fr.1
Historia, którą chcę ci opowiedzieć, drogi czytelniku, wydarzyła się w czasach, kiedy ziemią świętokrzyską trząsł zbój Madej. Nie było wtenczas na tych terenach okrutniejszego bandyty, bardziej łasego na bogactwo, gotowego do największych szalbierstw. Mówiono, że zawarł pakt z czartem, lecz ile w tym prawdy, nie wiadomo. Jedno jest pewne, drżeli przed nim wszyscy bez względu na wiek, pochodzenie czy urząd, bogaci i biedni, dzieci, kobiety oraz starcy, a nawet jego kamraci, choć chłopy z nich rosłe niby jodły w świętokrzyskiej puszczy. Jeśli zaś ktoś stanął mu naprzeciw, można było być pewnym, iż zbój Madej wcześniej czy później go dopadnie i póty będzie męczył, aż nieszczęśnik wyzionie ducha.
Umyślił sobie ów niecnota obedrzeć chłopów z Podborka z tego, co Bóg ofiarował im w nagrodę za ciężką pracę na roli.
Akurat nadszedł czas żniw. W pole ruszył kto mógł, aby przed jesienną pluchą zebrać plon. W każdym kłosie ziarna dorodne niby gródki najczystszego złota. Szkoda, żeby przepadły! Roboty przy kośbie co niemiara! Najsampierw poszły w ruch sierpy, potem baby zżęte łany związały słomianymi postronkami w snopy, które ustawiła dzieciarnia w zgrabne kucki, tak, żeby nie zamokły, w każdej po tuzin wiązek. A gdzie reszta roboty? Trzeba przecież zwieźć zboże, cepami wymłócić, w młynie zmielić ziarno na mąkę. Oj, ciężki to kawałek chleba, ciężki, ale i też wielka radość, bo tego roku głód nie zajrzy nikomu do chałupy.
— Dzięki Bogu plon bogaty! — ucieszyli się wieśniacy. — Po żniwach zaś wyrychtujemy dożynki, jakich w okolicy jeszcze nie było!
Zwiedział się o tym zbój Madej i począł knuć, jak ich ograbić ze zboża.
Wiadomo było nie od dziś, iż mieszkańcy Podborka to naród nie tylko robotny, z dziada pradziada nawykły do wszelkich trudów, gotowy zawzięcie bronić swego, lecz i też cieszący się szczególną łaską u Boga.
— Niełacno ich będzie oskubać ze złotych piórek… — szemrali zbóje. — Ponoć czuwa nad nimi anioł, który przywiódł ich na ziemię pod wielkim borem i odtąd chroni przed nieszczęściem. Ludziska gadają, że chociaż jedno ma skrzydło, widzą go często, jak szybuje nad wioską w promieniach Bożej łaski.
— Bajdy to wszystko! — wołał zbój Madej, śmiejąc się upiornie, aż ptaki milkły w gniazdach, a zwierzęta kryły się w najgłębszych zakamarkach puszczy.
Tymczasem w Podborku żniwa dobiegły końca. Wymłócone zboże co do ziarenka zebrano w spichlerzach, by później, w razie potrzeby, powieźć je do młyna i zmielić na mąkę tudzież rozmaite kasze. Plewy, skrzętnie zgarnięte do opałek, pójdą w zimie na paszę dla bydła, a słoma, złożona w sąsiekach alboż w stogach przy stodole, jak nic przyda się w oborze do wyściółki, na sieczkę alboż w izbie do wypchania sienników czy na bożonarodzeniowe cacka. Że nic się nie zmarnuje w podborskiej zagrodzie, to rzecz pewna. Pora na dożynki, by podziękować Bogu za obfity plon, a żeńcom za ich ciężką pracę w polu przy żniwach.
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
[email protected]
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.
Benjamin Franklin
UWAGA!
KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!
Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
A oto wyniki
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
O czerwonych koralach gospodyń z Podborka (gm. Rytwiany)
- Alicja Jonasz
- Posty: 1779
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
O czerwonych koralach gospodyń z Podborka (gm. Rytwiany)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak