• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Legenda o wielkiej miłości (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Eligiusza Kor - Walczaka)

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1658
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Legenda o wielkiej miłości (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Eligiusza Kor - Walczaka)

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 09 sty 2021, 16:45

fr.1
Dawno to było. Czas prawie zatarł pamięć o tych wydarzeniach i mało kto dziś o nich wspomina. Wystarczy jednak wsłuchać się w szum okolicznych drzew, a historia sprzed wieków ożywa w wyobraźni, jakby wszystko dokonało się wczoraj. Wieść głosi, iż w miejscu, gdzie teraz leży wieś Brzeziny, rozciągała się aż po horyzont dzika puszcza. Podobno brzozy i dęby w niej rosnące to potomkowie pradrzew - delikatnej i kruchej matki brzozy oraz potężnego ojca dębu, między którymi, jak mówi legenda, rozgorzało tak wielkie uczucie miłości, iż gotowe były za siebie nawzajem oddać życie. Potomstwo zrodzone z tego płomiennego uczucia nigdy nie poddało się woli człowieka. Rosło w siłę i wkrótce droga, która niegdyś rozdzielała kochanków, skazując ich serca na wieczną tęsknotę, pokryła się armią młodych dębów i brzóz. Wytrwale pięły się ku niebu, z roku na rok coraz głębiej zapuszczały korzenie w życiodajną glebę, wytyczając szlak innym braciom i siostrom, aż w końcu przegoniły ludzi ze swej ziemi. Ci powędrowali na północ i tam nad brzegiem rzeki, tuż przy szlaku wiodącym z imperium rzymskiego nad Bałtyk założyli osadę, która dziś zwie się Kaliszem.
Drzewa zatarły ślady ich bytności. Przetarte ludzką stopą dukty zmieniły się w nieprzebyty gąszcz pełen wszelakiej zwierzyny, domostwa rozsypały się w próchno, a na wyrębiskach kikuty ściętych drzew porosły mchem i zielskiem. Zabliźniły się wszelkie rany i z czasem drzewa poczuły się szczęśliwe i wolne. Nigdy jednak nie zapomniały, do czego zdolny jest człowiek. Nie tylko nie umie żyć z nimi pospołu, ale i też jego okrucieństwo oraz żądza gromadzenia bogactwa nie znają granic.
Ostatnio zmieniony 26 sty 2021, 10:21 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 4 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

"Legenda o złotych dukatach" (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#2 Post autor: eka » 10 sty 2021, 06:37

Przed nami i po nas - las.
Czytałam opowiadanie sf o planecie, gdzie rozumną, twórczą cywilizację stworzyły drzewa. Pozwalały żyć zwierzętom, nie niszczyły, nikomu nie zagrażały, ich 'ciała' były domem dla innych istot.
Tam w przeciwieństwie do Ziemi, nic im nie zagrażało.

Tu... inna legenda:) Początek zachęcający. Nastrajam się do czytania, zaspokój ciekawość.

:kofe:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1658
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

"Legenda o złotych dukatach" (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#3 Post autor: Alicja Jonasz » 10 sty 2021, 09:33

eko, nie wiem co dalej z tą opowieścią; szanuję drzewa, a te, które widziałam podczas wakacyjnej wycieczki, zrobiły na mnie niemałe wrażenie; niewiele wiem o Wielkopolsce, a o jej pradziejach to już w ogóle; mam jednak nadzieję, że to moje bajanie będzie pretekstem, żeby dowiedzieć się czegoś o Kaliszu i jego okolicach :) pozdrawiam :kofe:
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1658
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Legenda o wielkiej miłości (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#4 Post autor: Alicja Jonasz » 10 sty 2021, 11:40

