ich miny. Jakże będą zazdrościć! Całkiem dorosły mężczyzna zwrócił na nią uwagę. Opowie, jak to była z nim w kawiarni „Pod Arkadami” (do której jeszcze nie wolno im chodzić), jak na jakiejś najprawdziwszej, dorosłej randce. No, no! To ci nowina. Oczywiście, przyjęła zaproszenie, wszak nie jest na tyle głupia, aby przegapić taką nadzwyczajną okazję. Drugi raz może się nie przytrafić, a już cieszyła się przyszłym widokiem spojrzeń - pełnych niedowierzania, a może także podziwu - zazdrosnych koleżanek.
Kolejny krok w - ciągle tajemniczą i bardzo pociągającą - dorosłość.
Przed wejściem do kawiarni z głowy zdjął jej szkolny beret oraz oderwał z rękawa tarczę. Pełna konspiracja - istny ubaw!. Pili kawę, taką niby „po turecku”, parzoną z fusami, w szklance. Nie mogła sobie przypomnieć o czym rozmawiali. To zresztą nie miało większego znaczenia, w myślach już i tak był jutrzejszy dzień oraz rozmowa z dziewczynami. I to nie jakaś zwykła rozmowa. To ona - po raz pierwszy - znajdzie się w centrum uwagi, chwaląc się sukcesem. Nareszcie… zaistnieje. I to jak zaistnieje! Ale ma szczęście! W pewnym momencie na stoliku pojawiła się butelka czerwonego wina. I nawet wtedy nie zapaliła się równie czerwona, jak to wino, lampka. Niczego nie przeczuwała, niczego się nie bała, o niczym złym nie myślała. Bo i skąd? Tematy dotyczące spraw damsko-męskich były tabu. Tyle wiedziała, co usłyszała od bardziej uświadomionych koleżanek. A w ich opowieściach przecież nie było nic zdrożnego. Wprost przeciwnie, były pełne niedomówień, półsłówek, jednym słowem tajemnic, do których tęskni każda normalna dziewczyna. Więc czego miała się bać? Jeszcze nigdy nie piła alkoholu. Kolejna rzecz, jaką robi pierwszy raz w życiu.
Kiedy wyszli z kawiarni była oszołomiona i nieco pijana. Płatki śniegu, już nie spadały majestatycznie, ale wirowały, pływały, nurkowały, jakoś takie – zabawnie i zadziorne. No, i chyba jeszcze figlarnie mrugały, stwierdziła z rozbawieniem.
Obiecał odprowadzić ją do domu. Nie pamięta, jak w ten mroźny, śnieżny wieczór znaleźli się w parku. Martwiła się, gdzie są skrzypce, ale na szczęście on je miał. Jak wytłumaczy się mamie ze spóźnienia oraz swojego stanu? Zaczęła się niepokoić – co powie mama? Musi szybko wrócić do domu oraz wymyślić jakieś sensowne usprawiedliwienie. Nawet wtedy, gdy zaczął ją całować nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Odepchnęła go, powiedziała, że wcale nie chce tych pocałunków, że jest jej niedobrze, i, że koniecznie, bez żartów, musi iść do domu.
Kiedy w końcu zrozumiała co jej grozi, było już za późno. Leżała na ośnieżonej, zamarzniętej ławce, z wykręconymi nad głową rękoma. Podczas szamotaniny zgubiła okulary i przez to dodatkowo czuła się bezbronna oraz zniewolona. Zaczęła krzyczeć, ale wtedy zatkał usta zerwanymi z niej majtkami. Dusiła się, z oczu leciały łzy, Aż po czubek głowy przeszył ją nagły ból. Jakby w brzuchu eksplodował granat. Już wiedziała co to gwałt. Ból, krew i rozdarcie... nie tylko ciała. Ból i odraza. Ból, odraza i poczucie winy. Jej winy! Zapadła się w sobie. Bezradna, zbezczeszczona, potępiona. To ona do tego doprowadziła! Jest winna i nic jej nie usprawiedliwia. Jest zła, zepsuta do szpiku kości, niewarta niczyjej uwagi; każdy może po nią sięgnąć, użyć i wyrzucić.
