• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Zaistnienia

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
eka
Posty: 18357
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Zaistnienia

#1 Post autor: eka » 10 paź 2024, 18:52

Kiedy ja to wszystko rozplączę, oplączę, podplączę i splączę ?
No kiedy
?
Na karku kwitły jego oddechy, gdy spokojnie odplotła swoją czułość od siebie, a może jej intencję?
Nagle zabrakło kilku pięter w nazywaniu i wartościowaniu, choć wokół był spory ogród znaczeń. Październikowy dzień chylił się ku końcowi, stała zdziwiona w przestrzeni innej tak, że aż pozbawionej sensu. Słowa przestały być interpretacją świata albo nie nadążały. Złapała się na tym, że nawet wobec siebie koduje myśli, a przyczyna zabolała ją mocno. Wszystko było pośrednie, tylko może w muzyce jednoznaczne, jak w tęskniącej do pełnobytu triadzie bluesa.

Dziwiła huśtawka chceń i niechceń, uwierał brak spójnej na ich temat wiedzy. Inaczej niż zawsze spojrzała na swoje JA i jego kompetencje, a raczej ONO na nią zerknęło w tej chwili. Niesamowite JA górujące nad pamięcią, nad zderzanymi samoobjawieniami odcinków z jednej prostej.
Czuła, że ONO doplątuje je wszystkie i poprzez swoje ich zrozumienie, intuicję, w końcu miłość do nich – trwa w czasie, oplatając i przerastając swoją jedynością. Musi być niepowtarzalne, inne od innych, miała tego świadomość zawsze, ale nie wyciągnęła nigdy prostej konsekwencji, że nie może podzielić trwania z niczym i z nikim, bo zniknie.
Nie połączymy się tutaj, wiesz?
Nie ma objawienia podwojonego, zbiorowego, nawet najbardziej nośne emocje rozjuszonego czy szczęśliwego tłumu, religijne ekstazy podczas słuchania świętych lub fałszywych kaznodziei, orgazm u samego źródła i ujścia, nawet więź matki i nienarodzonego dziecka, bliskość w jednym ciele syjamskiego rodzeństwa - ogarnia każdego indywidualnie, wyłącznie w pojedynczym objawianiu siebie do siebie.
JA nie może dopełnić się Innym, bo jego istotą jest relacja tylko do wycinkowego ja w sztuce życia, dlatego jest jego zgoda nawet na samobójcze unicestwienie, ale nie na wplątanie siebie w samoświadomość innego istnienia. Na pewno każda cząstka planktonu jest tożsama sama z sobą, a nie z sumą swych bytów.
Skąd więc ta silna tęsknota do zniesienia pojedynczości, potężna siła marzenia o współobjawieniu? Tak mocno chcę, aby zaistniało MY, ale tutaj muszę być samotne, by zwyczajnie BYĆ. To straszne, te nasze wysiłki, emocje, uniesienia – wszystko w pojedynczych kroplach jaźni.
Może jest i wspólne, transcendentne Coś przez co jest myśl myślana, kontekst i ojczyzna Bytu, ale tu myśl myśli się sama. Pyta, poszukuje, zaprzecza, szuka prawd Innych i wątpi niekiedy w swoje, ale w ostatecznym rozrachunku konsoliduje się w nadrzędnym JA, w przewrotności wobec innych, w powstałej różnicy manifestując swoją odrębność.
MY jest poza naszym zasięgiem.
Nasze marzenie, nasza rosnąca tęsknota, wszystko w gruzach.
Czerwony, rozkołysany płyn w świetle płomienia świecy, w tym szkle rozlany, spijany o tej chwili dnia, ogarniany takim a nie innym ciepłem dłoni, pochłaniający myśli i emocje ma moc, smak, kolor – jedynie mu przypisane.

Jesteś promieniującą falą z mej iluminacji, z nią płynę, w niej nurkuję,
nią czaruję swe samoobjawianie, kołyszę, stwarzam i mącę rozchodzące się kręgi,
bo chcę.
Nie zmienisz tego, nic z tym nie możesz zrobić, wszystko zależy ode mnie.
A ty?
Czy mój złoty niebyt wciąż rozgarniasz w sobie?



