• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

B A Ś Ń P O D R Ó Ż N A czyli tam i z powrotem / 2 /

Tu piszemy powieści w odcinkach
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ryszard Sziler
Posty: 409
Rejestracja: 04 cze 2013, 09:00
Lokalizacja: Kolbuszowa
Płeć:
Kontakt:

B A Ś Ń P O D R Ó Ż N A czyli tam i z powrotem / 2 /

#1 Post autor: Ryszard Sziler » 26 maja 2019, 06:58

*


Rozdział drugi,
czyli garść uwago tym jak to jest z drogami i dokąd prowadzą bezdroża, a także o tym co można usłyszeć tam, gdzie niczego usłyszeć się nie powinno.




Po śniadaniu wyjętym z kuferka dla Amadeusza była już tylko wiosna ze słońcem masującym mu delikatnie brzuch i garść cierpkich myśli dla Szałaputka.
A pod koniec sjesty pod wiatrak znowu dotoczył się pękaty jak antałek zbieracz butelek.

- Uf, no i wreszcie jestem.– stęknął przybysz ocierając pot – Tam do licha, coraz trudniej przyzwyczajam się już do wiosennego wędrowania …Ach, a czy to przypadkiem nie są twoi przyjaciele wiatraczku? – zawołał zbieracz zauważywszy szczura i skwaszonego Szałaputka.

- Amadeusz szczur – powiedział Amadeusz - i krasnolud Szałaput – dodał.

- Ek, Szałaput –ek – uściślił Szałaputek.

- Krasnolud - ek – parsknął Amadeusz.

- Aaa, w takim razie witam. Witam ! Michał Gabriel jestem – skłonił się z gracją Zbieracz . – Przypuszczam – dopowiedział - że nie zbieracie jak ja butelek i nie one was tu przywiodły, prawda ?

Szałaputek wydął pogardliwie dolną wargę, a Amadeusz się roześmiał.

- Tak wiatraczku, no bo i po co im puste butelki, prawda ? – roześmiał się Zbieracz.

- Puste – skrzywił się Szałaputek, któremu nagle zachciało się pić – A po co zbierać puste?

- Bo bywają piękne – westchnął z rozmarzeniem Michał Gabriel.

- I są lżejsze od pełnych, więc łatwiej się je niesie – dorzucił Amadeusz.

Zobaczcie tylko – powiedział Zbieracz i ostrożnie wyłożył zawartość worka, który przydźwigał.
.
Butelki były brązowe jak oczy driad, niebieskie jak pierwsze krople nowego źródła, srebrne jak powietrze wdmuchiwane w wodę i zielonkawe jak głębia studni w spiekotę, już samym swym widokiem gasząca pragnienie.

- Mam ich dopiero kilka, ale powiedzcie czy nie warto się dla nich trudzić ? – spytał radośnie.

- Ciekawe – pomyślał Amadeusz przyglądając się Zbieraczowi – jak wiele jest w nim tego słodkiego szaleństwa, które daje radość.

- A pewnie, że nie warto – mruknął Szałaputek ledwie rzuciwszy okiem na cały zbiór. – W ogóle to - nic nie warto ! – wybuchnął nagle.

Oczy Michała Gabriela zrobiły się okrągłe i zaczęły wymownie spoglądać na szczura .

- Tak – To jest zdaje się szczególny przypadek - westchnął Amadeusz i nie całkiem było wiadomo do czego się te słowa odnoszą.

Zbieracz dwojga imion rozglądnął się po niebie niepewnie kiwając głową. Naraz roześmiał się głośno i zawołał :
- Ej wiatraczku! A daleko tam od ciebie do wieczora ? A wiesz co będzie wieczorem ? – zwrócił się do Szałaputka.

- Wieczorem będzie wieczór. – prychnął krasnal.

- Bal będzie, kochany !

- Festyn – sprostował Szałaputek.

- Tak tak. Festyn. – zaśmiał się Zbieracz.

- Więc jednak nie bal – mruknął krasnal pogardliwie.

- Dla niektórych bal – uśmiechnął się Amadeusz zerkając na swoje buty.

