• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Znikający świat Zbyszka

Tu piszemy powieści w odcinkach
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Toyer
Posty: 1159
Rejestracja: 29 kwie 2012, 17:44
Płeć:

Znikający świat Zbyszka

#1 Post autor: Toyer » 18 sie 2023, 16:13

Zbyszek obudził się rano w swoim pokoju. Nie pamiętał co robił poprzedniego dnia, był teraz na starszym kacu i jedyne o czym myślał, to żeby zapalić papierosa. Usiadł na łóżku, ziewając przy tym dwa razy, rozejrzał się po pokoju. Było to niewielkie pomieszczenie, pełne najróżniejszych gratów, do tego wszędzie panował ogromny bałagan. Można było zauważyć pełno pustych butelek po piwach, umieszczonych na każdym meblu, czy też leżących na podłodze, oraz niedobite butelka wódki, z których jedna stała na biurku przy monitorze. Spojrzał na włączony komputer, przez otwarte okno wlatywało poranne powietrze, zrobiło mu się niedobrze, pewnie to z powodu widoku niedobitego trunku, albo na skutek przypomnienia sobie o tym co oglądał i robił w sieci, przez ostatnie kilka dni z wyłączeniem tego poprzedniego, którego kompletnie nie pamiętał. W dalszym ciągu myślał o papierosach, lewą ręką sięgnął na szafkę nocną, po omacku szukając fajek. Gdy nie mógł ich wyczuć dłonią, rzucił na nią dokładniejsze spojrzenie i powiedział po nosem — Kurwa. Był pewien, że znajdzie tam upragnioną paczkę, którą zawsze zostawiał tam, by rano móc zapalić, nie wstając z łózka. Chwilę jeszcze posiedział na łóżku, bez żadnej myśli, po czym powoli wstał i podszedł do barku. Trzymał tam zarówno trunki jak i w zapasie kilkanaście paczek papierosów, żeby nie musieć wychodzić po nie zbyt często do sklepu. Zawsze pilnował, żeby w barku nie zabrakło ani wyrobów tytoniowych, ani alkoholu. Jego schowek na nałogi nie był nigdy pusty, najważniejsze dla siebie zakupy robił najczęściej w środę. Palił dosyć dużo, a pił jeszcze więcej, jednak czasami potrafił przeżyć dzień bez wyrobów tytoniowych czy też innych używek. Nie lubił wychodzić na zewnątrz, spędzał całe dnie zamknięty w czterech ścianach swojego pokoju, ale czasami też, całe dnie przebywał poza domem. Spojrzał do środka skrytki i ku swojemu ogromnemu zdziwieniu, nie dojrzał tam ani jednej paczki fajek. Pomyślał, ze coś mu się przewidziało, przetarł oczy i rzucił okiem jeszcze raz. — Kurwa. Powiedział na głos a potem jeszcze kilka razy w myślach i podszedł do drzwi. Często spał w ubraniu codziennym, tak też, było tym razem. Rzucił na do widzenia, pod nosem jeszcze jedną kurwę i wyszedł na korytarz.
Mieszkał w starym, zaniedbanym bloku na siódmym piętrze, zbudowanym w jednym z większych miast w kraju. Podszedł do starej windy, nacisnął guzik. Czekając aż, drzwi windy się otworzą, myślał co mogło stać się z jego papierosami. Gdy się doczekał, wszedł do środka i zjechał skrzypiącym pudełkiem na parter budynku. Było lato. Kiedy był już, na świeżym powietrzu, które nie do końca było świeże, stojąc na chodniku, usłyszał śpiew ptaków.
— Jebane kurwićwierki... Zbyszek zarówno w słowach jak i myślach, był bardzo wulgarny. Nie był wzorem cnót, a wręcz był człowiekiem, pozbawionym cech, które uważa się za dobre. Charakterystyczna była u niego wściekłość, z którą traktował wszystkich ludzi, których nienawidził oraz samego siebie. Leniwy, bez pasji oraz pracy, utrzymujący się z zasiłku dla bezrobotnych oraz drobnych kradzieży. Wydawał więcej pieniędzy na alkohol i papierosy, niż na jedzenie. Przekleństwem dla niego, była "bardzo twarda głowa", przez którą przeznaczał więcej pieniędzy na płynne szczęści, niż zwyczajni alkoholicy. W jego dowodzie osobistym, widniało nazwisko "Doskonały", co było wielką ironią jego życia. Urodzony 14 lutego, 1977 roku w znienawidzony przez niego dzień zakochanych, na którego myśl chciało mu się rzygać. We własne urodziny pił oraz wymiotował najwięcej w całym roku, jednak nie wiele mniej niż zazwyczaj.
Zbigniew Doskonały, stał na chodniku, ludzie mijali go pospiesznie, zachowując większy dystans a czasem nawet, schodząc z bruku na trawnik. Dzieci śmiejąc się, pokazywały go palcami, w dalszym ciągu można było, słyszeć śpiew ptaków. Zbyszek scalił się z twardym podłożem, nic nie myślał, po prostu odleciał. Takie "zawiechy", zdarzały mu się dosyć często.
— Jebcie się kurwićwierki! Pierdolone bachory! Wykrzyczał ochrypłym głosem, a głos miał donośny oraz nieprzyjemny dla ucha. Dzieci przestraszyły się i uciekły, nie które z płaczem na ustach i oczach. Dorosłych w pobliżu, przeszyły okropne dreszcze oraz uczucie strachu, na ptakach nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Nasz bohater irytował się i denerwował każdym ziemskim dźwiękiem, od głosu ptaków, poprzez akordy śmiechu, stękanie silników samochodów, rytmy melodyjnej muzyki, kończąc na głosie własnego sumienia.

