• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Z Ź Ż

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
eka
Posty: 18257
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Z Ź Ż

#1 Post autor: eka » 19 lis 2023, 11:40

Jedno

Siedzi imię ponad chórami.
I bije w kreatorze.
W paździerze ubiera widzialne.
Nie pasie stokrotek pod krą.

Ono tam,
niezłomne,
czego chce?

____________________________


Noc


Z miasta wyjechali pod wieczór. Szukali sensu dla życia.
Spójrzcie na nich, siedzą w głębokich fotelach, oddzieleni
szerokością straconego czasu i szklanym blatem stolika.
Pod hotelowym sufitem patrzą sobie w oczy, tłumacząc
dlaczego i za co wciąż kochają. Wyznali, że:

on za spalone czajniki i próby zrozumienia świata,
ona za porządkowanie i potęgowanie jej chaosu, za mądrość,
wbieganie po schodach, trzask przekręcanego zamka, radość
przed dotknięciem, zrzucanie czarnych szpilek, ból pragnienia,
zamykanie oczu i za otwieranie, za wczorajszy szach,

i jej przerażony mat... a najtrudniej im było utrzymać się w bezruchu,
kiedy doszedł do ciepła gładkiej skóry, a ona do uśmiechu w spojrzeniu,
bo spełnić życzenie dzisiaj miał ten, kto pierwszy ruszy z miejsca
i dopadanie. Przegrał, porywa na twarde łóżko i sto razy wypowiada
jej imię różną nazwą, bo ona, śmiejąc się, taką karę mu wyznaczyła

i teraz skrupulatnie liczy swoje znane i mniej znajome twarze.
A później walczyli, rzucając w siebie jasnymi poduszkami, by na zgodę
wirować w uścisku, gdy upadli... jej biodra z mgły, jego oczy z wiatru.
Aksamit i grań. Raz wolniej, raz szybciej skaczą razem w tak niebywale Wysokie,
że nawet bóg-poeta Jemu nie sprosta – w nazwie nie utrzyma. Zazdrości.

Spod hotelowego nieba wyszli tylko raz, aby hartować kształt w chłodzie
porannej planety. Bez słów, zawsze pojemnych za mało, spada na nich rozumienie
kim są dla siebie i będą. Wracają długimi korytarzami, mijając puste pokoje,
a w obojgu – radość do życia, które stworzyło noc i postawiło razem w drodze.
Ta ich czułość w oczach.

___________________________________

odwaga

[.]

jeśli potrafisz
idź za mną tej jednej nocy
i przez ciemny horyzont
ściskaj moją myśl mocno
aż wytrącisz

krzyk
że przestaję być

__________________________


sensorium

rozpajęczenie pod korą
wpisuję do encyklopedii niewiedzy

tymczasem
wrotycz żółci sierpniowe łąki
pachnie jesienią i za nic ma moje
skończone nieprawdy

poza jedną
- nieusuwalną niepełnością wymiarów
którą dla własnego dobra
po prostu bagatelizuje


_______________________

piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii

jaaazda!
w punkt
fuck!
zero
fuck!
miejsce nieurojone
parujące trzewia


grzeczniej bo chcesz wiedzieć nie chcesz i nie kłamiesz... dno den gierka jesteś po to jesteś
by łacha drzeć z ciebie i dobrze zrobi kostucha zaproś wyręcz jak zwał tak zwał może
nie będziesz lub będziesz nie powiem wymyślając zero tam gdzie go nie ma
powołaliście mnie do istnienia
tok myślenia głupi
upi pi i i i


i znikł pan i się pojawi
kiedy
w chichot
wpadnę
logiki
fuck!

_____________________________


Oddamy ciepło

Zapraszam na pół szklanki ciszy z oceanu;
ciepło, leżę przy szklanym dnie i przez palce
beztrosko przepuszczam kolorowe ryby, białe meduzy,
i rosnące, przezroczyste bąbelki. Śmiesznie drżą.

Obiecaj, zanim Golfsztrom zabierze na północ,
wiersze jak ganek na spienionych dźwiękach, pokoje
kołysane i niezastaną wodę, bo kiedyś utonęłam.

Pod okiem starego dozorcy, jak dzieci
będziemy się wynurzać z siebie.
__________________________

strach i wróblęta


a gdyby nam się udało
być wzruszeniem bez końca
w Betlejem
i nad każdą losu kołyską

wtedy miłość szpetną talię trwań
rozłożyłaby z czułością
świat płynąłby wierszem
w jasną noc

dane by nam było
zobaczyć odwrócone lawiny
ujścia rzek w konstelacji Panny
i bezradną śmierć na kolanach czasu

nasze uśmiechnięte życie

___________________________


Rebelie

Dwa motyle na ciepłej skórze.
Szelest. Miękkim cieniem przesypywane strony lasu.
W upalne południe słoneczny zegar wiąże z jasną polaną.
Ugiął się.

Czas.
Tępy topór odcinający światło.
W czarnych zimach z karku zszedł na struny.
Nie ufam, kiedy luzuje ucisk,
tworzy go zmiana.

Gdy za wolno odkładam chleb, liże otwarte kości.
Nasza intymna więź. Zrzucone mosty.
– Tyle zostało – drwi.

Dawno złamał bezpieczne symetrie.
Falą przyboju przelaliście się przez dłonie.
Pod słoną pianą – szum i piach.


___________________________

wpadanie w metaforę

z góry kontynent stulonych pustyń
nie gnije nic nie wzleci nic
nawet ślad

z dołu
miękkie leje czułe wiry
obejmują stopy jak złoty piach
nienakarmione języki

na wprost
pewność skupia horyzont
a to w upał a to w lód

rozpuszcza się noc
za nami

___________________________

on

niczego nie tai
wszystkiemu urąga
postuluje beztroskę
myśli rozbiera

zbiór twoich wierszy

jedyny
którego nie potrafię zamknąć
wychodzi ze słów

_______________________-

@

podobno jeśli zostawić nieśmiertelnej małpie
włączony laptop to kiedyś w końcu wystuka
toczka w toczkę Hamleta

a co gdyby litery zdjęły kaganiec
i same w necie złożyły dramę
to czym
wiązana byłaby jej nieludzkość

na przykład czy tolerowałyby kropki
rozróżniały się bitem wielkim i małym
może uciekając od samotności w sieci
stadnie
na stronie świętego alfabetu
roiły sens w zderzeniach potencjału
kochały

i czy dla nich
mniej materialnych
my – martwe już bóstwa
od człekokształtnego słowa




______________________


pod wersem

leśne oczko
przy sitowiu cicho
kluczą sarnie ścieżki i mokre stopy
w deszczu lipiec rozkłada zielone mchy
uginają się jak niebo pod wzruszoną wodą
ostrożnie przygniatając bure obłoki

wolno piję lato

______________________________-


zdradzana

w labiryncie była prostotą
kiedy przychodził i zamykał drzwi
mówiła
no szybciej no chodź
cieszył się
jesteś racją istnienia pewną jak śmierć

ona
nagą i pulsującą być mocniej nie mogła
jeśli między szaro-krwawymi zasłonami
zbyt głębokie cięcia
(czego nie wziął pod uwagę)
powtarzała perfekcyjnie i bez znieczulenia

o tak
(przytakiwała głosom zza ściany)
oczywiście że brak poczucia własności
winien być surowo karany

najlepiej dożywotnią anatemą
z grona inteligentnych i wspaniałych



____________________________

rozpisanie

ten mężczyzna nade mną z uwagą
sczytuje ciało do białej kartki

kiedy pisze
każda litera jest kreską
na głodzie wrze
słowo bez kodu

ten mężczyzna wie
jak stąd mnie wypisać
z garści podrzucić obłokom
(chociaż wcale go nie kocham)


________________________



ANA


to nic
że niebo (kapsułka pełna literek)
jest płyciuchne

to nic
że my
Aktywni Niemal Analfabeci
składamy się z banałów karteczek pisemek
piosenek grafomanek i grafomanków

to nic
bo my – tekstopartacze
liga pustaków
partia ciemniaków
zakon hipokryzji z dzietnością dzienną
powyżej stroniczki
martwić się nie musimy
o sens

kadząc Słowu
(które już dawno wykopało ANA ze znaczeń)

________________________________________________


kulka

nocne niebo nie ułożyło się samo
wiele musiało minąć
bym gładko obracała między palcami
błękitną kulkę
jest ciepła i nawet kiedy milczysz
rozjaśnia bez upewnień

wirując zrzuca sprzeczne myśli
tak jak nagły obrót ciała
krzykliwe dzwońce z parapetów

i nie wierzy
że w moich snach
oddycham za umarłych

____________________________________


Epikryza

Przekartkowane lato kojarzy się w zgodzie
jedynie z kalendarzem; szczepienia ochronne
i komplikacje - powszednia część świata.

Na rdzawym biegunie, splecionym z jesienią
palcami chimer, mądrzejsi o milczenie
stawiamy lampę oliwną. Chcesz światła?

Trudno będzie znieść jego tkankę otaczającą noc,
nie pomogą uciskowe opaski na ciemnościach.
Puls zwalnia... mów do mnie, otul ciepłem, a może

nie przegramy jednokrotnym zapisem; nawet jeśli
szron na skórze zamieni wilgoć w diamenty,
wiosną położę się obok ciebie na krze.

(to nic że pisklęta w nas
będą zbyt słabe aby obrócić ją w puch)


________________________________

Kradnie mnie przeszłość


robiłeś mi zdjęcia pod światło. portrety ze słońcem
lub stuwatową żarówką. w nieostrych konturach
półmroczne twarze, cienie miękkie i groźne.
twojemoje są tylko nasze – w szeptach
nad niedoświetlonym bólem
czułość jak powódź. pamiętaj.

piekło, które przeżyjesz,
minie.


_________________________________


Drgania

Nie pyta.
Wkłuwa się do biegu tysiąca drobnych igieł, do amfilady
otwierających się drzwi i nieskazitelnych prześcieradeł,
odwraca.

Słyszę, że jestem,
że małym rudzikiem, gdy inne skrzydła
dawno w nim umilkły, krążąc w słońcu,
złotym cieniem otulałam jego sen;
a teraz – szepcze – skamieniałaś
przez niego, na tej złej drodze
daleko ode mnie.

*
– Czemu nie dajesz jej odetchnąć,
draniu, zdeptałbym cię,
gdyby nie ona.


__________________________________


pokora

trzynastoletnia Kaja już nie chce być malarką
sędzią ani architektem
uklękła przy kamieniu na którym siedzę
i z powagą domaga się przepisu
na genialne powieści „bo wiersze to wie pani
nie jest łatwo układać”

w przedpołudniowym słońcu opowiadam
bzdety o Masłowskiej
o literackich portalach
polonistyce
a długie rozpuszczone włosy Kai
tańczą na moich kolanach

i wiedzą lepiej



Fuck!

łżą ładne wiersze
nadprogowo
wypracowany dil z metaforą i ogładą
plass
plass
śliczności – subtelnie podświetlone

a w chałupach i na salonach
wiekuje naczelna wszapoida
żre wszystko nienasycony starotwór
(naświetlania etyką i chemia związku bezradne)
od Kaina przez Auschwitz – wszędzie
z nami
pisze człowieka

pogarda
_____________________________

W łuku


Ty.
Świt w zanadrzu, lustro studni i zmierzwione dno, mocno
bądź o siebie opartym; przynieś zapach ubogiej łąki,
ziarno bólu, zbutwiały liść, bo kiedyś
przejdziesz

jak ja,
przybysz spod szelestu symetrii, z polami
do których nie dotrzesz, starszy o eony, w walce
o zaistnienie granic, w rojowiskach bez pszczół,
z lotu, bez zanurzania – obejmujący.

__________________________


Ona


Jest w drżeniu szybko skreślanych podpowiedzi,
owczarnię ma w źródłach i zaciekłych deszczach.
Nosi je w sobie po królewsku i po pastuszemu.

Smaga drwiną, bo słowa w letargu obrażają.
Z perłowego wnętrza dłoni bywa że przeniesie
niecierpliwość w zachwyt, ból w ostry granit,

emocje w gorące skórki chleba, ale to jej wybieg,
pozór spełnionego nienasycenia. Może przeprosiny,
jakże niedbałe.

______________________________


Lokatorka

chciałabym ułożyć się w sobie wygodnie
ale ta młoda
piękna kobieta w głowie
nie chce się przesunąć
mądrala

gdy poranne lustro
spycha ją na twardą podłogę
jak kotka
unosi wysoko grzbiet lub prycha
nadąsana

kiedyś cię wykopię spod każdego snu
i będę wygrana bo bez żalu
stara
_________________________________-

Hossa

Kiedy do końca rozprowadzisz mnie na języku,
napisze światu arcydzieło.
A wtedy Rilke zdejmie kapelusz,
oczy odzyska Homer,
odabsurdzi się Sartre w murze,
i może...

ja, tobie Panie,
zaległe metafory od wynajmu
(nie tylko ciała)
umorzę.

____________________

zanim wtrącił się świat


trzeba nam było
dopełnić się pod żebrem czasu
tak nieodwołalnie
razem wyskoczyć z oddechu

i nic by nie zraniło

____________________________-

Kto mnie weźmie

z nocy ciemnej
może cisza
może

śnieg

rozdzielę się nim
rozbielę by opaść bez winy
na ciebie

na świat

_______________________________-


balast



zgaś światło
w oczy kładź więcej
wciąż więcej ujemnego ciężaru
ciemności
która wpada w nas niczym balast
łagodny dozorca trzymający przestrzeń
wokół słonecznego zegara

zgaś światło
poczujesz jak tajemnicą lekko ucisza
cały ten cyrk
tandetny zgiełk
targi i utargi świecących atomów

dziewczynko moja
kiedy nad oliwną lampą w oknie
umierają nocne motyle
zgaś ją
naga wyjdź

ciemność ocala


______________________________


Nienawidź


Jestem tym, co wysokim dźwiękiem rozbija pręt
wbity w piętę albo igłę w oku.
Nie szlochaj.
Od zawsze bezradność przekuwam w potęgę,
miękkość w górski potok,
serce w czysty kryształ bez skazy niemocy.
Kruszę wszystko, co boli.

Biegnij we mnie.


___________________________

Sznurki

Przebić się przez konwalie,
odnowić podnajem bielonego kwiatostanu,
cel - czyste zasiedlenie

uwiązane, zielone, pachnące.
I szeleszczą jedwabne:
pozbyć się, przesadzić

lokatorów do kubka z ciemno kipiącym piachem.
Zbierają siły albo czekają na wiatr.
Strząśnie.

__________________________

Rutyna


Coraz ciężej. Nad planetą chmura słów
usypia myśl, zapach kawy,
zamknięte drzwi.

Idź już.
Wejdź w głód,
w ścięgno przed skokiem,

i tam
czujnie przy ciepłej krwi
drąż
nasze ledwo uchylone.

________________________



pewność

nawet wtedy
spod mrocznych ciosów
kiedy myśli doświadczały jak nisko
schylać się potrafią
i podźwignąć ile

wysklepiał się czas z radości
nie tylko spojrzeń
przestrzeń
spijaliśmy między oddechami

*
to kobieta twego życia
a to mężczyzna za którym iść powinnaś
– rzucił zawiany gość
mijając nasz stolik Pod Wszystkimi Gwiazdami

____________________________


w niepojęte


ach jak spokojnie wnikamy
bez oczu
powietrza i ust

trzeba kochać aby nas mieć

___________________________


zobacz co dla ciebie mam


multum pytań gdy sen morzy
krzyk nad świtem
miód w poranku
cytrynowe przedpołudnie
kpinę z prawdą
chłód na upał
sto dni w studni...
wierszy wiadro

upijemy się wersami
puent nie będzie
połknę żal

__________________________


Anioł


Tul się do niego, tul, ale ostrożnie,
podług jego woli. Widziałaś, małe serce
nawet stracha na wróble się boi.
Drży, trzepocze, więc proszę...

Skurcz się, malej, malej w umyśle do wymiaru piąstki.
Wypuść z niej wszystkie klatki, kamienie, chmury
czarne od śrutu. Ziarno pożycz od słonecznika,
rozsyp na parapecie.

Może przysiądzie na otwartej dłoni,
tulić się pozwoli.
Zaczekaj.


__________________________


Supernowa

... śpij nasz świecie, śnij
(Ks. Nowego Prawa 7,7)


za 23 i pół obrotu wokół Słońca znikniemy
położyliśmy więc kamień węgielny
Czasu przed Zagładą
(trwamy trwamy trwamy)

zintegrowane rządy ustanowiły Nowy Eden
bez grzechu pierworodnego
rozpylana chemia zabiła rozrodczość
środki przeznaczone na zbrojenia i inne ciemności
przekierowano na darmowe leczenie bólu ciała i umysłu
(trwamy trwamy)

ale i tak wielu z nas poddało się eutanazji
ogłaszając swoje zwycięstwo nad gwiazdą

nikt nie głodował nie kradł nie zabijał
wszystko za darmo
kończący się świat za sprawą
nieprzekupnej sztucznej inteligencji
rozdzielał się sprawiedliwie
(trwamy)

ludzie znikali w domach lub świątyniach
wymarł hedonizm i konsumpcjonizm
tylko nienawiść wobec gwiazdy
dalekiej i nieświadomej swej przemiany
bezsensownie rosła

przy okazji braku wyjątków (ocaleć nie mógł nikt)
wreszcie odpuściliśmy sobie i innym
przed wspólnym końcem w powszechnej równości
człowiek i świat – brzmiało godnie
zachwycała każda licha grudniowa stokrotka
i pajęcza nić (trwały)

znudzona Kloto przędła jeden wzór
- więc urodziliśmy się by szybko umrzeć -
wzdychali najmłodsi z nas
smutni piękni dwudziestoletni
zazdroszcząc pomarszczonym i przeżytym

znieczuleni opiatami celebrowaliśmy czułość
aż pospolitą się stała
pewnie dlatego
na tydzień przed Zagładą w centrach
i na przedmieściach z taką rozkoszą
wylewamy cudzą krew

piekło nie chce się wyludnić – szepczę
wyciągając nóż spod twojego żebra
było wciąż nie nucić
śnij nasz świecie
śnij

___________________


Rozłąki



Nad mogiłą cicho, bez żegnaj, liść porzuca gałąź.
Jakże posmutniała. Biedna, nerwowo przelicza
złociste maluchy. Jak przeżyje rozstanie,
gdy wszystkie odlecą?

Czarna, naga, bezlistna, przez wiatry smagana,
dotykiem mrozu ścięta, zapłacze się sama.
Zawieruchy zapragnie, zamieci, zawiei,
by pod ciężarem śniegu runąć pod pień
i zgnić...
jak martwe dzieci.

________________________

jak się rozpadać

yes yes yes puchnie na języku
inteligentnej ćmydrwiny
jak ona celnie elokwentnie
lotem jednostajnie koszącym
doszarza rozpadliny umysłów
kocha się z nimi
by zepchnąć z krawędzi

od początku
„ćmy były na twarzy przepaści” *
później
w jej zimnych ustach

nie daj się połknąć
czeluść wzbiera
pluje drwiną aż do słońca

nim śliski gejzer runie – zaczep się o rzekę
o jej świeży dotyk lub o zapach tataraku
rój bez pszczół
suitę białych chmur
zawsze
o nie swój początek

i trwaj w tym gambicie trwaj bo lepiej rozpadać się
w zachwycie


* Biblia Królowej Zofii (Genesis)

______________________________________-

Tuzinami leżą

bo większy zabiera mniejszemu rzekę
pole i drogę przez bagna
i domy dużo domów
i niebo też mu odcina
zamyka morze

jest większy – może i korzysta
tylko dziwak by nie wykorzystał
dużych i małych ludzi mniejszego
i grubych ziaren pszenicy
i... i... i... (dopisz)

większy w setnym dniu wojny
ma więcej czasu i przyszłych trupów
też ma więcej

wielkiego w zabieraniu zatrzyma tylko Większe
to takie proste
i nadal nie do pomyślenia
przynajmniej
trzeciego czerwca anno domini 2022

_______________________

Dla nas

Wyłącznie proste wieczory i sny w kamiennym spokoju,
a jeśli wyświetla się lęk, to tylko z obawy spotkania.
Nigdy nie wiadomo, z czym może przyjść człowiek.
Szkoda, że nie możesz być.

Na polanie nie straszy czas ani odległość.
Umeblowałam skończony kosmos.
Dwa zwinięte w kłębek sierściuchy na fotelach.
Nic nam nie grozi – mruczą. Pliszka za okiennicą
zbudowała gniazdo, sześć gardziołek na głowie.
Na stary klon po zmroku podlatuje sowa.

Dwie sójki zasiedliły świerki wokół polany.
Dzisiaj myszołów na starej studni dopadł mniejszą,
druga tak rozpaczliwie miotała się, próbując go odgonić.
Wzbił się z ofiarą w szponach, kiedy wybiegłam z domu.
Biedna, leciała nad nimi, krzycząc przeraźliwie.