Kiedy wstała, była już sama. Pomyślała o skrzypcach. Były, leżały obok w zaśnieżonym futerale. Zachwiała się, skurczony żołądek wyrzucił swoją zawartość. Wymiotowała całym brudem tego, co się dokonało. Zgarnęła ustami śnieg, wypluła go. Z trudem odzyskała równowagę, odszukała leżące pod ławką okulary, doprowadziła ubranie do jako takiego porządku. Rozejrzała się bezradnie dookoła. Już nie szumiało w głowie, a nawet, podziwiane wcześniej – w innym, minionym życiu - płatki śniegu skuliły się do zacinających ostrymi ukłuciami podmuchów. Ledwo widoczne niebo, przybrawszy sino stalowy kolor, zamykało się przed nią, a ciemne drzewa z dezaprobatą kołysały konarami. Dezaprobatą? Nie, raczej z wyraźnym potępieniem. Cicho jęknęła. i… poszła. Każdy krok sprawiał ból, na udach czuła zastygającą krew oraz jeszcze coś lepkiego, ohydnego. Zanurzyła dłoń w zaspie i śniegiem zaczęła usuwać z siebie tę hańbę. Tarła i tarła, dygocąc z zimna oraz odrazy. Świat, znany i bezpieczny, świat, obiecujący same tajemnicze, piękne, pociągające rzeczy skończył się. To było to, co dla niej przygotował? Więc to już wszystko? Koniec?
Musi jednak wrócić do domu, nie ma innego wyjścia. I nikomu nie powinna powiedzieć o tym, co ją spotkało. Po pierwsze – to bez wątpienia była jej wina. Po drugie - nie może o tym powiedzieć rodzicom. Wykluczone! Po trzecie - gdyby jednak im powiedziała, a oni wyrzuciliby ją z domu, byłoby to sprawiedliwe. Tak to czuła. Tacie, zarabiającemu na całą siedmioosobową rodzinę nie wolno było zawracać głowy. Mama, dobra, dbająca o wszystkie jej siostry oraz malutkiego brata, ciągle zapracowana, bardzo religijna, nie powinna się o tym dowiedzieć. Nie może jej zawieść i zranić. Nie, nie wolno złamać jej serca. Tym bardziej, że ciągle słyszała, iż wszystko co cielesne jest grzeszne i zakazane.
Strach przed odrzuceniem oraz wykluczeniem z rodziny był większy niż nieszczęście, jakie ją dotknęło. Więc nigdy - i z nikim - nie będzie o tym rozmawiać. Wymaże imię tego mężczyzny i nigdy go nie wypowie. Wymaże to co się stało, cofnie czas, usunie ten dzień. Nigdy nic się nie zdarzyło! Nie było tego dnia, nie istnieje ten człowiek! Przecież potrafi to zrobić. Nie będzie o tym myślała. Nigdy! Albo... albo go zabije. Tak, zabije go. Zabije! To jedyne wyjście by ocalić siebie, skoro nie da się cofnąć czasu. A ona to potrafi, na pewno potrafi!
Nazajutrz, nie poszła do szkoły, a zaplamione prześcieradło wytłumaczyła miesiączką; tak długo wyczekiwaną, pierwszą w życiu. Udało się! Nikt niczego nie zauważył. Nie zauważono także tego, że stała się inną osobą; naznaczoną, gorszą, obcą.
A jednak, kiedy zjawiła się w szkole, wydawało się, że wszyscy na nią dziwnie patrzą, że wszystko wiedzą, że wytykają palcami, że śmieją się i szydzą. Obawiała się, że zdradza ją chód. Stąpała bowiem jakoś tak niepewnie, ostrożnie…
I to był koniec jej dzieciństwa. W strachu, wzgardzie oraz upokorzeniu.
Dopiero po latach zrozumiała, że im młodsza, zgwałcona kobieta, tym bardziej winy upatruje w sobie. Przede wszystkim obwinia właśnie siebie. Zrozumiała, dlaczego sama, bez pomocy z zewnątrz, nie była w stanie uporać się z traumą. Dlaczego całe lata tak nisko siebie ceniła, a także uważała, że nie jest warta niczyjej miłości i zainteresowania. Dlaczego - a priori - odrzucała każdą ewentualną, mogącą przecież narodzić się, miłość.
A kiedy to w końcu zrozumiała, z ulgą rozgrzeszyła siebie z szaleństw oraz grzechów, jakie popełniała, by zagłuszyć wewnętrzny skowyt.
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
[email protected]
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.
Benjamin Franklin
UWAGA!
KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!
Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
A oto wyniki
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
Un passo falso
- Lucile
- Posty: 4854
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
- Płeć:
-
- Posty: 554
- Rejestracja: 28 lis 2016, 22:03
Un passo falso
Wydaje mi się, że nie jest to dobra forma dla takiego tekstu. Napisałaś krótko i wyszło zbyt sucho. Problem odrzucenia, przynajmniej ja tak postrzegam, domaga się dialogów. Domaga się tym bardziej, że odrzuceni najczęściej milczą. Dlaczego tak jest? Nie wiem.
Piszesz, że fragment większej całości. Chętnie przeczytałbym tę całość.
Piszesz, że fragment większej całości. Chętnie przeczytałbym tę całość.
Sugeruję poasyndetonić: Przymknęła oczy, rozłożyła ramiona, poddała się urokowi chwili.Przymknęła oczy, rozłożyła ramiona i poddała się urokowi chwili.
- Lucile
- Posty: 4854
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
- Płeć:
Un passo falso
Szczepanie, miło, że zajrzałeś i wyraziłeś swoje zdanie.
Taki sposób narracji został przeze mnie bardzo starannie przemyślany. Miał być oszczędny, bez nadmiernego epatowania, bez dialogów, z trzecioosobową narracją - prawie reportażowy.
Szkoda, że nie trafił, że nie odczytałeś moich intencji.
Widocznie - pomimo tego że chęci są - talentu nie staje.
Tak, to jest tylko krótki fragment (przerobiony i poprawiony) powieści „ W cieniu arkad”. Przyznam, że zamiast ją kończyć, przerabiam, poprawiam, zmieniam to co do tej pory napisałam.
Pozdrawiam
L
Taki sposób narracji został przeze mnie bardzo starannie przemyślany. Miał być oszczędny, bez nadmiernego epatowania, bez dialogów, z trzecioosobową narracją - prawie reportażowy.
Właśnie, dobrze to określiłeś - suchy - ja nazwałabym ascetyczny, jakby w opozycji do poruszanego trudnego tematu. Skrajne emocje starałam się przedstawić oraz wyrazić poprzez niemalże beznamiętny opis brutalnej sceny; krótkimi, prostymi, zwartymi zdaniami, w przeciwieństwie do tych złożonych, rozbudowanych, opisowych rozpoczynających tekst.
Szkoda, że nie trafił, że nie odczytałeś moich intencji.
Widocznie - pomimo tego że chęci są - talentu nie staje.
Tak, to jest tylko krótki fragment (przerobiony i poprawiony) powieści „ W cieniu arkad”. Przyznam, że zamiast ją kończyć, przerabiam, poprawiam, zmieniam to co do tej pory napisałam.
Pozdrawiam
L
- Alicja Jonasz
- Posty: 1765
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
Un passo falso
Lu, przeczytałam już wcześniej, ale dopiero dziś zostawiam ślad. Fragment jak najbardziej przypadł mi do gustu. Potraktowałam historię nastolatki jako wspomnienie już dorosłej osoby - wraca do tragicznych wydarzeń, chcąc zrobić jakieś podsumowanie życia, może próbuje zrozumieć, dlaczego jej życie potoczyło się tak a nie inaczej.
Pozdrawiam serdecznie
tutaj troszkę mi nie gra to "oraz" między "delikatnie" a "przyjemnie"
Pozdrawiam serdecznie

Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Lucile
- Posty: 4854
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
- Płeć:
Un passo falso
Masz rację, Alicjo, wyrzucę to "zgrzytające" oraz.Alicja Jonasz pisze: ↑21 sie 2018, 09:48Lucile pisze: ↑17 sie 2018, 22:34
Spojrzała w górę, osiadające na twarzy chłodne drobinki delikatnie oraz przyjemnie łaskotały.
tutaj troszkę mi nie gra to "oraz" między "delikatnie" a "przyjemnie"
Tu też zgoda, zmienię wg Twoich sugestii.szczepantrzeszcz pisze: ↑20 sie 2018, 17:45Sugeruję poasyndetonić: Przymknęła oczy, rozłożyła ramiona, poddała się urokowi chwili.
Dziękuję i pozdrawiam
L
- Alicja Jonasz
- Posty: 1765
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
Un passo falso
Można byłoby zrezygnować z "delikatnie", zwłaszcza, że pojawia się wkrótce; drobiazg 

Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Lucile
- Posty: 4854
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
- Płeć:
Un passo falso
Przecież bywają drobiazgi, które mogą boleśnie ranić, nieprawdaż?
Serdeczności, Alicjo
L
Serdeczności, Alicjo

L