Znowu na chwilę się zwiesił, uspakajając się trochę przy tym i zapominając o powodzie swojego gniewu. Gdy oprzytomniał gniew wrócił. Najbardziej był wściekły na brak papierosów. Pospiesznie ruszył w kierunku sklepu osiedlowego w którym najczęściej zaopatrywał się w przedmioty swoich nałogów oraz czasami w jedzenie. Po drodze szturchnął mocno barkiem kilku przechodniów, którzy ze strachu przed nim po prostu to zignorowali. Kopnął też napotkanego małego pieska, który jego zdaniem szczekał za głośno. Będąc już u celu swojego wyjścia z domu z impetem otworzył sklepowe drzwi tak, że aż nawiasy zadrżały. Podszedł do lady i rzucił na nią banknot dwudziestozłotowy, który wcześniej wyjął z kieszeni brudnych spodni.
— Viceroye czerwone! Szybko kurwa! Ekspedientka spojrzała na niego ze zdziwieniem. Widywała go bardzo często i dobrze go pamiętała, była nawet już przyzwyczajona do jego wulgarnego i chamskiego zachowania.
— Może Pan powtórzyć, spytała grzecznie.
— Viceroye kurwa! czerwone! Na jego czole pojawiła się z gniewu niewielka żyłka, wściekłe oczy molestowały sprzedawczynią. Nagle sobie uświadomił, że nie sprzedają już tych papierosów a raczej można je kupić pod inną nazwą.
— Kurwa... Rothmansy czerwone! Reakcja Pani za ladą była podobna jak przy poprzednim żądaniu.
— Przepraszam, ale czy może pan powiedzieć co pan chce kupić? Zapytała spokojnie dostając w podpowiedzi.
— Jak to co kurwa?! Fajki! Jak nie ma?! to dawaj jakieś inne czerwone, byle w tej samej cenie!
— Fajki? a co to są fajki? Była bardzo cierpliwa i miła dla klientów, nie ważne jakich w przeciwieństwie do osoby z którą teraz rozmawiała.
— No papierosy kurwa! Już miał pokazać pożółkłym palcem szybę, za którą za zwyczaj były wyroby tytoniowe. Wcześniej tego nie zauważył, ale za tą szybą było coś zgoła innego niż papierosy. Były tam dziwne metalowe pudełka, podpisane dziwnymi nazwami, o których nigdy nie słyszał. Widząc, że pani mimo najszerszych chęci, nie jest mu w stanie sprzedać czego pragnie, odwrócił się na pięcie, rzucił na do widzenia parę przekleństw i wyszedł ze sklepu. Podobne sytuacje spotykały go w każdym sklepie do którego zachodził, nikt nie wiedział co chce kupić, tak jakby używał jakiś niezrozumiałych słów.
Było już południe, po piątej próbie stracił cierpliwość i wrócił nabuzowany do domu. Tam jeszcze raz zajrzał do barku, papierosów jak nie było tak nie było, były za to różne tanie alkohole. Chwycił pierwszą lepsza butelkę i jak bardzo głodne dziecko, zaczął doić z niej śmierdzący płyn. Po paru łykach stwierdził, że weźmie prysznic. Podczas gdy woda zmywała z niego bród nagromadzony przez tydzień, myślał o tym co go spotkało poza domem. I jak to w ogóle było możliwe, głód nikotynowy doprowadzał go do szaleństwa, ale zwyczajny głód, też dał o sobie znać. Po kąpieli wyciągnął z lodówki jakąś starą kiełbasę i zjadł ją z czerstwym chlebem. Dalej już tylko pił, aż do późnego wieczora.
Kompletnie pijany położył się na łóżku, ubrany tylko w stare szorty z kilkoma mniejszymi dziurami. Jego świat wirował, na przemian przeżywał piekło i nirwanę, odpowiadając na to solidnym pawiem.

