• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

O kobiecie, która oswoiła Śmierć

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1774
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

O kobiecie, która oswoiła Śmierć

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 25 maja 2025, 12:52

fr.1
Ponoć nieszczęścia lubią chodzić parami, a ja ci powiadam, że są niby rój szarańczy niesiony przez wiatr - pojawiają się nagle tam, gdzie jeszcze do niedawna królowały szczęście i dostatek, i równie szybko znikają, pozostawiwszy po sobie jeno spustoszenie. Historia, którą chcę ci opowiedzieć, drogi czytelniku, wydarzyła się właśnie w taki czas. Najsampierw przyszła Susza, której widać spodobało się na ziemi brzezińskiej, bo została aż do pierwszych przymrozków, wysuszywszy pola na wiór. Potem przypałętał się Głód i łażąc jak dziad proszalny od chałupy do chałupy, od spichlerza do spichlerza, wyżerał wszystko co do okruszyny. Bywało, że ludziska, nie mając co do gęby włożyć, żywili się jeno dzikim zielskiem, zmieloną korą brzozową albo leśnym owocem z trudem wydartym dzikiej zwierzynie. Szybko zwiedziała się o tym Kostucha, najzjadliwsza z roju szarańczy, i jak to ona ma w zwyczaju, nie zwlekając ani chwili, wzięła do kompanii Zarazę i wraz pospieszyły nad Prosnę, by się tam nachapać do syta. Nie znały litości, choć nie raz nie dwa ten i ów nieszczęśnik błagał o zmiłowanie. Nieproszone zakradały się do ludzkich siedlisk i niczym zbójcerz wykradały zeń to, co najcenniejsze, nie bacząc na wiek ani na pochodzenie gospodarzy, ani też na ich bezgraniczną rozpacz czy nadzieję, która tliła się w każdym sercu do końca. Kiedy tylko Zaraza, złakniona ludzkiego ciepła, wtuliła się w człeka, wiadomym było, iż nie popuści póty, póki go zeń co do kropli nie wyssie. Wtenczas dopiero Kostucha, podwinąwszy rękawy, zabierała się do roboty. Czasem, gdy czekała na zdobycz zbyt długo, dla zabicia nudy spacerowała po puszczy, z lubością wsłuchując się w ptasi trel. Kochała bowiem wszelkie pieśni ponad miarę. Bywało, iż zapędziwszy się na dzikie ostępy, by tam, leżąc na kobiercu z mchów, cieszyć ptasim śpiewem uszy, na chwilę zapominała o obowiązkach.
Ostatnio zmieniony 03 lip 2025, 17:12 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 1 raz.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 18379
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

O kobiecie, która oswoiła Śmierć

#2 Post autor: eka » 25 maja 2025, 19:42

Podejrzewam, że pasja Śmierci może zostać odpowiednio wykorzystana. Oby!
W punkt powyższe nakreślenie tła działań wymienionych spersonifikowanych nieszczęść. Ciekawa jestem tytułowej bohaterki.

:kofe:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1774
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

O kobiecie, która oswoiła Śmierć

#3 Post autor: Alicja Jonasz » 03 lip 2025, 17:11

fr.2
Tak też było owego letniego dnia. Znużona czekaniem, aż Zaraza dopełni upiornego rytuału, udała się do boru, skąd właśnie dobiegał przecudny śpiew. Aby dotrzeć jak najbliżej do śpiewaczki, Kostucha poczęła przedzierać się przez chaszcze. Czyniła to nadzwyczaj ostrożnie, zmuszona omijać co rusz pnie zwalonych drzew porosłe mchem, wyrastające przed nią olbrzymie buki i dęby o koronach tak rozłożystych, iż całkiem przysłaniały błękit nieba i słońce, oraz lisie jamy, których nie brakowało w gęstwinie jagodzin i paproci, a które stanowiły nie lada pułapkę dla kogoś tak wychudzonego i kościstego jak ona. Chwilami udawało jej się natrafić w gąszczu na ścieżkę, ani chybi wydeptaną przez zwierzynę, wtenczas cieszyła się nad wyraz i przyspieszała kroku. Niełacno było odgadnąć, w którym zakątku uroczyska przycupnęła śpiewaczka, albowiem jej cudny śpiew niby płocha sarna kluczył w gąszczu sobie tylko znanymi drożynami. Z lekkością wiatru wznosił się ponad korony drzew i wygrzewał w złotych promieniach słońca, by po chwili opaść w chłodną toń leśnego podszytu. Zaglądał do ptasich dziupli, taplał się w bajorze, krył w trzcinowisku tudzież brzęczał nad kwietną polaną wraz z rojem wszelakich owadów. Słowa pieśni, powtarzane po wielokroć przez echo, zdawały się wydobywać nie z jednego, lecz z wielu serc. Kostucha miała jednak nosa! Taka już jej natura, iż zawżdy odnajduje tego, kogo szuka. Wkrótce była na miejscu. Przycupnęła za jedną z olbrzymich sosen, których całe mnóstwo znajdziesz w nadprośniańskiej puszczy, i wyściubiwszy łeb zza grubego pnia, wlepiła ślepia w kobietę stojącą pośrodku niewielkiej polany gęsto porosłej krzewinkami jagodzin. Śpiewaczka, choć ubrana w prosty strój wieśniaczy upstrzony łatami, bardziej przypominała anioła niźli udręczonego głodem i chorobą człowieka, a jej śpiew, nieziemsko piękny, daleki był od upiornych jęków konania, z którymi Śmierć miała do czynienia na co dzień. Raz się w niego wsłuchawszy, pragnęło się słuchać przez wieki. Kostucha z lubością przymknęła ślepia, a z jej zapadłej, wyschłej piersi dobyło się ciche stęknięcie, namiastka wzruszenia. Nawykła przez wieki do powściągliwości, nie umiała bidula inaczej okazywać uczuć. Tymczasem w puszczy powstał niemały popłoch. Pojawienie się tak szczególnego gościa nie uszło bowiem uwadze jej mieszkańców. Zwierzyna, zwietrzywszy intruza, którego zwyczaje znała aż za dobrze, lotem błyskawicy rozpierzchła się w najgłębsze zakamarki kniei. Umilkły ptaki w koronach drzew, ustało brzęczenie owadów na kwietnych polanach, ucichł wiatr do niedawna beztrosko baraszkujący wśród listowia. Urwała się też w pół zdania cudna piosenka. Zaniepokojona śpiewaczka przykucnęła w krzewinkach jagodzin i poczęła rozglądać się dokoła.
— Kto tu jest? — zawołała drżącym głosem. — Pokaż się, miast siedzieć w krzaczorach i straszyć niby zbój bez czci i honoru…
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „ALICJA JONASZ”