• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

KOSZYK LIPCOWY

Na tym forum wybieramy każdego miesiąca jeden (w przypadku remisu więcej) utwór prozatorski, który dołączy do comiesięcznych rekomendacji
Zablokowany
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Gloinnen
Admin
Posty: 12420
Rejestracja: 29 paź 2011, 00:58

KOSZYK LIPCOWY

#1 Post autor: Gloinnen » 05 lip 2018, 21:06

Serdecznie zapraszamy do przedstawiania tutaj swoich typów na najlepszy utwór prozatorski lipca 2018 roku. Swoje nominacje można wklejać do końca miesiąca, to jest do 31 lipca, a także w pierwszych dniach kolejnego miesiąca (nie później niż do 3 dnia danego miesiąca, w tym przypadku sierpnia, do godz. 24.00). Bierzemy pod uwagę tylko utwory opublikowane na forum w lipcu 2018 roku.

Poprawna nominacja ma zawierać:
- nick autora
- tytuł utworu
- link do utworu (dokładnie do utworu, a nie do własnego komentarza pod nim).

Każdy użytkownik wpisuje swoje typy w jednym, swoim poście, po prostu robiąc jego edycję przy chęci dodania kolejnej nominacji.
Można nominować wiele tekstów, jednak w pierwszych dniach sierpnia trzeba będzie wybrać jeden utwór, który trafi do ankiety. Jeśli ktoś tego nie uczyni w odpowiednim czasie, w ankiecie pojawi się pierwszy utwór z jego listy.

Zachęcamy wszystkich do wzięcia udziału w plebiscycie.

/Administracja
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
[email protected]

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

KOSZYK LIPCOWY

#2 Post autor: eka » 01 sie 2018, 22:42

viewtopic.php?f=135&t=471#p2691

Szczepantrzeszcz

Poeta, wieczność i muszle klozetowe


Najpierw poczuł smród zgniłych kartofli. Taki najzwyczajniejszy w świecie smród, który uderza w nozdrza, kiedy wiosną schodzimy do piwnicy. Był to dobry znak, ponieważ Poeta mógł mieć nadzieję, że nie spotka diabła. Diabły nie lubią zgniłych kartofli. Propastnyka też nie spotka, bo propastnyki w ogóle nie potrafią śmierdzieć. Poeta nigdy nie spotkał propastnyka na swej drodze, jednak był człowiekiem doświadczonym przez życie i wiedział, że kiedyś musi być ten pierwszy raz. Ucieszył się bardzo, że to jeszcze nie teraz.

Coś szło, ale Poeta wypocił już wszystko, co pozwalało lepiej dostrzegać i nie mógł zobaczyć. Wyciągnął z kieszeni butelkę, którą dostał od Markucha. Pociągnął solidny łyk. Wzrok mu się wyostrzył na tyle, że zobaczył to coś. Na metr dwadzieścia wysokie, w nastroszeniu swoim przypominające jeża, tyle że mordę miało bardzo szkaradną i nie było pokryte igłami, ale zwyczajnym włosiem, które sterczało na wszystkie strony i straszliwie śmierdziało zgniłymi kartoflami. Poruszało się na dwóch krótkich, przypominających niedźwiedzie odnóżach i wymachiwało również krótkimi, ale muskularnymi, przypominającymi ludzkie, rękoma.

Czad.

Poeta zetknął się już z czadem razy kilka i wiedział, że bydle jest niegroźne, chociaż czasem złośliwe, a zawsze wkurwiające ponad miarę. Na wszelki wypadek wyłączył komórkę. Czady nie cierpiały komórek, nie cierpiały odtwarzaczy empetrzy, a najbardziej nie cierpiały cyfrowych aparatów fotograficznych. Analogowe aparaty też budziły w nich ambiwalentne uczucia, chociaż jak urządzenie było proste w konstrukcji i załadowane filmem czarno-białym, to jeszcze szło pogadać. Poeta na szczęście empetrójki nie miał, aparatu też nie miał (a ten w komórce był wyłączony), stał spokojnie i czekał. Chciał po prostu pogadać.

Czad szedł górą i śmierdział. Nie chciał gadać. Udawał, że nie widzi Poety. Musiał być bardzo skoncentrowany na udawaniu, że nie widzi, bo nie zauważył również korzenia, który dość zdradliwie sterczał na jego drodze. Zahaczył kosmatym łapskiem, stracił równowagę i klnąc na czym świat stoi, wylądował na dole, dwa metry przed Poetą. Ten ponownie sięgnął do kieszeni, wyjął flaszkę i jeszcze bardziej wyostrzył spojrzenie. Gadzina patrzyła na niego mętnym wzrokiem, w którym głęboka niechęć walczyła z zespołem dnia następnego.

— Strasznie śmierdzisz — warknął czad.

Poeta uznał, że nie odpowie podobnym stwierdzeniem. Czad okazał się szybszy i zasłużył na niewielki szacun. Poza tym nie był pewien, czy ma przed sobą czarta, który udaje czada, czy autentycznego czada. To, że bydlak śmierdział jak czad, o niczym nie świadczyło. Biesy, które nie śmierdziały w ogóle, potrafiły omamić zarówno zmysł wzroku, jak i powonienia. Wiedźma powiadała, że wyostrzenie spojrzenia nic tu nie pomoże. Trzeba się było przekonać inaczej. Zdjął plecak, wyszukał wzrokiem spory głaz i usiadł, dając wyraźny sygnał, że nigdzie mu się nie śpieszy. W świecie, w którym na co dzień żył Poeta, taki gest nie oznaczał niczego, jednak tu i teraz (ewentualnie tam i wtedy) taki gest oznaczał zaproszenie do dyskusji.

— Jestem Poeta — powiedział Poeta.

— Poetą może być każdy. Byle łachmyta może być poetą — powiedziała gadzina i zarechotała śmiechem podobnym do śmiechu Mistrza Yody, tylko o wiele mniej sympatycznym.

— Jestem Poetą przez duże "P", takim, który patrzy i dostrzega. — Starał się mówić tonem obojętnym i monotonnym, tak jakby tłumaczył rzecz oczywistą, której jedynie skończony głąb pojąć nie zdoła. — Gdybym nie był Poetą, to nie rozmawialibyśmy ze sobą. Mylę się?

Pomimo kiepskiego samopoczucia czad pojął, że jeżeli dalej będzie się upierał przy swoim, wyjdzie na skończonego głąba. Klapnął na liście i pociągnął nosem. Kiedy czad pociąga nosem, wydaje odgłos podobny do odgłosu, jaki wydaje spłuczka klozetowa. Poeta skrzywił się. Nie przeszkadzało mu to, że czad pociąga nosem, ale odgłos spuszczanej wody w sposób natrętny nasuwał skojarzenia z wykonywanym zawodem. Poeta nie cierpiał swojej pracy i nie był zachwycony, że jego rozmówca, choć nieświadomie, o tym przypomina.

— No dobra. — Stwór zmienił ton na pojednawczy. — Jak mówisz, że jesteś Poetą, to znaczy, że jesteś Poetą. Na mnie mówią Kwarśluh... samo "h" na końcu — dodał pośpiesznie. Najwyraźniej miało to znaczenie. — Na co dzień zajmuję się chrzęskrzyboczeniem zwierzyny płowej na terenie nadleśnictwa Lutowiska, a ty?

Poeta, choć teren nadleśnictwa Lutowiska znał doskonale, nie miał pojęcia na czym polega chrzęskrzyboczenie, i to jeszcze zwierzyny płowej, jednak również nie chciał wyjść na skończonego głąba, więc jego twarz przybrała pełen zrozumienia wyraz.

— Jestem menadżerem do spraw marketingu. Zajmuję się muszlami klozetowymi. — W głębi duszy żywił nadzieję, że pradawny stwór nie zrozumie, jednak stwór wydawał się trochę rozumieć, bo wyskrzeczał:

— Po co owijać w bawełnę. Nie możesz powiedzieć, że na co dzień sprzątasz sracze?

Poeta pokręcił głową wyrozumiale — To nie tak. Na co dzień nie sprzątam sraczy, tylko zajmuję się wciskaniem ludziom kitu i namawianiem do tego, żeby kupowali czyjeś sracze, a sraczy kogoś innego, żeby nie kupowali. To jest o wiele bardziej paskudna robota, niż ci się wydaje.

Czad posmutniał i, choć wydawało się to niemożliwe, zaśmierdział jeszcze bardziej.

— To rzeczywiście smutne. A nie myślałeś, aby zwyczajnie... sprzątać sracze?

— Myślałem, ale do tego trzeba mieć i kwalifikacje, i powołanie, a ja nie mam ani tego, ani tego. Dlatego jestem menadżerem do spraw marketingu. — Aby podkreślić jak nisko można upaść, Poeta wyjął podarunek od Markucha i pociągnął z gwinta udając, że zarówno świat jak i siedzące obok stworzenie, przestały go obchodzić. Błysk, jaki dostrzegł w oczach Kwarśluha, przekonał go ostatecznie, że ma do czynienia z rasowym czadem. Biesy nie piły. Postanowił zacieśnić stosunki z rozmówcą.

— Masz. — Wyciągnął rękę z flaszką.

Włochaty rzucił się łapczywie i wydudlił dobrze ponad dwie setki. Oczka mu się zaświeciły. Uniósł butelkę do góry, popatrzył pod słońce prześwitujące pomiędzy gałęziami. — Niech mnie Święty Jerzy... toć to Markuchowy specjał, małe arcydzieło z żołędziem, jeszcze z czasów głębokiej komuny. — Spojrzał na człowieka badawczo. — Podprowadziłeś Staremu?

Poeta pokręcił głową. — Stary nie żyje.

— Uuu! — Czad zmarkotniał. — Na każdego z was kiedyś przyjdzie pora. Był Stary i nie ma. Kwarśluh ponury pójdzie dzisiaj spać.

— Rozumiem cię. — Poeta przerwał chwilę milczenia.

— Gówno tam rozumiesz. — Futro w okolicy poniżej łba uniosło się tak, jakby wzruszył ramionami. — Ciebie, konusie, też kiedyś nie będzie. Zwyczajnie, nie masz możliwości stracić kogoś na zawsze. To co ty możesz rozumieć?

— Masz rację. Nie rozumiem i nie chcę rozumieć. — W głosie Poety zabrzmiało głębokie wewnętrzne przekonanie. Rozumienie zbyt wielu rzeczy powodowało, że świat przestawał być przyjazny.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Admin
Posty: 14774
Rejestracja: 29 paź 2011, 00:50

KOSZYK LIPCOWY

#3 Post autor: skaranie boskie » 02 sie 2018, 17:36

Podobnie, jak w poezji i tu nominowaliście zaledwie jeden utwór, stąd logiczna decyzja o nietworzeniu ankiety.
Utwór Szczepantrzeszcza również baz walki trafi do rekomendacji.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
[email protected]

Zablokowany

Wróć do „PROZA”