*
Jesteś gotowa pójść dalej, zmieniłaś się. Jeżeli fala jest pięknem, zdziwieniem, zachwytem i bólem, biegasz, czołgasz się po niej, nurkujesz, i klęczysz jak niewolnik, to nie wyczerpie się nigdy, nawet jeśli myślisz, że zdołasz kiedyś przebić się na brzeg. Nie uda się, jest coś poza nami, naszą żądzą i sprzeciwem. Przyjmiesz to w końcu z pokorą i nie będziesz się pytać na jak długo starczy ci tej miłości, tak jak ja kiedyś. I wtedy też naprawdę nieważnym się stanie, co będziesz robiła i z kim. Na pewno mam mniej siły, aby znosić twoje odstępstwa, ale nic i nikt twojej fali we mnie nie przetnie. Muszę ci wreszcie o tym powiedzieć. Są takie istnienia, które przyciągają i zatapiają się wzajemnie, twardo pozostając jednocześnie na swoich terytoriach. Jesteśmy nimi.
Musisz tylko to zaakceptować.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18357
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Zaistnienia

#2 Post autor: eka » 10 paź 2024, 18:56

Kolyska



Przebić się przez konwalie.

*
Szum zwija myśli w kulki. Rozpadają się, dotykając sennych drobinek kurzu na klawiaturze.
A w kieliszku granatowo pełznie noc. Mówi: życie powoduje umieranie, czas i wszy.
I miłość.

**
Stamtąd uciec nie pomogę. Ale nie mieszkaj w ciszy. Opowiedz o kołysce z nieczłowieczego języka. O jej pięknie.
Proszę, nie płacz dziewczynko. Uparcie przenosisz spojrzenie wychudłej klaczy, kotka z odciętym ogonem,
rozdzierający kwik świń bitych metalowymi prętami w biegu do rzeźni. Psy na żelaznych łańcuchach.
I Oświęcim, i kolejne ukrzyżowania.
Przenosisz bez końca z ich miejsc.
Miliard wczesnych synaps zaszyjesz w rzekę, w zachody nad nią.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18357
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Zaistnienia

#3 Post autor: eka » 10 paź 2024, 19:00

Cały ten cyrk

Od tygodni susza wyginała łodygi. Czerniały powoli, podobnie jak ich podłużne liście ostro wykrawane na brzegach i kruche tak, że pękały pod ciężarem żółtych biedronek. Wiatr terkotał między truchełkami, uwalniając zapach podkreślony nutą lizolu. Świat bez mgiełki, od rana wyjaskrawiony w drgających pasmach rozpalonego powietrza, odrealniał się z dnia na dzień.
Szarość pola, na metr w górę upstrzona rachitycznymi plamkami czerwieni, kuliła się w południe, broniąc w ten sposób ostatnich, podpowierzchniowych enklaw wilgoci. Trwoga rosła w skarlałych owocach. Nocami, gdy malał ból poparzonych skórek, marzyły o podchodzących od strony lasu wielkich, rozdziawionych pyskach, które dotykają wilgotno-szorstkim językiem, wolno miażdżą białymi zębami.
Jęk treści mieszanej z lepką śliną.
Wszystko, byle nie żar z upiornie błękitnego nieba. Ostatnią szansą przetrwania były te maleńkie, białe, krągłe. Pochłonięte w całości i wydalone w lesie, mogły w parujących odchodach powtórzyć cykl pod świętym cieniem drzew.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18357
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Zaistnienia

#4 Post autor: eka » 10 paź 2024, 19:05

Czy musieliśmy się spotkać?


Przypadki są jedyną wolnością i wciąż rosną na kolizjach twardych praw.
Poza nimi tylko Tobie stuoką możliwością rozplata się czas, życiu łamiąc pieczęć zaledwie chwili.
Zgorzkniali mówią, że każdą znasz, ale ja nie wierzę, tak wiecznie się nudzić niepodobna.

Jesteśmy z przydrożnych zderzeń.
I choć brzemienne w polach równań, owocować wcale nie muszą.
Potencjał drży i niknie.
Jak my, co ledwie go dotknąwszy – umieramy.

A nasz rytm w bezczasie, powiedz, oswoimy?

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18357
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Zaistnienia

#5 Post autor: eka » 10 paź 2024, 19:08

Wolność

Gruby paluch wbił się w menisk wieczoru.
Zanikały ściany. Na ledwo trzymający się dach spadały krople Mlecznej Drogi.
Człowieka nie było. Cudem ocalałe świerszcze, przyzwyczajone do przestrzeni komina,
skakały po zmiętej, niedbale zapisanej kartce, którą autor słów odchodząc, rzucił na zimne palenisko.
Pamięć, ta z natury - archiwistka, w poczuciu niechętnie spełnianego obowiązku podniosła ją z popiołów.
Znała ten język, czytała wolno.

