• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    "Wszyscy, którzy zachowali ojczyznę, wspierali ją, pomnażali, mają wyznaczone w niebie określone miejsce, gdzie szczęśliwi rozkoszują się życiem wiecznym".
    Cicero "De re publica"



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Legenda o wielkiej miłości (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Eligiusza Kor - Walczaka)

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1803
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Legenda o wielkiej miłości (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Eligiusza Kor - Walczaka)

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 09 sty 2021, 16:45

fr.1
Dawno to było. Czas prawie zatarł pamięć o tych wydarzeniach i mało kto dziś o nich wspomina. Wystarczy jednak wsłuchać się w szum okolicznych drzew, a historia sprzed wieków ożywa w wyobraźni, jakby wszystko dokonało się wczoraj. Wieść głosi, iż w miejscu, gdzie teraz leży wieś Brzeziny, rozciągała się aż po horyzont dzika puszcza. Podobno brzozy i dęby w niej rosnące to potomkowie pradrzew - delikatnej i kruchej matki brzozy oraz potężnego ojca dębu, między którymi, jak mówi legenda, rozgorzało tak wielkie uczucie miłości, iż gotowe były za siebie nawzajem oddać życie. Potomstwo zrodzone z tego płomiennego uczucia nigdy nie poddało się woli człowieka. Rosło w siłę i wkrótce droga, która niegdyś rozdzielała kochanków, skazując ich serca na wieczną tęsknotę, pokryła się armią młodych dębów i brzóz. Wytrwale pięły się ku niebu, z roku na rok coraz głębiej zapuszczały korzenie w życiodajną glebę, wytyczając szlak innym braciom i siostrom, aż w końcu przegoniły ludzi ze swej ziemi. Ci powędrowali na północ i tam nad brzegiem rzeki, tuż przy szlaku wiodącym z imperium rzymskiego nad Bałtyk założyli osadę, która dziś zwie się Kaliszem.
Drzewa zatarły ślady ich bytności. Przetarte ludzką stopą dukty zmieniły się w nieprzebyty gąszcz pełen wszelakiej zwierzyny, domostwa rozsypały się w próchno, a na wyrębiskach kikuty ściętych drzew porosły mchem i zielskiem. Zabliźniły się wszelkie rany i z czasem drzewa poczuły się szczęśliwe i wolne. Nigdy jednak nie zapomniały, do czego zdolny jest człowiek. Nie tylko nie umie żyć z nimi pospołu, ale i też jego okrucieństwo oraz żądza gromadzenia bogactwa nie znają granic.
Ostatnio zmieniony 26 sty 2021, 10:21 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 4 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18501
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

"Legenda o złotych dukatach" (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#2 Post autor: eka » 10 sty 2021, 06:37

Przed nami i po nas - las.
Czytałam opowiadanie sf o planecie, gdzie rozumną, twórczą cywilizację stworzyły drzewa. Pozwalały żyć zwierzętom, nie niszczyły, nikomu nie zagrażały, ich 'ciała' były domem dla innych istot.
Tam w przeciwieństwie do Ziemi, nic im nie zagrażało.

Tu... inna legenda:) Początek zachęcający. Nastrajam się do czytania, zaspokój ciekawość.

:kofe:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1803
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

"Legenda o złotych dukatach" (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#3 Post autor: Alicja Jonasz » 10 sty 2021, 09:33

eko, nie wiem co dalej z tą opowieścią; szanuję drzewa, a te, które widziałam podczas wakacyjnej wycieczki, zrobiły na mnie niemałe wrażenie; niewiele wiem o Wielkopolsce, a o jej pradziejach to już w ogóle; mam jednak nadzieję, że to moje bajanie będzie pretekstem, żeby dowiedzieć się czegoś o Kaliszu i jego okolicach :) pozdrawiam :kofe:
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1803
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Legenda o wielkiej miłości (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#4 Post autor: Alicja Jonasz » 10 sty 2021, 11:40