- Dla mnie, kiedy wsłuchamy się w niego razem z wiatraczkiem, z pewnością będzie balem, z wielkim „B” na początku i musującym „Mmm” na zakończenie i całą elegancją pośrodku - zakrzyknął Michał Gabriel uderzając się dłońmi po kolanach. - A pozostaną po nim butelki, ze wspomnieniem tego czaru – szepnął w rozmarzeniu.

- Festyny nie są balami. A ty zbierasz odpadki festynu. Zwykłe śmiecie zresztą. Ale wszystko to razem mało mnie obchodzi – zakończył pogardliwym ziewnięciem Szałaputek.

- Ooo…oocho – bardzo wolno powiedział Zbieracz i dziwnie popatrzył na Amadeusza, a ten oblizał wąsy i sięgnął po flet.

- To jest pomysł! – zawołał niezwykły kolekcjoner i przyłożył szyjkę jednej z butelek do ust. Dmuchnął w nią , a butelka zagrała nagle jak trąba jerychońska.

– Och - jęknął Szałaputek z niesmakiem wydymając usta.

- Trzymam w nich niekiedy muzykę, albo raczej ona sama się ich trzyma, wydobywając się czasem w zupełnie nieprzewidywalnym humorze. Ta jest jeszcze całkiem dzika – tłumaczył się Zbieracz.

- Bo muzyka dziczeje w zamknięciu. Zresztą nie tylko ona - powiedział szczur.


GŁOS II / z głębi wiatraka /
O to, to...W zamknięciu wszystko dziczeje.


- W dodatku pustym butelkom wydaje się, że są wreszcie samodzielne i wszystko im wolno - roześmiał się Michał Gabriel - dlatego gram na nich dopiero wtedy, kiedy je ujarzmię napełniając częściowo wodą i mogę robić z nimi co mi się podoba. A ty skąd masz ten dziurkowany patyczek?
- Długo podróżowałem – powiedział Amadeusz – a kiedy się ma wszystko wokół siebie w niskiej tonacji, począwszy od marynarzy a skończywszy na morzu, wtedy robi się flet.
- No to zobaczmy co nam wyjdzie ze współpracy – znów parsknął śmiechem Michał Gabriel.

I zagrali coś, co nie drażniło tylko Szałaputka z zamyśleniem wpatrującego się w kamień przy ścianie wiatraka. Ten zaś w połowie melodii gwałtownie odskoczył odsłaniając mroczny wylot podziemnego tunelu, z którego wyszła zakuta w zbroję postać.

- Czy już ? – spytała ponuro.

- Ech, zupełnie zapomniałem – sumitował się Amadeusz.

- A gdzież tam! Śpijcie sobie dalej! – zawołał Zbieracz.

- Nie Tatarzyn ? – dobiegło z loszku.

Postać uważnie przyglądnęła się szczurowi i jęknęła z rezygnacją : - Amadeusz.

- Usz-usz-usz… – poleciało w loszek.

- I nie Mozart na szczęście, bo ten to dopiero miał charakter – parsknął Zbieracz.

- Ale za to jak grał … – wtrącił z rozmarzeniem Szałaputek.

- Uszy utniem pokrace! – odwrzaśnięto z głębi lochu.

- Cichajcie bracia. Nie pora – zazgrzytała postać – I na to przyjdzie słodki czas – dodała groźnie, zachrzęściła zbroją i weszła pod ziemię zasuwając za sobą głaz. A za chwilę znowu rozłożyło się na nim słońce w sposób jaki robi to na dalekich południowych klifach.

- A tak w ogóle, to co to było? – spytał krasnal.

- Eeee , nic takiego – machnął ręką Michał Gabriel – tylko śpiący rycerze.

- Oni się zawsze budzą kiedy nie potrzeba, a kiedy akurat potrzeba, wtedy nigdy ich nie ma. Tak już mają – uzupełnił Amadeusz.



*


DUCH MŁYNARZA
Uuuuuuu aaach ! Śpiący rycerze. Ja się tego boję !

GŁOS II
No wiecie państwo! Amerykon mi się znalazł! W ubłoconych butach na obrus ?! Zejdzie ze stołu ! Ale już.

DUCH MŁYNARZA
Kiedy…bo, bo …Boję się !

GŁOS IV
Głupi, rycerzy się boi. Ta dawno oni do loszku zeszli.

DUCH MŁYNARZA
Ww – w – wszyscy?

GŁOS I
Pojedynczo już teraz nie łażą po świecie.