Patrz na mnie, gdy się boję.

______________________________

Czarny miód

dojrzałość wraca
z wiadra pełnego porzeczek
wyjmuje ślimaki i przeprowadza na łąkę
jeszcze nie wie co począć
z plastrami miodu w kominie
spójrz
znowu od rana dym dzikich pszczół
dobrze że lato gorące

czuje ze jest bardziej
gdy suche gałęzie
wpycha wnykom w paszcze

w nocy klęka
pod ciężarem piękna
najwyżej oświetlonych dróg
a jutro
zacznie oswajać choroby
w końcu trzeba zniknąć z pogodą

______________________________

Smak

Bułka gryziona na ratyzbońskim Kamiennym Moście,
kupiona w nadbrzeżnym sklepiku, ciepła i chrupiąca,
ciągle nie pozwala o sobie zapomnieć. Smakowała
odzyskanym, szczęśliwym wierszem.

Chcesz? - zapytałam. Zaprzeczyłeś.
A wtedy przez surową prostotę romańskich przęseł
i ciszę usypiającego Dunaju, jak taran
przebiło się serce katedralnego dzwonu.

Oczy pewnie miałam jak spodki,
bo szczelnie zamknąłeś je w ramionach,
a w ustach ostatni okruch.

____________

Powtarzalność

I tak w koło, Macieju, wbiłeś się w koło
samsary. Może w końcu pójdziesz
ośmioraką ścieżką, by łagodnie
skoczyć w ocean nirwany.

_________

Punkt widzenia

Dziób ma ostry, gniew drwiący, śmiech
strupiały, wyniosły, zawsze myśli,
że w patrzeniu jest ponad.
Nad wszystkim.

A jak mnie widzi biedronka,
żwawo schodząc po łydce?
Co wywęszy woń łąki,
podbiegając pod skórę?
A czy leśne pająki, łącząc krzaki,
gałęzie i drzewa, czują respekt,
gdy zbliża się Ewa?

Ma mnie w nosie powietrze,
słońce też nie dostrzega. I nie
o mnie na ścieżce czarny kos
teraz śpiewa.

______________________

odgoń

teraz śpiewa asylabizm
ładując kolejne frazy w krzywy las
bez korzeni
za to pod boską chmurą
która z przodu jest lwem
pośrodku kozą a od tyłu wężem

tutaj wkrótce
zapłoną chimeryczne wierzchołki
tli się powietrze

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18257
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Z Ź Ż

#2 Post autor: eka » 19 lis 2023, 11:41

formowanie

znikamy lub w nas się przegląda
nić nieprzerwana

a jeśli tak... jaka myśl prowadzi sprawy czemu stawia na stole
świece w gryczanym miodzie i chleb kroi z wersów
gdy wyobrażeniem idą zielone rozlewiska jak myślisz

czy w weneckim lustrze
już nas obserwują widoki na przyszłość


__________________________


Lato i jesień


W przyszłości, której nie było, jesień skarży się w liście
na lato zielone, bo drań, chłystek szybki, niecnota,
zdziera z niej kolor i nie będzie złota.
W kwiaty odwraca kolczaste kasztany, ponadto,
czyli: łąki pylone tabunem motyli,
i mnożą się kleszcze,
i jeszcze komarzyc naloty, wiadomo... kłopoty.
Gdzie nie wejdzie – spiny. Dzień nie odpuszcza,
żąda odpłaty za nadgodziny. A rankiem noc się użala,
bo jej ciemność okropnie zbiedniała.

Jesień przysięga, że lipca nie chciała:
– Od końca września czekam na zimę.
Ratunku, pomocy!
Niech czas normalnie po kole się toczy.
Zaborcze lato ze mnie się śmieje!

Jak jej odpisać? Chwytam liść klonu. Wyjmuję szminkę,
rysuję serce i puszczam z wiatrem.
Niech wyzdrowieje.

_____________________________________


cień

oto władca

syn upalnego słońca i chmury
który chłodzi barwę
nie wygrasz z nim
w południe na stromej łące
studzi jaszczurcze skórki

z niczego jest

______________________

ODPOWIEDZ

Wróć do „eka”