fr. 2
Mijały wieki. I choć rosła potęga człowieka, puszcza nadal rządziła się swoimi prawami i nikt tych praw nie śmiał naruszać. W myśl świętych zasad każde drzewo budziło się do życia w łonie matki ziemi, rosło zasilane jej pokarmem, rozwijało się, rodziło owoce, potem zaś słabło, aż stawszy się siedliskiem robactwa i zgnilizny, chyliło się ku rodzicielce, by wreszcie upaść w jej stęsknione ramiona i zasnąć, rozsypać się w próchno. W miejsce starców pojawiały się nowe, młode i silne osobniki, które swymi rozłożystymi, w gąszcz splątanymi konarami z odwagą wzbijały się ku niebu - do słońca, sycąc się jego energią i ciepłem, niczym nieposkromionym pragnieniem życia.
Opowieść o wielkiej miłości dębu do kruchej brzozy, miłości, którą los tak okrutnie doświadczył, skazując na mękę niespełnienia i wiecznej tęsknoty, przez wieki żyła w sercu puszczy. Wędrowała na skrzydłach czasu przekazywana z pokolenia na pokolenie. Stare drzewa opowiadały ją młodym, wiatr niósł opowieść między dzikie ostępy, głębokie jary, wąwozy i na moczary, wilczyce szeptały ją swym szczeniętom, a ptaki czyniły tematem wiosennych treli.
Drzewa nigdy nie wspominały jednak w swej opowieści o człowieku, jakby pragnęły całkiem wymazać jego istnienie z pamięci, jedynie echo powtarzało czasem odgłos siekier rytmicznie uderzających w korę, triumfujące okrzyki drwali czy jęk padających na ziemię pni. Nic więc dziwnego, że gdy pewnego dnia człowiek powrócił, wpadły w niemały popłoch. Przyglądały mu się w milczeniu. Jego wyjątkowo wątła i mizerna postać bardziej przypominała delikatny pęd młodej brzozy szarpany przez wiatr niż okrutnika zdolnego im zagrozić. Był kruchy i słaby. Szedł zgarbiony, ledwo powłócząc nogami. Kiedy przewracał się i przez dłuższą chwilę leżał bez ducha, by po chwili resztkami woli dźwignąć udręczoną głowę i brnąć dalej przez zasieki kolczastych gałęzi bezlitośnie szarpiących resztki jego odzienia, pragnęły pochylić się nad nim i wesprzeć go siłą swych ramion. Wynędzniałe, do krwi poranione ciało budziło w ich sercach tylko litość, nie strach. Przyłapywały się na tym, iż mimowolnie strącały ze swych gałęzi liście, aby uczynić miękką ścieżkę, po której pełzł ów nieszczęśnik. Poziomki, jagodziny i inne bogate w owoc rośliny starały się łodyżkami dosięgnąć spękanych ust człowieka, kiedy ten z pragnienia mdlał i leżał bez ruchu, chcąc choć trochę ulżyć mu w cierpieniu. Wiatr delikatnie muskał jego udręczone wędrówką ciało, a słoneczne promienie chroniły przed chłodem. Wreszcie człowiek zatrzymał się w miejscu, gdzie niegdyś para kochanków rozdzielona przepaścią drogi prowadziła swą tajemną rozmowę pełną cichych westchnień i niemych spojrzeń, i nie znajdując już w sobie siły, by wędrować dalej, padł na kobierzec z mchów i zasnął. Drzewa pochyliły się nad nim i zaczęły z ciekawością przyglądać się jego naznaczonej bólem twarzy, kruczoczarnym włosom opadającym na drobne ramiona, tak inne od ich rozłożystych konarów.
Dziś już nie wiadomo, które z drzew pierwsze otuliło człowieka konarem, czy białokora brzoza o gałązkach tak delikatnych jak piórko pierwiosnka, czy pachnąca żywicą sosna, czy potężny jesion, czy dąb siłacz, a może sam duch lasu rozpostarł nad nieszczęśnikiem swe skrzydła. Jedno jest pewne, nim nastał wieczór, drzewa postanowiły jednogłośnie zatroszczyć się o przybysza.
Ostatnio zmieniony 25 sty 2021, 19:02 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 2 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18501
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Legenda o złotych dukatach (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#5 Post autor: eka » 12 sty 2021, 08:04

Ładne historia, Alicjo. Szczególnie podkreślenie fizycznej kruchości istoty ludzkiej wobec statusu wysokich drzew.
A i duch lasu słusznie się zamyślił.
Stojąc w kontrze wobec naszego gatunku, trzeba powiedzieć jasno: po co homo sapiens było schodzić z drzew- domów, drzew będących schronieniem? Chciałam się tu uśmiechnąć, ale nie potrafię.
Dobrego dnia, Czarodziejko!

:kofe:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1803
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Legenda o złotych dukatach (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#6 Post autor: Alicja Jonasz » 12 sty 2021, 12:23

Nazywając mnie czarodziejką, sprawiasz mi radość, eko :) Chciałabym umieć czarować, póki co :kofe:
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1803
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Legenda o wielkiej miłości (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#7 Post autor: Alicja Jonasz » 12 sty 2021, 12:29

