cd.
Około północy zaczęła kropić nieprzyjemna mżawka i wyraźnie się ochłodziło. Grys też stawał się coraz cięższy od wilgoci. Nie przerywaliśmy jednak pracy; wyraźnie było już widać w naszej robocie „światełko na końcu tunelu”. Był też drugi pozytyw – przestało nam kurzyć pyłem węglowym.
– No, jak tam, panowie? – znowu doszedł nas z zewnątrz głos, tym razem magazyniera.
Spojrzałem na zegarek. Punktualny był, właśnie minęła pierwsza w nocy. Rzuciłem wzrokiem na pozostałą część węgla w wagonie.
– W porządku. – Otarłem czoło rękawem koszuli. – Niedużo zostało. Jeszcze z godzinka i będziemy kończyć.
– Dorzućcie godzinę czy półtorej. Przez was będę miał całą noc zarwaną.
– Nie, myślę że w godzinę kończymy.
– Tak? No to popatrzcie na zewnątrz.
Wyglądnąłem razem z Kazikiem. Nie zrozumiałem, czego chce magazynier. Spojrzałem na kolegę; on też wzruszył ramionami. „O co mu chodzi”?
– Co, nie widzicie? To zeskoczcie i popatrzcie. – Wyciągnął papierosa i zapalił.
Bardziej zjechałem po górce węgla niż zszedłem. Odwróciłem się i „o, cholera!”. Mimo że staraliśmy się dość daleko rzucać węgiel, jednak przy torze urósł zwał z tego, który na początku sam zsunął się z wagonu, a i my swoje dołożyliśmy. „Sacreble! Nic nie poradzimy, takiej roboty nam nie odbierze. Trzeba będzie na koniec odsypać” – zmełłem w ustach przekleństwo.
Magazynier popatrzył na swój zegarek. Westchnął:
– Idę pokimać w kanciapie. – Ruszył w stronę budyneczku i na odchodne dorzucił: – Jak skończycie, to mnie obudźcie.
Kurza twarz! A już myśleliśmy, że powoli kończymy…
Nie było co się zastanawiać. Ponownie chwyciliśmy za łopaty, starając się rzucać węgiel dalej, za narosły przy drzwiach zwał. Znowu spowolniło to nam pracę; mięśnie nie dokuczały mi zbytnio, ale krzyż wyraźnie żądał odpoczynku. Nie wdawałem się jednak z nim w niepotrzebną dyskusję. „Ty wiesz swoje, ja swoje. Czas goni”.
Nie robiliśmy już przerw na odpoczynek.
– Jedziem, Kazik, jedziem – ponaglałem kolegę, kiedy próbował odpocząć. – Inaczej prosto stąd do pracy pójdziemy. Jeszcze trochę. – Starałem się go podtrzymać na duchu. Wyraźnie słabł, już nie rzucał tak daleko węgla. Na szczęście deszczyk przestał rosić i przynajmniej to nam ulżyło; nie musiałem przecierać co chwila oczu.
Kiedy wreszcie cały amerykaniec został opróżniony i wyczyściliśmy jego narożniki, wyrzuciłem szuflę na zewnątrz. „Koniec”!
Wyprostowałem powoli bolący kręgosłup i zrobiłem kilka gimnastycznych ruchów na boki. Spojrzałem na zegarek – dochodziło wpół do trzeciej. Kazik stał pochylony, opierając się na łopacie. Gdybym stwierdził, że wygląda na wypoczętego, popełniłbym grubą pomyłkę, ale po kilkunastu sekundach też się wyprostował i przestał głęboko łapać powietrze. Nawet lekki uśmiech pojawił się na jego czarnej od pyłu węglowego twarzy.
– Zdzichu, daliśmy radę. A już myślałem, że rzucę to i pójdę w diabły.
- Daliśmy. Też miałem już dosyć. Grabula. – Wyciągnąłem do niego rękę.
Ciężko zeskoczyliśmy z wagonu i… „o cholera!”. Przed oboma drzwiami zostały zwały węgla, który zsunął się na tory. Spojrzeliśmy na siebie. Kazik otworzył usta, ale nic nie powiedział i siadł, zrezygnowany, na grysie.
– Jasnyy… Przecież magazynier mówił.– Chwyciłem za łopatę. – Dobra, jeszcze troszkę, Kazik. Wytrzymasz.
Machnął zrezygnowany ręką i też podniósł swoją.
Myślałem, że najgorsze za nami, a właśnie ta ostatnia godzina była najcięższa. Teraz już wszystko zaczęło mnie pobolewać; Kazik wyglądał, jakby pracował już tylko rękawami.
Ostatkiem sił, z bolącymi i stężałymi mięśniami, dokończyliśmy dzieła przed godziną czwartą w nocy. Szyna na całej długości była oczyszczona.
– Kazik, szlus!
– Byle magazynier jeszcze czego nie znalazł…
– Wypluj te słowa! – Aż mnie zmroziło. Pogroziłem mu pięścią. – Budzimy śpiocha.
Wystarczyło lekkie potrząśnięcie za ramię i magazynier uchylił lewą powiekę.
– No i jak? – Ziewnął głęboko, usiadł na leżance i poklepał się po policzku dla dobudzenia. – Która to? Prawie czwarta. Nie mówiłem? No dobra, idziemy zobaczyć. A węgiel spod kół?
– Kurr…! Usunęliśmy. Jakżeby inaczej.
– Jak usunięty, to dobrze. Ale muszę sprawdzić.
W pół minuty byliśmy przy wagonie. Lekko się denerwowałem. „Uzna czy każe poprawiać ?” – ta myśl brzęczała w mózgownicy jak natrętna mucha.
Magazynier poświecił latarką, zajrzał pod koła. Lekko pokręcił głową, ale wreszcie machnął ręką. Odetchnąłem z ulgą.
– No dobra, niech będzie. Wagon wyciągną. Niezbyt wierzyłem, że poradzicie sobie z amerykańcem do rana. Chodźcie po wypłatę.
W pakamerze, po zrzuceniu z siebie mokrych i czarnych od pyłu węglowego roboczych ciuchów, pobieżnie obmyliśmy się zimną wodą nad zlewem. Po przebraniu w wyjściowe rzeczy odebrałem od magazyniera kilka banknotów. Kiedy je przeliczyłem, od razu większość zmęczenia minęła jak ręką odjął. Kazik pomachał w moją stronę swoim zwitkiem.
– To rozumiem. – Uśmiechnął się szeroko.
– Warto było się pomęczyć. – Też rozciągnąłem radośnie usta i kiwnąłem głową.
To była naprawdę dobra wypłata. W pełni zasłużona; czułem w krzyżu oraz w mięśniach, ile mnie i Kazika kosztowała. Schowałem pieniądze do kieszeni i wyciągnąłem rękę do magazyniera.
– Do widzenia. Czas do domu. Za dwie godziny do pracy, więc nie mówię dobranoc.
– Nie zaśnijcie po drodze. – Podał mi rękę na odchodne.
---
cdn.
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
[email protected]
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.
Benjamin Franklin
UWAGA!
KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!
Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
A oto wyniki
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
Amerykan, cz.6
- eka
- Posty: 18257
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Amerykan, cz.6
: ) Udało się.
Zadanie i przeszkody niemal na miarę zdobywania K2 w Himalajach. Dzielne chłopaki.
Widzę cdn, zatem amerykaniec jeszcze się pojawi.
Czekam. I może się wyjaśni dlaczego raz używasz nazwy amerykan a gdzie indziej amerykaniec?
Będzie aluzja do ciastka?

