fr.1
Kto tęsknił choć raz, wie, jak potężne bywa to uczucie. Diabeł Olbina przekonał się o tym na własnej skórze. Zacznijmy jednak tę opowieść od początku, czyli od dnia, kiedy posłana przez Boga na Ziemię anielica, właścicielka wielu niezwykłych przymiotów, widząc, co czart wyprawia nad Prosną, jak szarogęsi się, psoci i figluje, tak mu rzekła:
— Olbino, twierdzisz, że jesteś mistrzem zła, lecz wiedz, iż cokolwiek złego czynisz w tej kniei, ja mam moc przeciwstawienia się temu… Nie ma bowiem zła, którego nie zdołam zwyciężyć dobrem!
— Zmierzmy się zatem, kto z nas skuteczniejszy! — zaproponował nasz wisus, ciesząc się, iż po wiekach gnuśnienia na bagnach wreszcie będzie mógł się wykazać.
— Dobrze… — zaszczebiotała anielica ciepłym, aksamitnym głosem, tak cudownym, iż diabła przeszył dreszcz, jakże niepodobny do tych, którymi karmił się na co dzień, czyniąc zło. — Ty pierwszy popisz się swym talentem z piekła rodem, potem zaś wkroczę ja… — dodała z uśmiechem, po czym usiadła na brzegu rzeki i podwinąwszy sukienkę, uszytą na miarę z najdelikatniejszej niebiańskiej materii, poczęła nurzać stopy w chłodnej, przejrzystej wodzie.
Nuciła przy tym jakowąś piosenkę, która niosła się po puszczy jak niesie się pierwszy wiosenny trel ptaków – słodki i lekki, budzący we wszystkich stworzeniach nadzieję.
Diabeł oniemiał, bowiem nigdy, jak żyje na bagnie, takowych cudów nie słyszał, ani tym bardziej nie widział, toteż nie wzbraniał uszom chłonąć melodii, a ślepiom sycić się widokiem śpiewaczki. Najsampierw zerkał na nią ukradkiem, niby od niechcenia, potem zaś patrzył coraz śmielej, aż w końcu przyłapał się na tym, iż nie mocen jest oderwać wzroku od jej świetlistej postaci otulonej pasmem włosów niby srebrzystym szalem. I byłby pewnie trwał w tym letargu wiek cały albo i dłużej, gdyby nie modra fala, która, wzbudzona zapewne pląsem świętych stópek radośnie taplających się w rzecznym nurcie, chlusnęła mu prosto w pysk. Odskoczył niby od wody święconej.
— Cóż aśćka czynisz? — parsknął.
Anielica wzruszyła obojętnie ramionami i rzekła:
— Ty jeszcze tutaj, diable? Zabieraj się waść do roboty!
Zabrał się, a jakże! Dotknięty do żywego lekceważącym tonem jej głosu, chwycił cebrzyk i zanurzając go raz za razem w rzecznej toni, począł z zapalczywością wychlustywać wodę z koryta między prastare dęby, buki i sosny. Niechybnie zatopiłby całą puszczę, gdyby w porę nie spostrzegł, iż daremnie się trudzi. Prosna bowiem, miast wyschnąć, płynęła dalej wartkim nurtem, unosząc to, co napotkała na drodze! Uniosła również wszystką czarcią wściekłość… A kiedy tej zabrakło, Olbina ujrzał ogrom zła przez siebie poczynionego. Jak okiem sięgnąć, rozciągało się bajoro. Drzewa, do niedawna jeszcze piękne i ogromne, nie znajdując oparcia w bagiennym gruncie, najsampierw zrzuciły liście, później zaś poczęły padać jedno po drugim. Puszcza umierała.
— Teraz kolej na ciebie, aniele! Ratuj ten las mocą dobra, jak przyobiecałaś! — zawołał, lecz miast aksamitnego głosu budzącego weń przyjemne dreszcze, posłyszał jeno echo, które powtarzało jego własne słowa.
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
[email protected]
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.
Benjamin Franklin
UWAGA!
KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!
Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
A oto wyniki
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
Baśń o tęsknocie
- Alicja Jonasz
- Posty: 1710
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
Baśń o tęsknocie
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- tabakiera
- Posty: 4973
- Rejestracja: 15 lip 2015, 20:48
- Płeć:
Baśń o tęsknocie
Ciekawa jestem dalszej części.
Dobry początek, ciekawie prowadzona historia.
Dobry początek, ciekawie prowadzona historia.
- eka
- Posty: 17719
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Baśń o tęsknocie
Anielica wszak aniołem tylko niekiedy bywa Olbina, trzymaj się!
- Alicja Jonasz
- Posty: 1710
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
Baśń o tęsknocie
fr.2
Anielica odeszła. Któż zdoła ją wyśledzić? Może uleciała na niebiańskie błonia, by przy wtórze anielskich chórów śpiewać swe radosne piosenki, albo spłoszona nagłym wybuchem czarciego gniewu skryła się w gąszczu niby ptaszyna w gniazdku, i nawet on, pan tej kniei, nie odnajdzie jej, choćby szukał przez wieki. Ach, gdybyż można było cofnąć czas! Zawrócić zło z drogi…
Długo snuł się po bagnach, rozpamiętując minione zdarzenia. Znajome dotąd ścieżki, jakby na złość, pozamieniały się w grzęzawiska pełne podstępnych pułapek, toteż nim trafił do legowiska, nie raz nie dwa skąpał się po rogi w bajorze. Zasnąć nie mógł, choć wyżłopał garniec wódki, którą był przed wiekami przytaszczył w baryłce z piekła i skrzętnie przechowywał na czarną godzinę. I oto przyszła, a kto by się jej spodziewał, ten mędrzec, jakich mało pośród ziemskich stworzeń, i jak to bywa z czarnymi godzinami skutecznie spędzała mu sen z powiek niby natrętna mucha w czas letniego skwaru, kiedy akuratnie chciałoby się zdrzemnąć ociupinę. Wiercił się na posłaniu, obracał z boku na bok, z brzucha na plecy, na poły drzemiąc, na poły licząc gwiazdy, których cała obfitość skrzyła się tej nocy na firmamencie. Mimo iż nie czuł się zdrów, oddałby duszę, jeśliby ją rzecz jasna miał, aby móc trwać w owej niemocy po wsze czasy.
O świtaniu zerwał się z legowiska i choć trzeszczało mu we łbie, jakby kowal Jaśko z Dzieciołów dźgał go żelaznym gwoździem, miast w kopyto, w czerep właśnie, zabrał się za sprzątanie puszczy, mamrocząc pod nosem, iż czyni to dla własnej wygody, nie zaś dla dobra ogólnego.
Najsampierw oczyścił bajoro ze szczątków przegniłej roślinności, błota, kamieni tudzież połamanych pni drzew, wyrównał linię brzegu, potem, aby wiązkami korzeni wzmocnić rozmiękłą stromiznę, powtykał tu i ówdzie w ziemię pędy wierzb, olch i topoli, na koniec przyozdobił wszystko kępami traw, trzcin oraz ziół wszelakich, które wkrótce w cieple słonecznych promieni rozścieliły się szeroko kobiercem kwietnych łąk. Namozolił się przy tym co niemiara, lecz gdy ukończył swe dzieło, wielce był kontent, gdyż to, co ujrzał, przeszło jego najśmielsze wyobrażenia. Tam, gdzie dotąd za przyczyną jego gniewu zalegało cuchnące zgnilizną bagno, teraz błyszczała w słońcu przejrzysta tafla stawu, w której przeglądały się niczym w lustrze niebo i drzewa. Puszcza wokół rozszumiała się i rozkwitła.
Diabeł Olbina mógł wreszcie odpocząć. Już mościł legowisko w trzcinie z zamiarem ucięcia sobie drzemki, gdy nagle posłyszał znajomy głos, który jak zwykle przyprawił go o przyjemny dreszcz:
— Wygrałam, czarcie...
— Wygrałaś, a jakże… Wygrałaś, aniołku! Nie ma bowiem zła, którego nie zdołasz zwyciężyć dobrem! — zawołał pełen szczęścia, a potem zaprosił przyjaciółkę na wspólny spacer wokół stawu.
Podobno i dzisiaj można ich tam spotkać.
Anielica odeszła. Któż zdoła ją wyśledzić? Może uleciała na niebiańskie błonia, by przy wtórze anielskich chórów śpiewać swe radosne piosenki, albo spłoszona nagłym wybuchem czarciego gniewu skryła się w gąszczu niby ptaszyna w gniazdku, i nawet on, pan tej kniei, nie odnajdzie jej, choćby szukał przez wieki. Ach, gdybyż można było cofnąć czas! Zawrócić zło z drogi…
Długo snuł się po bagnach, rozpamiętując minione zdarzenia. Znajome dotąd ścieżki, jakby na złość, pozamieniały się w grzęzawiska pełne podstępnych pułapek, toteż nim trafił do legowiska, nie raz nie dwa skąpał się po rogi w bajorze. Zasnąć nie mógł, choć wyżłopał garniec wódki, którą był przed wiekami przytaszczył w baryłce z piekła i skrzętnie przechowywał na czarną godzinę. I oto przyszła, a kto by się jej spodziewał, ten mędrzec, jakich mało pośród ziemskich stworzeń, i jak to bywa z czarnymi godzinami skutecznie spędzała mu sen z powiek niby natrętna mucha w czas letniego skwaru, kiedy akuratnie chciałoby się zdrzemnąć ociupinę. Wiercił się na posłaniu, obracał z boku na bok, z brzucha na plecy, na poły drzemiąc, na poły licząc gwiazdy, których cała obfitość skrzyła się tej nocy na firmamencie. Mimo iż nie czuł się zdrów, oddałby duszę, jeśliby ją rzecz jasna miał, aby móc trwać w owej niemocy po wsze czasy.
O świtaniu zerwał się z legowiska i choć trzeszczało mu we łbie, jakby kowal Jaśko z Dzieciołów dźgał go żelaznym gwoździem, miast w kopyto, w czerep właśnie, zabrał się za sprzątanie puszczy, mamrocząc pod nosem, iż czyni to dla własnej wygody, nie zaś dla dobra ogólnego.
Najsampierw oczyścił bajoro ze szczątków przegniłej roślinności, błota, kamieni tudzież połamanych pni drzew, wyrównał linię brzegu, potem, aby wiązkami korzeni wzmocnić rozmiękłą stromiznę, powtykał tu i ówdzie w ziemię pędy wierzb, olch i topoli, na koniec przyozdobił wszystko kępami traw, trzcin oraz ziół wszelakich, które wkrótce w cieple słonecznych promieni rozścieliły się szeroko kobiercem kwietnych łąk. Namozolił się przy tym co niemiara, lecz gdy ukończył swe dzieło, wielce był kontent, gdyż to, co ujrzał, przeszło jego najśmielsze wyobrażenia. Tam, gdzie dotąd za przyczyną jego gniewu zalegało cuchnące zgnilizną bagno, teraz błyszczała w słońcu przejrzysta tafla stawu, w której przeglądały się niczym w lustrze niebo i drzewa. Puszcza wokół rozszumiała się i rozkwitła.
Diabeł Olbina mógł wreszcie odpocząć. Już mościł legowisko w trzcinie z zamiarem ucięcia sobie drzemki, gdy nagle posłyszał znajomy głos, który jak zwykle przyprawił go o przyjemny dreszcz:
— Wygrałam, czarcie...
— Wygrałaś, a jakże… Wygrałaś, aniołku! Nie ma bowiem zła, którego nie zdołasz zwyciężyć dobrem! — zawołał pełen szczęścia, a potem zaprosił przyjaciółkę na wspólny spacer wokół stawu.
Podobno i dzisiaj można ich tam spotkać.
Ostatnio zmieniony 02 kwie 2024, 11:07 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 3 razy.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- eka
- Posty: 17719
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Baśń o tęsknocie
Po czynach ich poznacie
Brawa dla Olbina!
Świetnie się czytało, Alicjo.
Brawa dla Olbina!
Świetnie się czytało, Alicjo.