fr.3
Na zawsze pozostanie tajemnicą, kim był, skąd przybył i dokąd zmierzał ów człowiek. Jedni powiadają, że to cudzoziemski kupiec, których w owym czasie całe tabory ciągnęły nad Bałtyk po jantar, zszedł ze szlaku i nie znalazłszy drogi powrotnej, ostał się w puszczy. Drudzy zaś widzą w nim mieszkańca jednej z nadprośniańskich osad, który zapędził się w dzikie ostępy w poszukiwaniu pożywienia. Trudno dziś dociec prawdy. Drzewa na ten temat milczą.
Jedno wiadomo na pewno, człowiek, otoczony troskliwą opieką, szybko powracał do zdrowia, nabierał sił i wkrótce, pomny na to, co dla niego uczyniły drzewa, zaczął im pomagać. One zaś chroniły go przed chłodem, moszcząc szałas, w którym spał, liśćmi i mchem, a gdy był głodny, karmiły tym, co puszcza dawała najcenniejszego. Nigdy nie brakło mu soczystych owoców, nasion, pędów, korzonków i słodkich bulw, a nawet miodu z pszczelich gniazd. Gdy był spragniony, wiodły go nad rzekę sobie znanymi tylko ścieżkami, by nie zbłądził i nie przepadł na moczarach.
Z czasem pokochały go jak brata, on zaś widząc ich bezgraniczne przywiązanie, odwdzięczał się najlepiej jak umiał. Jeśli zdarzyło się, iż któraś z młodych brzózek szarpana wichrem zanadto pochyliła się ku ziemi, podpierał delikatne drzewko żerdzią. Jesienią zbierał szyszki świerków i modrzewi, nasiona buków i dębów, by wiosną posiać je w żyzną glebę. Wszelkie rany, pęknięcia, otarcia kory smarował maścią z leczniczych korzeni z dodatkiem pszczelego miodu.
Leszy nauczył go tajemnej sztuki leczenia pęknięć i złamań konarów, zwalczania szkodników drążących korytarze w pędach, gałęziach i pniach sędziwych drzew oraz przesadzania młodzików rosnących za gęsto czy w zbyt dużych gromadach. Człowiek był bardzo pojętnym uczniem i wkrótce posiadł tak wielką wiedzę, iż nie było bolączki, której by nie ukoił dotykiem dłoni czy mocą odpowiednio dobranych ziół, a wieść o jego niezwykłych umiejętnościach rozeszła się szerokim echem po okolicy. Szumiały o nim drzewa, śpiewały ptaki, szemrały nadrzeczne szuwary, a rzeka, która w owym czasie była potężna i płynęła wieloma korytami, podchwyciła opowieść o niezwykłym lekarzu i poniosła ją dalej, aż do kaliskiego grodu.
W owym czasie rządził tam kasztelan, który miał córkę niezwykłej urody. Wieść głosi, że każdy, kto na nią spojrzał, zakochiwał się bez pamięci. Wszystko było w niej piękne. Włosy miała czarne jak heban długą falą opadające na smukłe ramiona, oczy ciemne, spoglądające zalotnie spod powiek okolonych firaną gęstych rzęs, a dłonie powleczone skórą tak delikatną i jasną jak jedwab. Nic więc dziwnego, że o rękę kasztelanki starali się młodzieńcy z najzacniejszych rodów kaliskich, ona jednak zdawała się być nieczuła na ich zaloty.
W końcu ojciec stracił cierpliwość i postanowił urządzić wielkie polowanie, którego wynik miał rozstrzygnąć wszystko. Ogłoszono wszem i wobec, iż ten zostanie zięciem kasztelana, kto pierwszy upoluje jelenia i dostarczy jego mięso oraz skórę do grodu. W szranki stanęło wielu znamienitych łuczników, a wśród nich sama kasztelanka przebrana w strój męski. Nie w smak jej było zamążpójście, powzięła więc postanowienie, iż pierwsza zabije jelenia i tym sposobem upokorzy zalotników. Łucznik z niej był wprawny, ale i też okrutny. Nieraz, ćwicząc się w strzelaniu, brała za cel pomykającą po drzewie wiewiórkę lub gołębicę wysiadującą w gnieździe jajka. Ach, jakże nieczułe musiało być jej serce!
Ostatnio zmieniony 25 sty 2021, 19:04 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 9 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18501
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Legenda o złotych dukatach (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#8 Post autor: eka » 12 sty 2021, 23:18

:)
Można i teraz odczuć potęgę lasu. Wystarczy się w nim zgubić... pierwsza reakcja: panika u zdecydowanej większości. Zatem chwalebna ta pomoc drzew w legendzie.
Ciekawe, jak rozwiniesz fabułę.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1803
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Legenda o złotych dukatach (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#9 Post autor: Alicja Jonasz » 13 sty 2021, 09:09

eko, po lesie łażę od dzieciństwa. Kiedyś musiałam pokonać kilometr, by się w nim znaleźć, teraz las włazi mi niemalże do chałupy :D Jeszcze nie mam pomysłu na rozwinięcie fabuły :crach: Powoli rozwijam fragment 3 - a nuż, widelec coś przyjdzie po drodze do łepetyny :) Pozdrawiam :kofe:
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18501
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Legenda o złotych dukatach (zainspirowana "Baśnią o Wielkiej Miłości" Edwarda Polanowskiego)

#10 Post autor: eka » 13 sty 2021, 10:06

Zalesianie, czy naturalny proces? Uważaj, Makbetowi las podszedł pod zamek i to był początek końca:) Żart.
Też nie gubię się w lesie, natomiast w dużym mieście zdarzało się. W lesie czuję się bezpiecznie. Nawet w nocy.
Chyba nam bliżej do natury :)

Dopisany fragment o odwdzięczaniu się wprowadził mi dzień w dobry nastrój.
To tylko fikcja, ale zawsze. Ilekroć wracam latem - lasu wokół domu ubywa. Narzucono nadleśnictwom większe normy wyrębu. Piły tną bez litości, ten rząd ekologiczne nastawienie do natury ma... (cisną się słowa niecenzuralne).

Trzymam kciuki za wenę.

:kofe:

ODPOWIEDZ

Wróć do „ALICJA JONASZ”