GŁOS III
A pamiętasz Ludwisiu takiego jednego co udawał rycerza i na wiatraki napadał ?

DUCH MŁYNARZA / z przerażeniem /
Nnna wiatraki ?!

GŁOS I
To dawno było.

GŁOS IV
I nie tutaj.

GŁOS II
No, tutaj to najwyżej ktoś przyjdzie pod wiatrak napaskudzić.

GŁOS III
A w ogóle to wiatraków już nie ma, bo to wstecznictwo techniczne i obciach.

GŁOS V / starczy roztrzęsiony /
Jak to nie ma? To gdzie ja teraz jestem?!


GŁOS IV / uspokajająco /
Taj tylko ten się został.

GŁOS III
Bo durny młynarz umowę podpisał, a że czytać nie potrafi, to sam nie wie co podpisał.

DUCH MŁYNARZA
No ja, to…tego…ten.

GŁOS II
No ten, ten.

GŁOS III
Tu-men.

GŁOS II
O!

DUCH MŁYNARZA / stanowczo /
Jak ja dorwę kiedyś tego całego Rokitę to powiem mu co i jak. Że tak nie wolno i że nie na zawsze się godziłem. I w ogóle wszystko powiem.

GŁOS III
Akurat znajdzie. Akurat powie.

GŁOS IV
Durnyj on durnyj!. Zapamiętaj ty sobi na przyszłość, że jak się dom sprzedaje to : b-e-z lokatorów! Poniał, a? / fuka wulgarnym śmiechem / Na nas chciał zarobić niedorozwój!

DUCH MŁYNARZA
Pewnie, że rozumiem. Że bez lokatorów. Pewnie, że rozumiem. Pewnie.

GŁOS II / śmieje się /

GŁOS III
Nie rozumie i nie zapamięta.

DUCH MŁYNARZA / gwałtownie /
A kazał się kto wam do mnie wprowadzać ?!

GŁOS I
Bo zimno było. Pogoda podła. Deszcz, wiatr i różne inne siurpryzy jesienne.

DUCH MŁYNARZA
Hyy...a jakże - pogoda... Co wtedy mówiły? Pamiętają? Nie? Nie chcą pamiętać? To ja przypomnę : Powyrzucało ich z dziupli wierzbowych! Na pysk powyrzucało. A czemu powyrzucało? Ja tam już teraz wiem czemu powyrzucało... A pamiętają co obiecywały za odrobinę domowego ciepła? Za jesień albo i zimę spędzoną w domu? Ooo, co mnie wtedy otumaniło, gdzie ja rozum miałem...! Żal mi się zrobiło wierzbowego tałatajstwa i tego ich przychówku, co mi teraz kolki podkłada do łóżka...

GŁOS I / półgłosem /
W właśnie…Jak to jest, że jego jeże kłują?
,0
DUCH MŁYNARZA
Jak kłują? Kolcami przecież!

GŁOS I
Całkiem nie o to pytałam. Mniejsza zresztą…

GŁOS III
Kłamco bezczelny, pazerność cię zgubiła a nie współczucie.

DUCH MŁYNARZA
Że chciałem trochę z tego mieć dla siebie, a co w tym złego ? Takie teraz czasy, że nie ma bezinteresowności. Już wy to dobrze wiecie... A co dostałem za swoją chwilową słabość? To też wiecie.

GŁOS III / z przekąsem /
Powiedz więcej : za swoją dobroć.

DUCH MŁYNARZA
Właśnie - za dobroć; bo to i święta prawda, że za dobroć.

GŁOS III
No tego, to już słuchać nie sposób...

DUCH MŁYNARZA
A nie sposób, nie sposób.

GŁOS III
Jak ci źle to się wreszcie wyprowadź.

DUCH MŁYNARZA
Ja ?!

/ wyraźne zamieszanie /

GŁOS II
A daliby już temu wszystkiemu spokój. Pomyśleliby lepiej jak się szczura pozbyć, bo jeszcze gorszą zarazę sprowadzi.

DUCH MŁYNARZA
Goorszą jakąś?

GŁOS II
Ja tam wiem, że bywają gorsze. Sie tylko rozejrzy...

DUCH MŁYNARZA / ze zrozumieniem /
A no prawda.

GŁOS I / uspokajająco /
No już, już...

GŁOS V
Może by krasnoludkiem poszczuć, bo on jakby inny?

GŁOS III
I ten drugi nie lepszy. Dobrali się jak w korcu maku dwa ziarenka.

GŁOS IV
Taś, taś, taś…Wcale wejść nie chce.

GŁOS III
Baron C., o ile pamiętam, twierdził, że schwytanie krasnoludka nie sprawia trudności, byleby się tylko zastosować do następujących wskazówek. Otóż należy wziąć cylinder i nakryć nim kapkę miodu, a wokół trzeba rozsypać popiół. Krasnoludek wyjątkowo łasy na delicje wchodzi pod cylinder i zjada miód brudząc sobie jednocześnie nóżki popiołem. Dlatego potem, kierując się pozostawionymi śladami, niezwykle łatwo jest trafić na niego.

GŁOS II
Przecież tego tu paskudnika widać.

DUCH MŁYNARZA
I po co właściwie kapelusz?

GŁOS II
No co racja, to racja.

GŁOS III
Taki przepis znam, to i mówię. Się nie podoba, to nie muszą słuchać. / w rozmarzeniu /
Ech, Baron C… Wielka postać! Wielka…

GŁOS IV
Ta…Już w wieku czterdziestu czterech lat zapowiadał się interesująco…

GŁOS II
Wypił, zjadł, pokręcił sie, taj i sie wykopyrtnął. Tyle wszystkiego.

GŁOS I
A jakby takiego na kolację zaprosić ?

GŁOS III
O! TAK!

GŁOS I
/ z niesmakiem /
O krasnalu mówię.


GŁOS III
/ z rozczarowaniem /
Aha…

GŁOS V
A kto tu jada kolacje? Ja już nawet nie pamiętam co to kolacja.

GŁOS I
Zawsze byłaś nieznośna. Nawet teraz myślisz tylko o sobie. Matyldo! Matyldo!

GŁOS II
No co tam znowu?

GŁOS I
Nakrywaj migiem w stołowym. I upiecz coś szybko.

DUCH MŁYNARZA
Akurat! Nie dam mąki i tyle.

GŁOS I
Przecież…

DUCH MŁYNARZA
No nie dam i już.

GŁOS I / chytrze /
A tamten zagra i znowu rycerzy wywabi.

DUCH MŁYNARZA / po chwili z rezygnacją/
Kiedy tak…

GŁOS II / z wielkim zdziwieniem /
W jakim znowuż stołowym?!


*


- Mmmmmnniammm – oblizując wąsy mlasnął szczur wpatrując się w słońce wylegujące się na kamieniu – to wygląda całkiem jak talerz jajecznicy. Ech zjadłoby się, zjadło…
A w tej samej chwili w wiatraku z zapraszającym skrzypnięciem otworzyły się drzwi. A to co za nimi zobaczyli było najwspanialszą kolacją jaką sobie można wyobrazić. Właściwie prawie obiadem – wspominał potem Amadeusz.
- Ho, hoooo ho wiatraczku ! – wrzasnął Zbieracz. – Kochane próchenko. Stoi sobie, poskrzypuje bezsensownie i nagle ….fiuuu! patrzcie no państwo – kolacja! Chacha cha …KOLACJA ! Ech, gdybyś był troszeczkę niższy i cieńszy, to bym cię uściskał. Jeszcze jak uściskał.



DUCH MŁYNARZA
Ja ich uści…

GŁOS III
Cicho mi już!

GŁOS I
Cii…


- Sporo tam tego – powiedział Amadeusz.

Szałaputek, który leżał dotąd na brzuchu i zaglądał pod kamień, wstał właśnie i także zobaczył kolację. Pytania i kurz wieków zakręciły mu w nosie więc kichnął.

- Niepokojąco dziwne – powiedział pociągając nosem – Przecież wiatrak jest pusty!

- Tak, kolacje w ogóle są dziwne – zamyślił się Amadeusz.

- Szczególnie kiedy pojawiają się w opuszczonych wiatrakach w dodatku stojących na uboczu – zaśmiał się Zbieracz.

- Was to nie dziwi? – zainteresował się krasnal.

- A owszem, dziwi, ale nie odbiera apetytu – oblizał się Michał Gabriel.