Zadanie i przeszkody niemal na miarę zdobywania K2 w Himalajach. Dzielne chłopaki.
Widzę cdn, zatem amerykaniec jeszcze się pojawi.
Czekam. I może się wyjaśni dlaczego raz używasz nazwy amerykan a gdzie indziej amerykaniec?
Będzie aluzja do ciastka?

- Hardy
- Posty: 1723
- Rejestracja: 06 sie 2017, 14:32
- Płeć:
Amerykan, cz.6
Kto się zaprze w robocie, ten ją dokończy 
Będzie jeszcze dokończenie.
Fachowcy używali wymiennie dwóch nazw: "amerykan" oraz "amerykaniec".
PS. Ciastko lepiej zjedz. Nie czekaj, nie ma z wagonem nic wspólnego oprócz identycznego zapisu

Będzie jeszcze dokończenie.
Fachowcy używali wymiennie dwóch nazw: "amerykan" oraz "amerykaniec".
PS. Ciastko lepiej zjedz. Nie czekaj, nie ma z wagonem nic wspólnego oprócz identycznego zapisu

- eka
- Posty: 18257
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Amerykan, cz.6
Ameryka.
Amerykanin.
Amerykaniec, amerykan... ciekawe skąd taka nazwa wagonu i ciastka.
No szkoda, że bez związku. Przeżyję : )
Amerykanin.
Amerykaniec, amerykan... ciekawe skąd taka nazwa wagonu i ciastka.
No szkoda, że bez związku. Przeżyję : )
- Hardy
- Posty: 1723
- Rejestracja: 06 sie 2017, 14:32
- Płeć:
Amerykan, cz.6
Nazwa wagonu pewnie pochodziła od kraju, gdzie się takie po raz pierwszy pojawiły (ale to moje gdybanie).
Nazwa ciastka? Może od tego, że wygląda jak latający spodek Obcych... a w USA ( w latach 40/50. XX w.) był to modny kierunek SF i pełno komiksów z takimi spodkami
Nazwa ciastka? Może od tego, że wygląda jak latający spodek Obcych... a w USA ( w latach 40/50. XX w.) był to modny kierunek SF i pełno komiksów z takimi spodkami

Ostatnio zmieniony 27 mar 2021, 19:57 przez Hardy, łącznie zmieniany 2 razy.
- eka
- Posty: 18257
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Amerykan, cz.6
Pamiętam, że kiedyś sprzedawano amerykany w wersji podwójnej, były to dwa ciastka sklejone lukrem rozsmarowywanym po ich płaskiej powierzchni - i faktycznie wtedy trochę przypominały dysk UFO : )
Znane są w Polsce jeszcze pod nazwą amoniaczki oraz amerykanki. Być może (brak twardych danych) są ciastkami wypiekanymi w USA, stąd i nazwa.
Tak wyglądają i przy okazji jest przepis. Zamierzam z niego skorzystać : )
http://misiowamamaasia.pl/amerykany/
Znane są w Polsce jeszcze pod nazwą amoniaczki oraz amerykanki. Być może (brak twardych danych) są ciastkami wypiekanymi w USA, stąd i nazwa.
Tak wyglądają i przy okazji jest przepis. Zamierzam z niego skorzystać : )
http://misiowamamaasia.pl/amerykany/
- Hardy
- Posty: 1723
- Rejestracja: 06 sie 2017, 14:32
- Płeć:
Amerykan, cz.6
Tak, pamiętam te podwójne ciastka amerykany. O nich właśnie pisałem, jako o "spodkach" 