fr. 2
Mijały wieki. I choć rosła potęga człowieka, puszcza nadal rządziła się swoimi prawami i nikt tych praw nie śmiał naruszać. W myśl świętych zasad każde drzewo budziło się do życia w łonie matki ziemi, rosło zasilane jej pokarmem, rozwijało się, rodziło owoce, potem zaś słabło, aż stawszy się siedliskiem robactwa i zgnilizny, chyliło się ku rodzicielce, by wreszcie upaść w jej stęsknione ramiona i zasnąć, rozsypać się w próchno. W miejsce starców pojawiały się nowe, młode i silne osobniki, które swymi rozłożystymi, w gąszcz splątanymi konarami z odwagą wzbijały się ku niebu - do słońca, sycąc się jego energią i ciepłem, niczym nieposkromionym pragnieniem życia.
Opowieść o wielkiej miłości dębu do kruchej brzozy, miłości, którą los tak okrutnie doświadczył, skazując na mękę niespełnienia i wiecznej tęsknoty, przez wieki żyła w sercu puszczy. Wędrowała na skrzydłach czasu przekazywana z pokolenia na pokolenie. Stare drzewa opowiadały ją młodym, wiatr niósł opowieść między dzikie ostępy, głębokie jary, wąwozy i na moczary, wilczyce szeptały ją swym szczeniętom, a ptaki czyniły tematem wiosennych treli.
Drzewa nigdy nie wspominały jednak w swej opowieści o człowieku, jakby pragnęły całkiem wymazać jego istnienie z pamięci, jedynie echo powtarzało czasem odgłos siekier rytmicznie uderzających w korę, triumfujące okrzyki drwali czy jęk padających na ziemię pni. Nic więc dziwnego, że gdy pewnego dnia człowiek powrócił, wpadły w niemały popłoch. Przyglądały mu się w milczeniu. Jego wyjątkowo wątła i mizerna postać bardziej przypominała delikatny pęd młodej brzozy szarpany przez wiatr niż okrutnika zdolnego im zagrozić. Był kruchy i słaby. Szedł zgarbiony, ledwo powłócząc nogami. Kiedy przewracał się i przez dłuższą chwilę leżał bez ducha, by po chwili resztkami woli dźwignąć udręczoną głowę i brnąć dalej przez zasieki kolczastych gałęzi bezlitośnie szarpiących resztki jego odzienia, pragnęły pochylić się nad nim i wesprzeć go siłą swych ramion. Wynędzniałe, do krwi poranione ciało budziło w ich sercach tylko litość, nie strach. Przyłapywały się na tym, iż mimowolnie strącały ze swych gałęzi liście, aby uczynić miękką ścieżkę, po której pełzł ów nieszczęśnik. Poziomki, jagodziny i inne bogate w owoc rośliny starały się łodyżkami dosięgnąć spękanych ust człowieka, kiedy ten z pragnienia mdlał i leżał bez ruchu, chcąc choć trochę ulżyć mu w cierpieniu. Wiatr delikatnie muskał jego udręczone wędrówką ciało, a słoneczne promienie chroniły przed chłodem. Wreszcie człowiek zatrzymał się w miejscu, gdzie niegdyś para kochanków rozdzielona przepaścią drogi prowadziła swą tajemną rozmowę pełną cichych westchnień i niemych spojrzeń, i nie znajdując już w sobie siły, by wędrować dalej, padł na kobierzec z mchów i zasnął. Drzewa pochyliły się nad nim i zaczęły z ciekawością przyglądać się jego naznaczonej bólem twarzy, kruczoczarnym włosom opadającym na drobne ramiona, tak inne od ich rozłożystych konarów.
Dziś już nie wiadomo, które z drzew pierwsze otuliło człowieka konarem, czy białokora brzoza o gałązkach tak delikatnych jak piórko pierwiosnka, czy pachnąca żywicą sosna, czy potężny jesion, czy dąb siłacz, a może sam duch lasu rozpostarł nad nieszczęśnikiem swe skrzydła. Jedno jest pewne, nim nastał wieczór, drzewa postanowiły jednogłośnie zatroszczyć się o przybysza.
Ostatnio zmieniony 25 sty 2021, 19:02 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 2 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Legenda o złotych dukatach (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#5 Post autor: eka » 12 sty 2021, 08:04

Ładne historia, Alicjo. Szczególnie podkreślenie fizycznej kruchości istoty ludzkiej wobec statusu wysokich drzew.
A i duch lasu słusznie się zamyślił.
Stojąc w kontrze wobec naszego gatunku, trzeba powiedzieć jasno: po co homo sapiens było schodzić z drzew- domów, drzew będących schronieniem? Chciałam się tu uśmiechnąć, ale nie potrafię.
Dobrego dnia, Czarodziejko!

:kofe:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1658
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Legenda o złotych dukatach (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#6 Post autor: Alicja Jonasz » 12 sty 2021, 12:23

Nazywając mnie czarodziejką, sprawiasz mi radość, eko :) Chciałabym umieć czarować, póki co :kofe:
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1658
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Legenda o wielkiej miłości (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#7 Post autor: Alicja Jonasz » 12 sty 2021, 12:29

