fr.13 Spotkanie z Panią Wydawcą
— Misiu... — uśmiechnęła się łagodnie Pat, a potem zaglądając mi głęboko w oczy, zaczęła mówić: — Nigdy nie zawiodłeś Czarodziejki i nigdy jej nie zawiedziesz. A dlaczego? Bo jesteś bezinteresowny, dobry i potrafisz kochać całym serduszkiem. Nawet jeśli coś ci nie wychodzi, ona doskonale wie, że starałeś się na sto procent. Jest z ciebie bardzo dumna! Ja także! Spójrz na nich — i tu wskazała na psinkę Zosię, która grzecznie biegła za Czarodziejką, merdając ogonkiem, na żyrafę Basię uwieszoną u szyi pana Zbysia i na wróbelka Eustachego popiskującego w misiowym uchu. — Oni wszyscy przyjechali tutaj dla ciebie, dla ukochanego przyjaciela, z którego są dumni.
— Bzzzy... Bzzzy... — odezwała się z kieszonki mucha Bzyczka.
— Muszka także w ciebie wierzy — dodała Pat i połaskotała mnie po nosku, co w naszym tajemnym języku oznacza: "Kocham cię, ty mój głuptasku".
Ach, ta Pat... potrafi pocieszyć misia jak mało kto! Wspaniała z niej przyjaciółka! Miałem ochotę dać jej buziaka, ale... wiadomo, misiom nie wolno poruszać się w towarzystwie ludzi, a tym bardziej dawać dziewczynom buziaka w samym sercu Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. To dopiero byłaby sensacja, gdyby któryś z dziennikarzy zrobił nam zdjęcie!
Trema jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęła, a w jej miejsce pojawiła się odwaga. Byłem gotowy na spotkanie przygody i... Pani Wydawcy, która, jak powiedziała Czarodziejka, czekała przy stoisku numer 109 w Sali Korczaka. Nasza przewodniczka, moja ukochana pani Ania, torowała przejście, sunąc między stoiskami jak narciarz po torze pełnym przeszkód. Co chwilę ktoś stawał jej na drodze, a ona sprytnie go omijała, raz z lewej strony, raz z prawej, za każdym razem mówiąc z uśmiechem "przepraszam". To był prawdziwy slalom gigant!
Nagle zatrzymała się i utkwiła wzrok w kobiecie stojącej przy stoisku z poezją.
— Aga, to ty?! — zapytała z niedowierzaniem.
— Ania? Skąd ty tutaj? — odpowiedziała tamta, równie zaskoczona.
A potem dowiedzieliśmy się, że Aga jest czarodziejką tak jak pani Ania, prowadzi bloga o książkach, spotyka się z pisarzami, aby porozmawiać o ich książkach, a także sama tworzy poezję.
Czarodziejki są niesamowite i takie różne jak kwiatki na rabatce, pomyślałem, przyglądając się nowej znajomej. Tymczasem pani Ania opowiedziała jej o naszych przygodach, o mężczyźnie w okularach, który nie lubi zwierząt, o chłopczyku ubranym w żółty kombinezon w pomarańczowe cętki, który nie szanuje książek, o jego mamie nieznającej się na żartach, a także o psotach muszki Bzyczki, żyrafy Basi oraz wróbelka Eustachego.
— Oj, Aniu, czy mam ci przypomnieć, do czego służą czary? Na niewłaściwe zachowanie trzeba zawsze reagować! Najlepiej od razu! Od tego przecież jesteśmy na świecie! — stwierdziła czarodziejka Aga i wyjęła z torebki różdżkę, która w niczym nie przypominała żadnej z różdżek mojej Czarodziejki. — Spójrz, wystarczy nacisnąć jeden z tych klawiszy, a wszystkie kłopoty znikną w jednej chwili.
— Ojej, niesamowite! Ale jak to działa? — zapytała zaciekawiona pani Beatka i nim zdążyliśmy cokolwiek zrobić, czarodziejka Aga nacisnęła klawisz z napisem "backspace", wypowiadając jednocześnie zaklęcie: „Bory ory, kto jest niegrzeczny, niech zniknie!”.
Ach, gdybym przewidział, jak straszne konsekwencje będzie miało wymówienie tego zaklęcia, zrobiłbym wszystko, żeby temu zapobiec! Niestety, jego moc okazała się potężna! Myślę, że sama czarodziejka Aga nie zdawała sobie sprawy ze skutków nierozważnego użycia czarów nazywanych w języku magów "nowoczesną technologią". Nagle świat zawirował mi przed oczami. Miałem wrażenie, że siedzę na krzesełku wirującej karuzeli, a ona, zamiast zwalniać, przyspiesza.
— Misiu, otwórz oczy! Proszę, spójrz na mnie... — usłyszałem zatroskany głos mojej Czarodziejki. — Mój misiaczku, czy nic ci nie jest?
Czułem się dobrze, ale co się stało ze światem? Wyglądał zupełnie inaczej niż przed wypowiedzeniem nieszczęsnego zaklęcia. Nadal co prawda znajdowaliśmy się we wnętrzu Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, lecz oprócz nas nikogo tam nie było. Wszyscy zniknęli. Znikły też stoiska z książkami. Ojej, a moi przyjaciele? Co się stało z Pat, psinką Zosią, żyrafą Basią, muchą Bzyczką i wróbelkiem Eustachym?
— Nasi przyjaciele podobnie jak inni uczestnicy targów zniknęli... — szepnęła zrozpaczona Czarodziejka i mocno mnie przytuliła. — Jak dobrze, że jesteś, misiu. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym straciła i ciebie.
— Jest jeden sposób, aby wszystko wróciło na swoje miejsce — usłyszeliśmy nagle delikatny, melodyjny głos.
Tuż obok stała młoda, niewysoka kobieta, która uśmiechała się do nas pocieszająco. Ojej, a więc nie wszyscy zniknęli, przemknęło mi przez myśl i poczułem, jak ożywa we mnie nadzieja.
— Niestety czary pokrzyżowały nasze plany. Nie spotkasz się dzisiaj ze swoimi czytelnikami, misiu — powiedziała łagodnie — ale masz szansę uratować przyjaciół.
Pani Wydawca? Tak, to musi być ona! Wygląda dokładnie tak, jak sobie ją wyobrażałem! Jest piękna, mądra i dobra! Na pewno nam pomoże uratować Pat, psinkę Zosię, wróbelka Eustachego, żyrafę Basię i muchę Bzyczkę!
— Czy wiesz, w jaki sposób możemy odwrócić zaklęcie? — zapytała z nadzieją w głosie Czarodziejka, dla której odzyskanie przyjaciół było w tej chwili najważniejsze.
— Tylko miś Porzucek może tego dokonać — odpowiedziała Pani Wydawca. — Jeśli napisze kolejną część książki o swoich przygodach, świat znowu będzie taki jak kiedyś, a przyjaciele powrócą cali i zdrowi. Misiu, musisz wszystko opisać — zwróciła się do mnie. — To jedyny sposób, aby odwrócić zaklęcie! A za rok spotkamy się tutaj i urządzimy ci najwspanialsze spotkanie z czytelnikami! Obiecuję! — dodała, głaszcząc mnie po nosku.
Wróciłem z Czarodziejką do Brzezin i od razu zabrałem się do pracy. Z początku myślałem, że obietnica Pani Wydawcy była tylko próbą pocieszenia misiowego serca po stracie przyjaciół. Wkrótce jednak uwierzyłem, że każdy kolejny fragment książki przybliża mnie do szczęśliwej chwili wyrwania ich ze świata czarów. Już po kilku napisanych zdaniach usłyszałem wesołe poszczekiwanie psinki Zosi i popiskiwanie wróbelka Eustachego, a po ukończeniu pierwszego rozdziału zacząłem widzieć w snach promienny uśmiech Pat i charakterystyczne czarne kropki układające się na szybie w kształt serca. Żyrafa Basia wróciła jako pierwsza, potem pojawili się kolejno Pat, psinka Zosia, mucha Bzyczka i wróbelek Eustachy. Ach, jakże byłem szczęśliwy, że ich odzyskałem! Dziś kończę ostatni rozdział książki, jutro zaś ruszamy wszyscy na targi książki spotkać się z czytelnikami i Panią Wydawcą. To będzie najwspanialsze spotkanie autorskie!
— Misiu, pora już kończyć pisanie! Właśnie upiekłam twoje ulubione pierniczki z miodem!
To najsłodsze słowa, jakie miś może usłyszeć od swojej Czarodziejki.
Dopisek
Na pewno jesteście ciekawi, co słychać u pana Zbysia i pani Beatki. Po powrocie ze świata czarów założyli w Warszawie sklep z pluszowymi zabawkami, do którego zagląda mnóstwo rodziców z dziećmi. Często piszą listy do żyrafy Basi. A czarodziejka Aga? Podobno całkiem zrezygnowała z czarów na rzecz tworzenia poezji, a feralną różdżkę wyrzuciła do kosza na śmieci. Doszły mnie również słuchy, że chudy pan w wielkich okularach zmienił się - adoptował ze schroniska dla zwierząt psa i często zabiera go na wycieczki. Chłopczyk ubrany w żółty kombinezon w pomarańczowe cętki pokochał książki i przynajmniej raz w tygodniu odwiedza z mamusią bibliotekę.
Jak widzicie, wszystko obróciło się na dobre!
Pora więc postawić kropkę na końcu tej opowieści i skosztować pierniczków z miodem!
KONIEC