Po rozsupłaniu sznurów nad przepaścią rozeszła się miara z kształtem,
dźwięk z falą, ziemia z księżycem, a bóg z ochotą.
Ciała nie walczyły z nieważkością, sens z bezsensem, fala z klifem.
W leniwych myślach szła entropia, już nic nie było skomplikowane.
Ostatnie poddały się emocje.
Kiedy rozłożyliśmy się do ujemnej, nawet nicość nie chciała zaistnieć.
W rozlazłym punkcie jeszcze tkwiła pamięć, której tak bardzo nie chciało się siebie pamiętać.
A cóż dopiero światłu biec?
A wierzyć poecie?


Odetchnęła, a potem miękko weszła w czarny lej. Ostatni.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18357
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Zaistnienia

#6 Post autor: eka » 10 paź 2024, 19:12

Tytuł nie chce odtajać


Moje owce z Alp Południowych od wiosny wypasają się same, ale pod koniec lata, kiedy śnią na stromych pastwiskach, bywają ofiarą yeti i mgieł, wtedy muszę odwrócić kierunek. Przed zachodem schodzimy po zachmurzonych zboczach, przecinając nurt lodowca.
Merynosy mówią: za dnia idźmy, łatwo zbłądzić nie oglądając się wstecz. Jesienią od górnego jeziora wicher taki, że niesie kry i rzuca w twarz.
Kry tną.
Tną wargi i oczy, więc tkwimy w lodowej szczelinie jak w opatrunku.
Napisane już wszystko i wszystko zamazane.
Naprawdę, jak dobrze tu nam, nie ma sensu droga w doliny.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18357
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Zaistnienia

#7 Post autor: eka » 10 paź 2024, 19:15

Pro bono publico

Było tak, że nie zapomnę.
Wyobraźnia puchła, tworząc miękki owal z ramy czasu, przez którą wchodziłeś dyskretnie jak myśl. Z szybkich i celnych rozpoznań materii fundamentów, porzucenia schodów i ścian rosło nasze dobro.
Przyszłość była przezroczysta, tak trzeba, tłumaczyłam i wystarczał mi, oswajanej, szkic bez kondygnacji. Usypiałam łaknienie wewnętrznego architekta. Brak pewności jest jak usłużne koryto rzeki, gdy ulewom z szerokiego nieba trzeba szukać miejsca. Urojenia padały miesiącami. Nie zapomnę.
Tak było: avatar, pustynny omam, tobie posłuszny, nasączał sylabami, abym tu wrosła i była dla wszystkich.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18357
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Zaistnienia

#8 Post autor: eka » 10 paź 2024, 19:18

Nie


Lubię twoją obsesję. I co z tego?
Trzymam się z dala od durnych huśtawek i krzywych piaskownic z wyobraźni.
Latawce w niebie, a linki i wysokie szpilki zamknięte w szopie, zaraz za szpadlem, siekierą i konewką. Nie potrafię schować bluesów. Pocieszam się, że w końcu same zejdą do zera. A niech to, Sandy znów bezczelnie miękko rozlewa wódkę, ale zobacz, jeden mój ruch a płacząc, odpada od ucha.
Bez miary wracałam, kiedy pod dłonią uginały się łąki, lecz w końcu ten świat zasłużył na delikatne spakowanie do szarego pudła. Pod płotem, w starej szafie będzie mi dobrze.
I kurzu z niej nie zetrę.

Czyżby?
W mgielnym poranku wrzeszczą wrony. Z karmnika podrywa się spójny, pierzasty podlot. Wróble i sikorki – bijące lęki mniejszych. Czego oczekiwać w taki czas?
Wracasz, uśmiechasz się, umierasz. Jest dobrze.
Nie ma w tym sensu za grosz.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18357
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Zaistnienia

#9 Post autor: eka » 10 paź 2024, 19:20

Drzwi

Widzę, że nonszalancko, tak od niechcenia, błękitnym światłem kusi ciebie amfilada niedomkniętych przejść. Oczywiście znowu dobierze najgorszy wariant. Uderzy, raz nieśmiało, raz zdecydowanie, a wtedy nie wyjdziesz, jak ta głupia dziewucha z wanny, która siedzi dookoła.
W emaliowanym korycie, gdzieniegdzie upstrzonym czarnymi odpryskami, obejmuje nogi poniżej kolan, policzek opiera o lewe, zimna woda odcina linię małych piersi. Łagodny łuk pleców domyka świat. Pytaj klamek, gdzie patrzą puste, zabliźnione oczodoły, komu kradnie lekko porysowany uśmiech. Czemu oddała klucz.