Ostatnią jego poplątaną myślą przed zaśnięciem było — Kurwa zajarałbym szluga.

Awatar użytkownika
Olgierd Jaksztas
Posty: 196
Rejestracja: 17 cze 2022, 11:13

Znikający świat Zbyszka

#2 Post autor: Olgierd Jaksztas » 29 mar 2024, 16:17

Rewelacja, potem napiszę więcej...
Proszę nie pisać i nie dzwonić.

Awatar użytkownika
Toyer
Posty: 1159
Rejestracja: 29 kwie 2012, 17:44
Płeć:

Znikający świat Zbyszka

#3 Post autor: Toyer » 30 mar 2024, 11:33

Cieszę się że się podobało - chociaż nie wiem czy napiszę więcej - miałem pomysł na całą książkę - ale wolę pisać poezję niż prozę :kofe:

Awatar użytkownika
Olgierd Jaksztas
Posty: 196
Rejestracja: 17 cze 2022, 11:13

Znikający świat Zbyszka

#4 Post autor: Olgierd Jaksztas » 30 mar 2024, 16:02

Toyer,
Znikający świat to super pomysł i temat, może też być odwrotnie, ale realność i tak zanika...
Bardzo podoba się scena w sklepie, w ogóle bohater jest mega. No i to: my, nażarte zachodnie świnie, którym przewraca się w dupach od dobrobytu, często mówimy (oczywiście nie wszyscy bo ja nigdy, ale) "nie mógłbym żyć bez..."... Te papierosy które przestają istnieć to jest sytuacja metafizyczna. Usunąć wszystko, co wtedy? Mega, a może niebo zniknie, co zamiast?
Pozdrawiam :)
Proszę nie pisać i nie dzwonić.

Awatar użytkownika
Toyer
Posty: 1159
Rejestracja: 29 kwie 2012, 17:44
Płeć:

Znikający świat Zbyszka

#5 Post autor: Toyer » 01 kwie 2024, 15:39

Zamysł był taki że każdego dnia coś znika - a przez to bohater się zmienia - wszystkie używki znikają - i rzeczy które dusze zatruwają - aż główny bohater staje się ideałem :)

Awatar użytkownika
Olgierd Jaksztas
Posty: 196
Rejestracja: 17 cze 2022, 11:13

Znikający świat Zbyszka

#6 Post autor: Olgierd Jaksztas » 01 kwie 2024, 17:29

Toyer,
Ha, w moim przypadku zniknęliby wszyscy ludzie, tylko wtedy nie byłoby nauki... Ciekawy pomysł.
Proszę nie pisać i nie dzwonić.

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”