• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Baśń o dębie

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
eka
Posty: 16866
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Baśń o dębie

#11 Post autor: eka » 23 lut 2023, 16:01

Mam nadzieję, że Prosna nie ma takiej mocy jak Wisła, która po wezbraniach wyrywa i niesie potężne drzewa, a później wyrzuca na brzeg (co mam udokumentowane na zdjęciach).
Absolutnie nie chcę tego dla bohaterów tej baśni. Nie i już!

Super fragment, Alicjo.

:kofe:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1662
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Baśń o dębie

#12 Post autor: Alicja Jonasz » 23 lut 2023, 16:50

Ja też mam nadzieję, że nic mu się nie stanie! :jez: :crach: :(( Takie dęby potrafią żyć kilkaset lat! :vino: eko, dziękuję, że mi towarzyszysz w tym pisaniu :kofe:
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16866
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Baśń o dębie

#13 Post autor: eka » 23 lut 2023, 17:01

:)
Cała przyjemność po mojej stronie.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1662
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Baśń o dębie

#14 Post autor: Alicja Jonasz » 25 lut 2023, 12:31

fr.5
- Jestem najogromniejszym i najsilniejszym drzewem w puszczy! - odpowiadał dąb, chyląc ku przyjaciółce jeden ze swych konarów, tak, iż niteczki gałęzi przyozdobione delikatnymi liśćmi zanurzały się w przejrzystej tafli i głaskały ją czule. - Rozkażę wiatrowi, aby wygładził twe fale...
- Niedługo nadejdą upały... Słońce wysuszy moje koryto - skarżyła się rzeka. - Będziemy musieli się rozstać, kochany...
- Nie pozwolę słońcu na to! Osłonię cię przed jego palącymi promieniami! - wołał zrozpaczony, potrząsając gęstą koroną. - Nigdy się nie rozstaniemy...
I jakby na potwierdzenie tych słów rozkładał grube konary tak szeroko, iż sięgały niemalże przeciwległego brzegu rzeki. Plątanina konarów, gałęzi i liści tworzyła nad przejrzystą taflą szczelny baldachim, przez który nie miał prawa przeniknąć nawet najmniejszy promyk słońca.
- Zimno mi... - kaprysiła, gdy cień spowijał jej nurt.
Czasem wyrzucał sobie, że jest zbyt szorstki i nie umie dbać o nią wystarczająco dobrze. Stawał się wówczas smutny i milczący, choć puszcza wokół tryskała kaskadą radosnych barw, woni i dźwięków. Zdawał się tego nie dostrzegać. Za to całymi godzinami mógł patrzeć na tańczące nad wodą ważki, ławice ryb przemykające tuż pod powierzchnią, tudzież owady muskające odnóżami przejrzystą taflę.
Jej plusk rozlegający się w ciszy nocy był najmilszą melodią, jaką kiedykolwiek słyszał. Zasypiał ukołysany, by o brzasku dnia ujrzeć ją znowu.
- Jesteś piękna - szeptał z zachwytem, gdy zrzucała szatę utkaną z mgły i stroiła się w słoneczny blask, a zwierzęta żyjące w puszczy spieszyły zewsząd, by sycić się jej świeżością.
Nadeszło upalne lato. Dni wydłużyły się, noce zaś stały się krótkie. W palących promieniach słońca rzeka zwęziła swoje koryto, oddając je we władanie nadbrzeżnym trzcinom, wśród których gromadnie uwijało się wodne ptactwo, tudzież brzęczący rój owadów.
- Jesteś taka krucha... - wzdychał z bezsilności dąb, widząc, jak ukochana z dnia na dzień traci siły.
I choć starał się ochronić ją przed słońcem, szeroko rozpościerając swe potężne konary, nikła w oczach, aż stawała się niepozorna, ledwie widoczna wśród obficie obrastających ją trzcin i sitowia. Wówczas mocno wczepiał się korzeniami w jej muliste dno, ufając, iż w ten sposób zatrzyma ją na zawsze blisko siebie, na przekór nieznośnej spiekocie i podmuchom suchego wiatru, na przekór bezlitosnemu upływowi czasu, który przecież już raz odebrał mu to, co najdroższe - ukochaną matkę.
Gdy nadchodziły jesienne deszcze, a wraz z nimi do rzeki wracało życie, obydwoje płakali ze szczęścia. Wszak wreszcie mogli być razem bez strachu, że coś ich nagle rozdzieli, pozostawiając w sercach tylko ból i rozpacz. Radości i czułym rozmowom nie było więc końca. On obdarowywał ją co dzień złocistym bukietem liści, tudzież naszyjnikiem z połyskujących w słońcu żołędzi, ona zaś starym zwyczajem szeptała mu najpiękniejsze opowieści zasłyszane od mijanych po drodze drzew, wodnych ptaków i zwierząt, a także tajemniczych dwunożnych istot, których podobno całe gromady wędrują ze słonecznego południa na północ, ku nieznanemu morzu, szlakiem zwanym w ich narzeczu "bursztynowym".
- Czasem zatrzymują się nad moim brzegiem, aby odpocząć i napoić strudzone konie - mówiła. - Do późna w nocy biesiadują przy ogniu i śpiewają pieśni, a jedna pieśń piękniejsza od drugiej...
- Jedna pieśń piękniejsza od drugiej... - powtarzał dąb, zachęcając przyjaciółkę, by mu zanuciła którąś.
Śpiewała chętnie, on zaś nie mógł nasycić się jej śpiewem. Jednakże najbardziej lubił słuchać opowieści o wydarzeniach, których sama była świadkiem, opowieści potoczystych i rzewnych, jakich wiatr ani obłoki płynące po niebie nie znały.
W ten właśnie sposób poznał historię płonącego kamienia nazywanego przez ludzi jantarem bądź bursztynem, którego liczne bryłki, wyrzucone na brzeg przez morskie fale w czasie sztormu, znalazł swego czasu pewien rzymski kupiec. Gdy wracał do ojczyzny, aby ofiarować ten niezwykły skarb swej ukochanej, na karawanę napadli zbójcy i poczęli siec podróżnych tak zapamiętale, iż wkrótce na placu boju ostał się jeno dzielny kupiec. Walczył jak niedźwiedź, lecz kiedy zrozumiał, iż żywy z tej potyczki nie ujdzie, postanowił zatopić bursztyn w rzecznych odmętach.
- Nim strzała przebiła serce młodziana, skarb skrył się w mej głębinie... - zaszemrała cicho rzeka, a dąb, wzruszony smutnym losem kupca, rozpłakał się rzewnie...
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16866
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Baśń o dębie