fr.3
Na zawsze pozostanie tajemnicą, kim był, skąd przybył i dokąd zmierzał ów człowiek. Jedni powiadają, że to cudzoziemski kupiec, których w owym czasie całe tabory ciągnęły nad Bałtyk po jantar, zszedł ze szlaku i nie znalazłszy drogi powrotnej, ostał się w puszczy. Drudzy zaś widzą w nim mieszkańca jednej z nadprośniańskich osad, który zapędził się w dzikie ostępy w poszukiwaniu pożywienia. Trudno dziś dociec prawdy. Drzewa na ten temat milczą.
Jedno wiadomo na pewno, człowiek, otoczony troskliwą opieką, szybko powracał do zdrowia, nabierał sił i wkrótce, pomny na to, co dla niego uczyniły drzewa, zaczął im pomagać. One zaś chroniły go przed chłodem, moszcząc szałas, w którym spał, liśćmi i mchem, a gdy był głodny, karmiły tym, co puszcza dawała najcenniejszego. Nigdy nie brakło mu soczystych owoców, nasion, pędów, korzonków i słodkich bulw, a nawet miodu z pszczelich gniazd. Gdy był spragniony, wiodły go nad rzekę sobie znanymi tylko ścieżkami, by nie zbłądził i nie przepadł na moczarach.
Z czasem pokochały go jak brata, on zaś widząc ich bezgraniczne przywiązanie, odwdzięczał się najlepiej jak umiał. Jeśli zdarzyło się, iż któraś z młodych brzózek szarpana wichrem zanadto pochyliła się ku ziemi, podpierał delikatne drzewko żerdzią. Jesienią zbierał szyszki świerków i modrzewi, nasiona buków i dębów, by wiosną posiać je w żyzną glebę. Wszelkie rany, pęknięcia, otarcia kory smarował maścią z leczniczych korzeni z dodatkiem pszczelego miodu.
Leszy nauczył go tajemnej sztuki leczenia pęknięć i złamań konarów, zwalczania szkodników drążących korytarze w pędach, gałęziach i pniach sędziwych drzew oraz przesadzania młodzików rosnących za gęsto czy w zbyt dużych gromadach. Człowiek był bardzo pojętnym uczniem i wkrótce posiadł tak wielką wiedzę, iż nie było bolączki, której by nie ukoił dotykiem dłoni czy mocą odpowiednio dobranych ziół, a wieść o jego niezwykłych umiejętnościach rozeszła się szerokim echem po okolicy. Szumiały o nim drzewa, śpiewały ptaki, szemrały nadrzeczne szuwary, a rzeka, która w owym czasie była potężna i płynęła wieloma korytami, podchwyciła opowieść o niezwykłym lekarzu i poniosła ją dalej, aż do kaliskiego grodu.
W owym czasie rządził tam kasztelan, który miał córkę niezwykłej urody. Wieść głosi, że każdy, kto na nią spojrzał, zakochiwał się bez pamięci. Wszystko było w niej piękne. Włosy miała czarne jak heban długą falą opadające na smukłe ramiona, oczy ciemne, spoglądające zalotnie spod powiek okolonych firaną gęstych rzęs, a dłonie powleczone skórą tak delikatną i jasną jak jedwab. Nic więc dziwnego, że o rękę kasztelanki starali się młodzieńcy z najzacniejszych rodów kaliskich, ona jednak zdawała się być nieczuła na ich zaloty.
W końcu ojciec stracił cierpliwość i postanowił urządzić wielkie polowanie, którego wynik miał rozstrzygnąć wszystko. Ogłoszono wszem i wobec, iż ten zostanie zięciem kasztelana, kto pierwszy upoluje jelenia i dostarczy jego mięso oraz skórę do grodu. W szranki stanęło wielu znamienitych łuczników, a wśród nich sama kasztelanka przebrana w strój męski. Nie w smak jej było zamążpójście, powzięła więc postanowienie, iż pierwsza zabije jelenia i tym sposobem upokorzy zalotników. Łucznik z niej był wprawny, ale i też okrutny. Nieraz, ćwicząc się w strzelaniu, brała za cel pomykającą po drzewie wiewiórkę lub gołębicę wysiadującą w gnieździe jajka. Ach, jakże nieczułe musiało być jej serce!
Ostatnio zmieniony 25 sty 2021, 19:04 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 9 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Legenda o złotych dukatach (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#8 Post autor: eka » 12 sty 2021, 23:18

:)
Można i teraz odczuć potęgę lasu. Wystarczy się w nim zgubić... pierwsza reakcja: panika u zdecydowanej większości. Zatem chwalebna ta pomoc drzew w legendzie.
Ciekawe, jak rozwiniesz fabułę.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1658
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Legenda o złotych dukatach (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#9 Post autor: Alicja Jonasz » 13 sty 2021, 09:09

eko, po lesie łażę od dzieciństwa. Kiedyś musiałam pokonać kilometr, by się w nim znaleźć, teraz las włazi mi niemalże do chałupy :D Jeszcze nie mam pomysłu na rozwinięcie fabuły :crach: Powoli rozwijam fragment 3 - a nuż, widelec coś przyjdzie po drodze do łepetyny :) Pozdrawiam :kofe:
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Legenda o złotych dukatach (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#10 Post autor: eka » 13 sty 2021, 10:06

Zalesianie, czy naturalny proces? Uważaj, Makbetowi las podszedł pod zamek i to był początek końca:) Żart.
Też nie gubię się w lesie, natomiast w dużym mieście zdarzało się. W lesie czuję się bezpiecznie. Nawet w nocy.
Chyba nam bliżej do natury :)

Dopisany fragment o odwdzięczaniu się wprowadził mi dzień w dobry nastrój.
To tylko fikcja, ale zawsze. Ilekroć wracam latem - lasu wokół domu ubywa. Narzucono nadleśnictwom większe normy wyrębu. Piły tną bez litości, ten rząd ekologiczne nastawienie do natury ma... (cisną się słowa niecenzuralne).

Trzymam kciuki za wenę.

:kofe:

ODPOWIEDZ

Wróć do „ALICJA JONASZ”