Podróż po prośbie
Sentymentalnie, śladami kolejowych mostów. Zlikwidowane bezpowrotnie połączenia. W deszczu widać wyraźniej smugi na zmurszałych wioskach. Zasuszone staruszki monotonnie kiwające głowami. Bezzębne usta mielą słowa. Papkę bez znaczenia.
Może dlatego czasami śnią mi się umarli. W czystych prześcieradłach. Dlatego nie chcę nadawać imion kotom. Niezrozumiała symbolika.
Jak wyczytałem w mądrej książce zaczynamy się rozkładać od krocza. A tu tyle gadania o miłości.
A pomiędzy filarami ciemne miejsca, podobno właśnie tu odchodzą wszystkie obietnice. Niespełnienie ma smak budyniu czekoladowego – sam nie bardzo rozumiem.
Nie czytaj mi mamo — już nigdy nie uwierzę w Mikołaja. Szczególnie świętego.
Nie jestem poetą
Bezruch się rozwija, postmodernistyczne – zasłyszana fraza, powtarzam ze słuchu, więc
istnieje możliwość pomyłki.
Do jasnej cholery – buntownikiem też już nie jestem, nie wysyłam smsów do nieba i piekła.
Może czasami bywam niegrzeczny dla staruszek, ale usprawiedliwia mnie nieznośna lekkość, albo coś w tym stylu.
Już się nie upijam do nieprzytomności, coraz rzadziej kłamię. Pomijając sytuacje bez wyjścia, przykładowo w podmiejskim autobusie, bez biletu.
Pisuję tylko w nocy, skrupulatnie przeliczając słowa. Za pomocą wzoru na pole kwadratu.
Obserwuję gwiazdy, uśmiecham się do dziewcząt nie pragnąc ich wykorzystać.
Dużo czytam. Oczywiście z górnej półki, wspinam się do niej na palcach.
Kupując prezerwatywy nie rzucam głupich uwag. Zbieram pięciogroszówki, na gorsze czasy. Oglądam telewizję, szczególnie programy informacyjne. Może nawet staram się zrozumieć.
Bez przeklinania.
Śmierć ostatniego doręczyciela
Listonosz zapętlony w łańcuch, na ostatnim piętrze pchlego cyrku wydyszana formułka: Dzień dobry. Poczta. Październikowe wiersze. Awizowane – adresat odszedł w niewiadomym kierunku.
Kupka liści zmieciona do skrzynki, plucha powoduje dreszcze. Początek grypy.
A tu rachunki. Druki reklamowe. Czasami nawet listy. Pisane odręcznie.
Maligna na półpiętrze, dokładnie pomiędzy życiem prywatnym a służbową czapką.
Ciężka torba, w domu przesłodzona herbata, kolekcja znaczków i zużytych stempli.
Podobno nie ma takiego miasta, tak twierdzą panie z okienka. A ja muszę wysłać jesień
i ciepłe skarpetki. Do Londynu. Na Piccadilly Circus, jak najbliżej Soho.
Tymczasem doręczyciela dręczą koszmary, buty przyciasne. Pierwsze i ostatnie zejście.
Z wyznaczonej trasy pocztowca.
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
[email protected]
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.
Benjamin Franklin
UWAGA!
KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!
Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
A oto wyniki
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
Telegramy do Laponii
-
- Posty: 5196
- Rejestracja: 21 lis 2011, 12:02
Telegramy do Laponii
Ostatnio zmieniony 09 wrz 2020, 09:17 przez Marcin Sztelak, łącznie zmieniany 1 raz.
- eka
- Posty: 18257
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Telegramy do Laponi
Laponii - chyba że o inne miejsce chodzi.
_____________
Tryptyk. Autor we wspomnieniowej podróży. Liryczne dziecko, poeta, śmierć poety-doręczyciela.
Smutek wieje tu na przestrzał. Cel i sens pod umierającymi liśćmi.
Jesień - ulubiona pora gorzkiej poezji.

_____________
Tryptyk. Autor we wspomnieniowej podróży. Liryczne dziecko, poeta, śmierć poety-doręczyciela.
Smutek wieje tu na przestrzał. Cel i sens pod umierającymi liśćmi.
Jesień - ulubiona pora gorzkiej poezji.

-
- Posty: 5196
- Rejestracja: 21 lis 2011, 12:02
Telegramy do Laponii
Oczywiście i uciekło, dziękuję
- Lucile
- Posty: 4854
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
- Płeć:
Telegramy do Laponii
Lubię takie pisanie, Marcinie.
Ukontentowało i poruszyło mi zmysły to poetycko-prozatorskie trio. Rozsmakowuję się i już sama nie wiem, która odsłona podoba mi się najbardziej.
W pierwszej, IMO, do głosu dobija się synestezja. No tak – niespełnione obietnice to cierpki smak niesłodzonego budyniu z gorzkiej czekolady. Dobre. Ale już utracenie wiary w św. Mikołaja – smutne, bardzo smutne. To jakby utrata ufności i pewności (że zawsze tak będzie) niewinności dzieciństwa.
W drugiej odsłonie, już liznąwszy smak życia, przebija lekkie rozczarowanie, pokryte odrobiną sarkazmu i różnorakiej – nabytej i przerobionej wiedzy, np. ta nieznośna lekkość bytu. Rozczarowanie, ale jakby stopniowe pogodzenie się z otaczającą rzeczywistością. Tak już jest… i nie ma co toczyć walki z wiatrakami.
Tytuł ostatniej odsłony mówi wszystko. Schyłek, koniec. Już nawet „nie ma takiego miasta”, więc dosyć… pora zejść z utartej ścieżki. Czyżby pierwszy poważny bunt.
Bunt jesieni życia.
I jeszcze ten mroźny tytuł całości. Znamienne.
Oj, podobało się, podobało.
Serdecznie
L.
Ukontentowało i poruszyło mi zmysły to poetycko-prozatorskie trio. Rozsmakowuję się i już sama nie wiem, która odsłona podoba mi się najbardziej.
W pierwszej, IMO, do głosu dobija się synestezja. No tak – niespełnione obietnice to cierpki smak niesłodzonego budyniu z gorzkiej czekolady. Dobre. Ale już utracenie wiary w św. Mikołaja – smutne, bardzo smutne. To jakby utrata ufności i pewności (że zawsze tak będzie) niewinności dzieciństwa.
W drugiej odsłonie, już liznąwszy smak życia, przebija lekkie rozczarowanie, pokryte odrobiną sarkazmu i różnorakiej – nabytej i przerobionej wiedzy, np. ta nieznośna lekkość bytu. Rozczarowanie, ale jakby stopniowe pogodzenie się z otaczającą rzeczywistością. Tak już jest… i nie ma co toczyć walki z wiatrakami.
Tytuł ostatniej odsłony mówi wszystko. Schyłek, koniec. Już nawet „nie ma takiego miasta”, więc dosyć… pora zejść z utartej ścieżki. Czyżby pierwszy poważny bunt.
Bunt jesieni życia.
I jeszcze ten mroźny tytuł całości. Znamienne.
Oj, podobało się, podobało.
Serdecznie
L.
-
- Posty: 1157
- Rejestracja: 22 mar 2013, 18:11
Telegramy do Laponii
Marcinie, ostatnio śnię na jawie, za rzeczywiste sny. Twoje słowa porażają spójnością wrażeń, wyostrzeniem zmysłów. Wybacz dawno mnie tu nie było, nie czytałam wierszy... Jednak dobrze Cię czytać na nowo i po staremu... Pozdrawiam mz
Nic tak nie podcina korzeni szczęścia człowieka, nic nie napełnia go takim gniewem aniżeli poczucie, że inny stawia nisko, co on ceni wysoko.
» Virginia Woolf » Orlando
» Virginia Woolf » Orlando