Gdy szłam po szkle, ludzie patrzyli mi pod spódniczkę. Zastanawiali się, ile odsłonię, ile dzieliło będzie moje uda. Przy każdym kroku podłoże trzeszczało, a oni wybałuszali gały, chcąc dojrzeć kolor mojej bielizny. Lub dowiedzieć się, czy w ogóle ją noszę.
Przecież gdyby szkło pękło, jego odłamki posypałyby się w ich rozwarte powieki. Poraniłyby twarze, pocięły policzki jak chłód i maleńkie płatki śniegu. Napełniłyby gardła kryształkami lodu. Oszroniły włosy. A oczy? Czy pękłyby przy tym jak mydlane bańki, pokrywając wszystko miękkim puchem?
Ale nic się nie wydarzyło. Przeszłam, a oni poszli do domu.
Wyszli, gdy znów usłyszeli moje imię, ciekawi czy tym razem sprezentuję im bardziej wzniosłe widowisko. Chciałam to zrobić, naprawdę. Zatańczyć w deszczu, tak pięknie, romantycznie, ale deszcz był czarny jak atrament. Każda kropla odbierała mi odrobinkę oblicza, zakrywała mnie i chowała przed światem, zlewając w jedno z nocą. Gdy całkiem znikłam w ciemności, ludzie wzruszyli ramionami, bo przecież spektakl się zakończył. I tyle. Do widzenia.
Wlałam się więc w ich życia, w ich buty i okna. Wypełniłam zlew, prześlizgnęłam się po brudnych naczyniach, zostawiając wszędzie choć drobinkę smolistego śladu. Żeby wiedzieli, że tu byłam, żeby nie zapomnieli tak łatwo. Żeby pokazać im cokolwiek, żeby chociaż nie przestali patrzeć, skoro nie interesowała ich moje sukienka, a jedynie to, co pod nią. Deptali po mnie, myli się mną i oddychali, pili mnie i jedli, dławili się, kasłali, czasem pluli mną na ziemię. I nic.
Stałam się tak zwyczajna, że smoła zmieniła się w wodę, tak jak krew zmienia się w nią dla rzeźników. W końcu stałam się powietrzem, choć pachniałam tak jak zawsze, byłam brudna jak zawsze i nie zrobiłam nic, by choć troszkę ułatwić im życie. Nie przypomnieli sobie o mnie, ja tylko chodziłam po szkle i znikałam w ciemności, ja tylko miałam majtki oraz uda.
Więc następnym razem przeszłam się po czaszkach.
A ludzie przyglądali się zgrabności moich stóp, gdy te oplatały kości. Chcieli usłyszeć, jak wstrzymuję oddech, gdy tracę równowagę. Byli ciekawi, jaką zrobię minę, jak zabrzmi mój głos, gdy powiem coś wreszcie na koniec. Może nawet zapamiętali pół zdania, ale raczej wyłapując w nim delikatny jęk, manierę, coś interesującego. A czaszki też trzeszczały, pukały, grały świetną muzykę, do której można było tańczyć. To dopiero widowisko. Całkiem moje, oddali mi je na własność.
Wspaniały podarek. Przecież ja mam siebie na co dzień.
Dlatego jutro przejdę się po popiołach.
2.12.2019
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
[email protected]
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.
Benjamin Franklin
UWAGA!
KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!
Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
A oto wyniki
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
Greta
- lczerwosz
- Posty: 9449
- Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
Greta
Bardzo przenikliwy tekst. Syntetyczny. Może każdy z nas lubi oddziaływać na swoje środowisko, chociażby przez pięć minut, nawet brakiem bielizny. Może niektóre robią to lepiej, celniej i obnażają drugą potrzebę homo sapiens (może nie tylko), identyfikacji z grupą, współodczuwania w emocjach zarówno uwielbienia, podziwu, jak i pogardy i nienawiści.
Zastanawiam sę jeszcze nad tytułem. Czy młoda Greta ze Szwecji czy Garbo, też z pochodzenia Szwedka.
Zastanawiam sę jeszcze nad tytułem. Czy młoda Greta ze Szwecji czy Garbo, też z pochodzenia Szwedka.
- eka
- Posty: 18257
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Greta
Wnętrze a część zewnętrza.
Narratorka jak śmierć, z którą się jakoś godzimy. Jest wszędzie, można o tym, co zwykłe i wciąż obecne zwyczajnie zapomnieć.
A wpisaną grozę oswajać takim jej elementem, który kusi. Piękno też jest niebezpieczne. I nie tak chce, aby je oglądano, a właśnie przeżywano. Dotknięto jego wnętrza.
Bardzo interesująca miniatura. Do powrotu i rozmyślań. Jak zawsze u Ciebie.

Narratorka jak śmierć, z którą się jakoś godzimy. Jest wszędzie, można o tym, co zwykłe i wciąż obecne zwyczajnie zapomnieć.
A wpisaną grozę oswajać takim jej elementem, który kusi. Piękno też jest niebezpieczne. I nie tak chce, aby je oglądano, a właśnie przeżywano. Dotknięto jego wnętrza.
Bardzo interesująca miniatura. Do powrotu i rozmyślań. Jak zawsze u Ciebie.

- eka
- Posty: 18257
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Greta
Więc wróciłam i wciąż nie mogę uchwycić sedna, istoty "Grety".
Balansowanie na cienkiej linie.
Lina pragnie widzów, a tłum jej, ale wtedy, gdy jest atrakcyjna, ma sobie tajemnicę.
Igranie z niebezpieczeństwem daje satysfakcję. Gdy wygrywa z nami, jest po wszystkim.
Fascynacja wojną sprowadza ją w real.
To może być podniecająca rozgrywka w kuchni, w dyskusji, w pracy. Wszędzie, również na polach bitew.
I po co igrać z tym ogniem?
On nie zniknie, my tak.

Balansowanie na cienkiej linie.
Lina pragnie widzów, a tłum jej, ale wtedy, gdy jest atrakcyjna, ma sobie tajemnicę.
Igranie z niebezpieczeństwem daje satysfakcję. Gdy wygrywa z nami, jest po wszystkim.
Fascynacja wojną sprowadza ją w real.
To może być podniecająca rozgrywka w kuchni, w dyskusji, w pracy. Wszędzie, również na polach bitew.
I po co igrać z tym ogniem?
On nie zniknie, my tak.

-
- Posty: 554
- Rejestracja: 28 lis 2016, 22:03
Greta
Setki, tysiące osób, które przechodzą-przemijają i zwracają uwagę na coś, co moim-Twoim zdaniem uwagi niewarte.
Przecież to tylko tłum.
Przeczytałem i pomyślałem, że każdy z tych, którzy zadzierają głowę lub spoglądają na spacer po czaszkach widzi coś innego...
Przecież to tylko tłum.
Przeczytałem i pomyślałem, że każdy z tych, którzy zadzierają głowę lub spoglądają na spacer po czaszkach widzi coś innego...