Zejdź szybko po skrzypiących schodach, najdalej jak można od głodu niedomkniętych piór.
Może nie zamkną, nie wetrą w kalekie futryny.
Gorzej będzie, gdy wpadniesz w niekończącą prośbę kołatki, niezdrapaną biel.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18357
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Zaistnienia

#10 Post autor: eka » 13 paź 2024, 12:07

Zamknięci


Hej~~ka!
Ta kartka na parapecie jest ode mnie, ale wybrzuszenia w linijkach już nie. Dajecie radę z czytaniem? Jest jak jest.
Nie ma zmiłuj.

Przeniosło nas między ramy. No i co. Żadna różnica.
Byliśmy w starych kątach. Prostokątach i trójkątach.
Ach, ach!
Formy proste zdefiniowane, fałszujące.
Odtąd – dotąd w rozwodzie z wyobraźnią.
I wara się wychylić.

Powiedział, że prosta niefalująca nie istnieje.
Znaczenia w kątach uginają pole, a przestrzeń się zakrzywia. Tak naprawdę to nic nie jest proste ani płaskie, nic.

Kto powiedział? Coś jeszcze powiedział? – pytali w miasteczku.
I pukali się w czoło.

Mówił, że utknę, gdzie ciemno, ale z najszerszym widokiem na niebo usiane gwiazdkami, senną dolinę, wzgórza, przytulaśne domki, i na kościółek też.
Śmiał się.
Czuć trzeba, by zobaczyć więcej. Na Język patrzeć.
I kazał pisać.
Piszę. Zanim zniknę w jego ciemności.

To chyba cyprys. Prawdziwy olbrzym.
A ja przy nim. Groteskowy garbusik, niewidoczny, nieoswojony. Zamknięty jakby ciut mniej, ja inny, ja winny. Inaczej.
Pewnie takich jak ja... jest więcej, tu, na wzgórzu.

Czytacie sobie?
Nie widzimy się. Każdy stoi w sobie.
I w żółtym świetle okien, przy parapecie, a ja w ciemności.
Z ciemności lepiej się patrzy.

Postoimy do końca zestalonego czasu. Bo jednak wszystko się rozchodzi, farby i płótno, i olej. I my.
Ramy też. Wiadomo, materia co rusz wchodzi w game over.
A te mgławice u góry to już nie. Odwrotne są i kiedyś się zderzą, by zacząć. On to wie.

– Zderzą się, gdy obraz zniknie.
Powiedział.

Przysięgam, tak powiedział malarz z jednym uchem, i jeszcze:
– Trzy dwójki w zapisie roku przeniosą ludzi w mój obraz. Najbliższe dwójki trzy. Trzy razy dwa.

Kombinowałem, jak pewnie i wy teraz.

Tak, tak. W 2022.
Lepiej w następnym roku, niż w 6066, co nie? Trzy razy mniejsza siła.
Czy uwierzyłem na sto procent?
Nie.
Coś jednak każe składać mi literki na kartce.
Psychol ze mnie?
Jeśli czytacie, co piszę... to nie.

Krajobrazu z miasteczkiem trzeba się bać.
Skąd wiedział, że naprawdę to tak... tak trzeba odkłamać.
Rozetrzeć kształty na rozgwieżdżonym języku.
… brr... grr... brr... grr...
Słyszycie jak powarkuje?
Niektórym łagodnie.

Niebo nad doliną... Niby cicha noc, ciemna niebieskość nasycona ciepłymi pastelami.
Noc?
Noc za dnia lub dzień cały w nocy.
Zatarł Jednouchy, rozmazał im granice.

Chyba dobrze stać przy parapecie, gdy za plecami nieskończenie roziskrza się choinka. Kusi nierozbieralny stos prezentów.
Prędzej, szybciej patrzeć!
Gdzie ta gwiazdka?
Pierwsza i niewinna.

Winni tylko patrzą.
Nie odwrócimy się. Nie zobrazujemy się. Niczego nie da się zacząć.
– Się – gubi tu sens.
Bezradne takie.

A Księżyc wschodzi i niebem kołysze.
Tak tu jest.

ODPOWIEDZ

Wróć do „eka”