#25
Post
autor: Alicja Jonasz » 21 mar 2023, 16:59
fr.6
Tymczasem obława była coraz bliżej. Z głębi puszczy co rusz dobiegały gardłowe okrzyki esesmanów, złowrogie trzaski karabinów i nieustanne, mrożące krew w żyłach, ujadanie rozwścieczonych psów tropiących. Zdawało się, że lada moment wypadną spośród gęstwiny i pochwyciwszy zdobycz, rozszarpią ją na strzępy.
- Nie pozwolę im na to! - zawołał tytan, prostując potężne ramiona, którymi gotów był pochwycić oprawców i zdusić, nim skrzywdzą bezbronnych.
Wiedz jednak, że dobra, poczciwa dusza, choć i jej nieobce gniewne zapędy, nie jest zdolna do okrutnych czynów, bowiem ponad wszystko ceni życie, jakże wyjątkowe i kruche, nawet jeśli czerpie ono przyjemność z zadawania bólu innym, nawet jeśli syci się okrucieństwem.
Właśnie taką duszę, ze wszech miar dobrotliwą i łagodną, zaklęto w kształt potężnego drzewa. I chociaż nasz bohater groźnie prężył mocarne konary, tak, iż dosięgał nimi niemalże chmur, a gniew rozsadzał go i palił niby ogień, nie był w stanie nikogo skrzywdzić. Pochylił więc tylko najniższy z konarów i owinąwszy nitkami gałęzi drżące u jego stóp istoty, delikatnie przygarnął je do siebie. W tej samej chwili błyskawica rozświetliła niebo, a grzmot przetoczył się z głuchym dudnieniem gdzieś niedaleko. Rozpętała się burza, jakiej ludzie dawno nie widzieli. O dziwo, nie poczyniła zbyt wiele szkód!
Podobno błyskawice były tak potężne, iż psy tropiące ze strachu przypadły do ziemi i poczęły skomleć żałośnie, esesmani zaś ogłuszeni hukiem grzmotów zupełnie stracili orientację i przez długie tygodnie błądzili po kniei, nie mogąc znaleźć z niej wyjścia. Wieść głosi, że to drzewa sprytnie zwodziły ich na manowce, szarpiąc za mundury, i tak ścieląc przed nimi ścieżki, iż te nikły z nagła wśród nadprośniańskich bagien i topielisk. Wielu nigdy nie wyszło z puszczy, a ci, którym cudem się udało, w malignie szeptali historie o dziwach, jakich ludzki rozum nie ogarnie. Nikt jednakże nie dawał wiary tym opowieściom.
Nazajutrz z gęstej mgły, która wypełzła z lasu tuż po burzy i na długie godziny spowiła szarością okolicę, poczęły się z wolna wyłaniać łąki, pola, chaty i drzewa. Wszystko wprawdzie rozmazane, bezbarwne, lecz na pierwszy rzut oka nietknięte niszczycielską siłą żywiołu. Wkrótce kłęby mgły rozproszyły się zupełnie, a nad Przystajną znów rozbłysło jaskrawe słońce, znak nadziei.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak