fr.1
— Przez te wszystkie lata nie mogłem o niej zapomnieć — szepnął.
Był blady. Usta mu drżały.
— Powinienem to wszystko opisać. Bóg mi świadkiem, że chciałem, ale ilekroć pochyliłem się nad kartką papieru z tym zamiarem, zbierał we mnie taki żal, że nie mogłem... Nie mogłem utrzymać w dłoni pióra. Wyobrażasz to sobie? Więc tylko cichutko szlochałem, za nią, za uczuciem do niej, za tym wszystkim, co we mnie obudziła i co pragnąłem jej powiedzieć, czego nie wyznałem. Dziś jestem zmęczony, ale wtedy... wtedy czułem w sobie moc prawie czarnoksięską.
— Miłość uskrzydla, panie Aleksandrze. — Uśmiechnęłam się, a on spojrzał na mnie z uwagą.
— Powinnaś pisać. Nie rezygnuj — powiedział. — Niebieskie słoneczniki widzą tylko nieliczni.
***
Poznałam go w pociągu jadącym do Zakopanego. Przez znaczną część drogi milczeliśmy jak zaklęci rycerze spod Giewontu, czekając, aż coś nas przebudzi z letargu i otworzy nasze serca na siebie. Tym czymś była nienabita tytoniem fajka, którą pan Aleksander trzymał w ustach i co jakiś czas z lekka pykał.
— To z przyzwyczajenia — poinformował, przyłapując mnie na tym, że mu się bacznie przyglądam.
— Mój dziadek miał taką... – odparłam z lekkim zakłopotaniem. — Gdy rzucił palenie, często trzymał ją w ustach podobnie jak pan... z przyzwyczajenia! — dodałam już głośniej, zatajając oczywiście przed nieznajomym fakt, że dziadek Stanisław nadal używa fajki, głównie w długie, zimowe wieczory, kiedy za oknem huczy mroźny wiatr. Wtedy duchom nie chce się łazić po świecie i straszyć. Wolą siedzieć przy kominku i czytając książkę albo wspominając stare dzieje, pykać fajkę, choćby i tę nienabitą tytoniem.
— Moje drogie dziecko, chcę cię o coś zapytać. Właściwie od początku naszej wspólnej podróży to pytanie chodzi mi po głowie, ale nie miałem śmiałości… — zaczął dość niepewnym głosem. — Niebieskie słoneczniki... Widzisz je czasem, prawda?
— Skąd pan wie? — zapytałam zdziwiona, czując, że mi serce przyspiesza.
— Przypominasz mi po prostu kogoś...
— Kogoś kto widział niebieskie słoneczniki? — przerwałam mu z niedowierzaniem.
— Tak, ale to było bardzo dawno temu...
Niebieskie słoneczniki... A więc nie tylko ja je widuję na jawie i we śnie! Jest... Był ktoś, kto widział je także!
Pola niebieskich słoneczników, otulone ciepłem sierpniowego słońca, lekko kołyszące się na wietrze…
***
— To, że je widzisz, świadczy o twojej wyjątkowości — powiedziała babcia Franciszka, gdy ujrzałam po raz pierwszy niebieskie słoneczniki i wystraszona, a zarazem pełna jakiegoś niewyobrażalnego szczęścia przybiegłam do niej, powiernicy moich dziecięcych trosk.
Nie wydawała się być jakoś szczególnie zdziwiona tą wiadomością, przeciwnie, uśmiechnęła się i ze spokojem oznajmiła:
— Nie każdy je widzi. To wielki dar, dziecko!
— Dar? A więc mogę go odrzucić albo komuś oddać, jeśli będzie mi z nim źle? — dopytywałam z wypiekami na twarzy.
— To dar, który musisz przyjąć i pielęgnować w sobie za wszelką cenę, choćbyś miała poświęcić wszystko, co ma dla ciebie wartość.
— Nawet was? — Nie dawałam za wygraną.
— Tak, moje dziecko... Wszystko! Nawet największą miłość, największe szczęście... — tłumaczyła, delikatnie ściszając głos, jakby nie chciała, aby usłyszał nas dziadek, który jak zawsze bujał się w fotelu na werandzie i czytał książkę.
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
[email protected]
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.
Benjamin Franklin
UWAGA!
KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!
Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
A oto wyniki
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
Ekspres do kawy cz. XXXVII - Niebieskie słoneczniki
- Alicja Jonasz
- Posty: 1765
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
Ekspres do kawy cz. XXXVII - Niebieskie słoneczniki
Ostatnio zmieniony 15 sie 2024, 20:38 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 1 raz.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- eka
- Posty: 18257
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Ekspres do kawy cz. XXXVII - Niebieskie słoneczniki
Pamiętam : )
A nawet pociągnęłam w mini - Czwarty nieczuły ja.
Dzięki, Alicjo, za inspirację i za to coś, co uśmiecha serce.

A nawet pociągnęłam w mini - Czwarty nieczuły ja.
Dzięki, Alicjo, za inspirację i za to coś, co uśmiecha serce.

- Alicja Jonasz
- Posty: 1765
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
Ekspres do kawy cz. XXXVII - Niebieskie słoneczniki
czytałam


Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Alicja Jonasz
- Posty: 1765
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
Ekspres do kawy cz. XXXVII - Niebieskie słoneczniki
fr.2
— Panie Aleksandrze... — szepnęłam z przejęciem, kiedy wychodził już z przedziału. — Panie Aleksandrze, jak miała na imię ta dziewczyna? Ani razu nie wymienił pan jej imienia.
Zatrzymał się w korytarzu. Nie widziałam jego twarzy, lecz czułam, że moje pytanie, rozmowa ze mną, całe to spotkanie, mocno go poruszyły. Nie mógł zapanować nad drżeniem ramion. Dłoń kurczowo zacisnęła się na rączce walizki.
— To dla mnie ważne — dodałam już nieco spokojniej.
Nie odwrócił się. Stał w milczeniu przez dłuższą chwilę, jakby się wahał, po czym wyksztusił z trudem:
— Franciszka... Miała na imię Franciszka.
Pan Aleksander wysiadł w Białym Dunajcu. Nigdy potem już się nie spotkaliśmy, choć wielokrotnie podróżowałam tym pociągiem. Wierzę jednak, że pewnego dnia nasze drogi znów się zejdą i porozmawiamy. Mam mnóstwo pytań...
***
— Babciu, znasz... znałaś może jakiegoś Aleksandra? — pytam, gdy we dwie siedzimy na werandzie w jeden z tych ciepłych, sierpniowych wieczorów, kiedy najcudniej brzęczą świerszcze, a maciejka pachnie tak obłędnie, jak gdyby świat miał się skończyć już nazajutrz.
Babcia milczy. Ze spokojem łuska zielony groszek do miski, jakby nie słyszała mojego pytania, uśmiecha się tylko dobrotliwie, i nagle...
Nagle rozpływa się w powietrzu, jak to mają w zwyczaju czynić duchy, kiedy dokądś się spieszą.
Nigdy nie wiem, kiedy ponownie wyłoni się z Niebytu, by wypełnić ciepłem pustkę, którą na co dzień noszę w sercu, ale to, że wróci, jest tak samo pewne jak to, że znów, na jawie albo we śnie, ujrzę niebieskie słoneczniki.
— Panie Aleksandrze... — szepnęłam z przejęciem, kiedy wychodził już z przedziału. — Panie Aleksandrze, jak miała na imię ta dziewczyna? Ani razu nie wymienił pan jej imienia.
Zatrzymał się w korytarzu. Nie widziałam jego twarzy, lecz czułam, że moje pytanie, rozmowa ze mną, całe to spotkanie, mocno go poruszyły. Nie mógł zapanować nad drżeniem ramion. Dłoń kurczowo zacisnęła się na rączce walizki.
— To dla mnie ważne — dodałam już nieco spokojniej.
Nie odwrócił się. Stał w milczeniu przez dłuższą chwilę, jakby się wahał, po czym wyksztusił z trudem:
— Franciszka... Miała na imię Franciszka.
Pan Aleksander wysiadł w Białym Dunajcu. Nigdy potem już się nie spotkaliśmy, choć wielokrotnie podróżowałam tym pociągiem. Wierzę jednak, że pewnego dnia nasze drogi znów się zejdą i porozmawiamy. Mam mnóstwo pytań...
***
— Babciu, znasz... znałaś może jakiegoś Aleksandra? — pytam, gdy we dwie siedzimy na werandzie w jeden z tych ciepłych, sierpniowych wieczorów, kiedy najcudniej brzęczą świerszcze, a maciejka pachnie tak obłędnie, jak gdyby świat miał się skończyć już nazajutrz.
Babcia milczy. Ze spokojem łuska zielony groszek do miski, jakby nie słyszała mojego pytania, uśmiecha się tylko dobrotliwie, i nagle...
Nagle rozpływa się w powietrzu, jak to mają w zwyczaju czynić duchy, kiedy dokądś się spieszą.
Nigdy nie wiem, kiedy ponownie wyłoni się z Niebytu, by wypełnić ciepłem pustkę, którą na co dzień noszę w sercu, ale to, że wróci, jest tak samo pewne jak to, że znów, na jawie albo we śnie, ujrzę niebieskie słoneczniki.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- eka
- Posty: 18257
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Ekspres do kawy cz. XXXVII - Niebieskie słoneczniki
czy chcę, by moi najbliżsi wiedzieli o mnie wszystko? A szczególnie wtedy, gdy zniknę?
Oj, nie. I tu wcale nie chodzi o jakoweś grzeszki, ale o moje porywy...
świetna
, masz rewelacyjny ekspres 
Oj, nie. I tu wcale nie chodzi o jakoweś grzeszki, ale o moje porywy...
świetna