#15 Post autor: eka » 01 mar 2023, 16:18

Dziękuję za wspaniałe chwile podczas czytania.
Super historia, pięknie rozpisana.

:rosa:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1662
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Baśń o dębie

#16 Post autor: Alicja Jonasz » 01 mar 2023, 19:18

czyli nieźle się czyta? :) szkoda mi ją kończyć, a przecież trzeba... eko :buq:
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16866
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Baśń o dębie

#17 Post autor: eka » 03 mar 2023, 16:48

:(
Najważniejsze jednak, że dąb wciąż stoi, a Prosna nie wyschła.

:kofe:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1662
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Baśń o dębie

#18 Post autor: Alicja Jonasz » 03 mar 2023, 19:32

Obydwoje świetnie się trzymają! :)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1662
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Baśń o dębie

#19 Post autor: Alicja Jonasz » 03 mar 2023, 19:36

fr.6
Wszak i on miłował swą przyjaciółkę ponad wszystko i nawet nie dopuszczał do siebie myśli, iż jakowaś przeciwność losu mogłaby ich kiedykolwiek rozdzielić.
- Ludzie nie mają korzeni tak jak my drzewa... Wędrują z miejsca na miejsce, kusząc zły los - powtarzał, gdy rzeka opowiadała o niegodziwościach, jakich ludzie dopuszczają się wobec swych pobratymców. - My drzewa troszczymy się nie tylko o siebie, ale i o tych, którzy w naszych konarach szukają schronienia i pokarmu.
Mówiąc to, posyłał ukochanej ostatnie liście, aby w czas jesiennych chłodów ogrzać ją nieco, tudzież zapewnić o swej miłości i oddaniu.
Wraz z nastaniem zimy w puszczy zaległa cisza, przerywana z rzadka skrzeczeniem sroki i sójki, które znane były powszechnie z częstych sprzeczek o pierwszeństwo w dostępie do leśnej spiżarni. Wkrótce mróz przyozdobił bielą nadrzeczne zarośla, trzcinowiska i szuwary, zaś zwierciadło rzeki z wolna pokryło się lodem, zrazu warstwą przezroczystą i cienką niby motyle skrzydła, z czasem grubą i twardą, zdolną utrzymać na powierzchni nawet duże zwierzęta, które w poszukiwaniu wody i smakowitych żołędzi zapędzały się w tę część puszczy dość często.
Rzeka skuta lodem pośród śnieżnej zawieruchy szemrała tak cichutko, iż dąb musiał pochylać swe najniższe konary, by móc ją usłyszeć i pocieszyć, tudzież choć ociupinę ogrzać dotykiem bezlistnych gałęzi. Czasem, gdy słoneczne promienie ślizgały się po zamarzniętej tafli wystarczająco długo w ciągu dnia, ze szczeliny w skorupie wytryskała strużka wody, która uwolniona z lodowego uścisku płynęła ochoczo, próbując dosięgnąć masywnych korzeni drzewa wystających spod zmarzniętej ziemi.
- Nie martw się o mnie, mój dębie! - szeptała z troską. - Wszak ty marzniesz bardziej ode mnie!
- I ty nie martw się o mnie, rzeczko... - pocieszał ją. - Gdy jesteś blisko, nie straszna mi zima! Nie boję się mrozu ani lodowatych podmuchów północnego wiatru! Zniosę wszystko, bylebyś zawsze była ze mną, najdroższa... - dodawał, głaszcząc nitkami gałęzi rzeczną taflę tak czule, jakby dotykał największy skarb.
- Nigdy się nie rozstaniemy - obiecywała.
W istocie, nie rozstali się. Ich miłość trwa po dziś dzień. I choć świat wokół zmienił się bardzo, oni wydają się być wciąż tacy sami jak wtenczas, gdy karawany rzymskich kupców objuczone bursztynem zatrzymywały się na brzegu rzeki, by znaleźć wytchnienie w cieniu monumentalnego dębu. Jedna jest bowiem siła, która czyni każde życie pięknym i wartym przeżycia... Jest nią miłość!
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Lucile
Posty: 4805
Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
Płeć:

Baśń o dębie

#20 Post autor: Lucile » 04 mar 2023, 15:25

Alicjo, nieustannie jestem pod wrażeniem Twojej wyobraźni i lekkości pióra.
Czytając snute przez Ciebie opowieści, wkraczam w lepszy świat, choć na moment odgradzając się od tego… co za miedzą.

Może poniższy rysunek mógłby być ilustracją do opowiadania?
Serdeczności ślę.
miłość... od korzeni.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


[email protected]

ODPOWIEDZ

Wróć do „ALICJA JONASZ”