Zapewne buntownikom przyświecały różne, szczytne idee, jednak wszelkie rewolty kończyły się wskoczeniem w kapcie starej władzy przez tychże buntowników. Widać jest we władaniu coś, co zniewala władających, choć zapewne to bycie rządzącym jest zniewoleniem przyjemniejszym, niż bycie rządzonym. Zazwyczaj ten, który jest przy władzy żyje na koszt władanych, a to znacznie wykracza poza samą jeno przyjemność. To sposób na życie. Łatwiejsze życie. Nie jest jednak tematem naszej dyskusji sam sens władzy, lecz sens istnienia religii.
Czy aby na pewno przeczytałeś dokładnie chociaż jedno? Jakie?
I nie wykluczają.
Nie bez powodu w tym wątku pojawiła się fizyka kwantowa. To jedna z najnowszych dziedzin wiedzy i to właśnie ona zdaje się być najbliższa stwierdzeniu, że nie możemy wykluczyć, a nawet jesteśmy bliżsi, niż kiedykolwiek potwierdzenia istnienia jakiejś inteligentnej siły, która zawiaduje materialnym światem.
Czy jest to Bóg? To zależy, jak ową siłę nazwiemy, na pewno jednak nie ma ona nic wspólnego z brodatym staruszkiem mieszkającym na chmurce.
Tu się z Tobą zgadzam. Ale tego nie wymyślił żaden Bóg, tylko twórcy religii. To oni wymyślili baśń o cudownym narodzeniu i życiu niejakiego Chrystusa, jego śmierci zaś przypisali jakieś zagmatwane "odkupienie". O tym żadne pismo, ani stare, ani nowe, nie wspomina ani słowem. W tej dyskusji próbuję udowodnić, że wiara i religia to dwa różne pojęcia, choć trwale ze sobą powiązane. Ta druga bowiem nie mogłaby istnieć bez pierwszej. Odwrotnie - bez problemu. Dla poparcia tezy przytoczę słowa dwóch ludzi, obu myślących, choć diametralnie różnie:
1. Dla ludu religia jest prawdą, dla mędrców fałszerstwem, a dla władców jest po prostu użyteczna. - Seneka Młodszy,
2. Wiadomym jest jak wiele my i nasi zawdzięczamy baśni o Chrystusie. - Giovanni de` Medici, znany szerzej, jako Leon X, papież KRK.