Wojna?! W naszym kraju? Leszku, nigdy wcześniej nie obserwowałam takiego poparcia dla Kościoła jak w ostatnich latach. Wręcz trendy jest żarliwe, publiczne uczestnictwo w praktykach religijnych. Wiara przestała być osobistym wymiarem, stała się narodowym sztandarem, rodowodem większości rodaków, w tym oczywiście władzy państwowej. Ponad 90% Polaków deklaruje duchową przynależność do katolicyzmu.
Polska już nie jest krajem świeckim a realnie wyznaniowym. Kościół ma ogromny wpływ na ustanawiane prawo, na media i swobodnie, bez żadnych przeszkód się rozwija, a również co rusz krytykuje rzeczywistość, stając się graczem politycznym. Od końca II wojny światowej nigdy KK nie miał tak sprzyjającego mu czasu.
Skąd więc nie tylko Twoje przeświadczenie o wojnie prowadzonej z Kościołem?
Ano zapewne stąd, że nie wszyscy pochlebnie o nim się wypowiadają, a to grzech ciężki. Niektórzy nie doceniają jego ponad dwutysiącletniej historii, potrafią krytykować zachowania księży, ot przykładem mogą być treści filmu braci Siekielskich.
Niewdzięcznicy, przecież tak wiele Kościół uczynił dla kultury nie tylko europejskiej, więc należy mu błędy wybaczyć i ich nie rozgłaszać. Nie wolno podgryzać fundamentów domu, w którym się mieszka.
Autorytet trzeba chronić, szanować, więc każdy wierszyk i post nieprzychylny Kościołowi, każdy krytykujący materiał medialny to wojna wytoczona przez... złych ludzi, lewactwo, niepolskie stacje radiowo-telewizyjne, żydokomunę... ożeż, sorry, ale hiperbolizujecie zagrożenia na potęgę!
Kościół w Polsce jest de facto religią państwową, nie zagrażają mu inne wyznania, zaiste śladowe, a ludzie niewierzący ze względu na duchowe priorytety rządzącej koalicji prawicowej nie zrobią kariery w żadnej państwowej instytucji, czy to na szczeblu prowincjonalnej gminy, czy w bardziej eksponowanych miejscach.
Sama mam dwóch znajomych w lokalnej administracji, którzy trzy lata temu zmienili barwy partyjne (z PO na PiS) i stali się gorliwymi katolikami, aby mieć szansę na awans. To naturalny mechanizm wiązania Kościoła z życiem narodu. Dawniej trzeba było mieć czerwoną, partyjną książeczkę, dzisiaj nie wolno krytykować duchowieństwa i wybranej przez lud władzy, aby mieć realny wpływ na rzeczywistość w samorządach, gdzie wygrała koalicja rządowa. A tych jest większość w kraju.
Na krytykę Kościoła dzisiaj decydują się straceńcy, zepchnięci do nic nie znaczącej opozycji. Co oni mogą? Popisać sobie, pokrzyczeć w tefałenach, popiskiwać i ryczeć żałośnie. Naród stoi i będzie stał przy rządzącej prawicy.
Naprawdę, czas zdjąć czarne okulary Leszku. Jest w Polsce autentyczne poparcie zdecydowanej większości rodaków i całej urzędującej władzy państwowej dla Kościoła. Ot, spójrz na ten zlot motocyklistów pod Częstochową, przecież nikt im nie nakazywał pod miejscem kultu się gromadzić.
Na inne pielgrzymki sprzed epidemii, na obecność ludzi w kościołach w czasie epidemii, niby kto mógłby dzisiaj ludziom zabronić uczestnictwa w praktykach religijnych? To nie Watykan, to Polska.
Podskakiwał ekscelencjom katolicki Tygodnik Powszechny (nota bene intelektualna elita naszego katolicyzmu), to mu krakowska Kuria po 70-sięciu latach wymówiła lokum. Zbieramy na nowe miejsce dla Redakcji.
Tylko patrzeć, jak po spisie powszechnym, niekatolicy dostaną emigracyjny wilczy bilet.
Czy całkowite wyeliminowanie krytyki KK byłoby dobre?
Władza niestety zazwyczaj deprawuje, a władza absolutna...
Wskaż mi ewentualne błędy w poczynionych przeze mnie obserwacjach i wnioskach, bo ja ich nie widzę.
Wydaje mi się, że Twoje i niektórych katolików poczucie bycia na wojnie jest... fajne, wyzwala adrenalinę, nadaje sens egzystencji, uszlachetnia.
Dobra, kończę, bo zanadto się rozpisałam, ironia bezwiednie weszła.