- Zdecydowanie nie odbiera – przytaknął Amadeusz.


GŁOS III
Taś, taś, taś…

GŁOS II / przekornie /
Może lepiej : cip, cip, cip ?

GŁOS III / wzgardliwie /
To niech sama wabi.


- Coś słyszałem – zaczął Szałaputek.

- Tak? – bez zainteresowania powiedział Zbieracz.

- Różności można usłyszeć kiedy jest się głodnym – stwierdził Amadeusz.

- No to może byśmy jednak coś przekąsili? – zaproponował Michał Gabriel.

- A po co się pchać w niepewne historie ? – odparł krasnal.

- No pewnie, że się nie musi, tyle tylko, że będzie się aż do jutra głodnym – mruknął szczur.

- Albo i dłużej – dodał Zbieracz. – A ta tajemnica akurat smakowicie pachnie. Och, jakże smakowicie!

- O tak– potwierdził Amadeusz.

- Więc jedzmy, więc jedzmy… zanucił Michał Gabriel.

- A róbcie sobie co tam chcecie, bo mnie to całkiem nie dotyczy – wzruszył ramionami Szałaputek.

- I problem się niejako sam z siebie rozwiązał – podsumował Michał Gabriel zabierając się do kosztowania smakowitości.


DUCH MŁYNARZA / całkiem w tle /
No i co to wszystko da u licha?

GŁOS I
To się okaże.

GŁOS III
Da albo nie da? - takie jest pytanie.

DUCH MŁYNARZA
Jakie tam znowu pytanie? Ja mam konkretnie moją mąkę na myśli. I się pytam : co mi ta moja mąka przyniesie jeśli krasnal jej nie je, choć była głównie dla niego?

GŁOS I
Odpowiadam : to się okaże.

DUCH MŁYNARZA
Czyli jak zawsze nic nie wiecie. A mąkę jak i wszystko dotąd diabli mi wezmą.

GŁOS I
Jakby i wzięli to oddadzą.

DUCH MŁYNARZA
Że co? Oddadzą? No, zaraz! A co to mi niby oddali?

GŁOS III
Nie bądź aż taki drobiazgowy.

DUCH MŁYNARZA
Jaki drobiazgowy? Jaki drobiazgowy ? Nie mam życia, nie mam wiatraka, nie mam mąki…Mam was. I to jest ten drobiazg?! No, cholery można od tego dostać…

GŁOS IV / śpiewa /
Szto tak grustna, wziać gitaru…

GŁOS I / z wyrzutem /
Och!


*


A potem nadszedł wieczór i rozgarniając go smyczkami, drogą pod wiatrakiem szli muzykanci. Wieczór był pienisty od księżycowej mgły i mokry był jak atrament. Tak, taki właśnie był wieczór. A kiedy przeszli muzykanci, po niewielkiej chwili nadbiegło za nimi na obolałych nogach Szczęście. Bezradnie stanęło w rozwidleniu drogi i zaczęło pochlipywać. Noc schowała muzykantów; to było oczywiste. Ale, która noc? Ta znad lasu, czy ta znad łąk? A może tamta, polna? Lub nadjeziorna ?
Obciągnęło Szczęście przykrótką sukienkę, wyjęło oset z pięty i stało rozmazując łzy piąstkami.

- Muszę ich przecież odnaleźć przed spaniem – powiedziało sobie.

I wtedy właśnie jedna malutka, tegoroczna gwiazdka oglądnęła się w stawie za lasem, a potem zachwycona swoim odbiciem zawirowała w rozlewisku pod mostem. Zakręciło się jej w głowie i poleciała na przełaj przez noc. Szczęście dostrzegło to, klasnęło w dłonie i pobiegło za nią, ciesząc się na spełnienie życzenia.
A w wiatraku ni stąd ni zowąd zapaliła się lampa naftowa stojąca na krokwi. Odtąd przez knot, który moczył się w szklanej bańce noc zaczęła kropla po kropli wysączać złotawy płyn, jakim lampa była napełniona.
Dość niespodziewanie także wzeszedł księżyc z narzuconą na siebie fantazyjną kąpielową chmurką, parującą zielonkawo- złotą mgłą. Otrząsnął się z wody południowych mórz, w których przed chwilą się chlapał i ziewną : - To do roboty…Do roboty!
A wiatr poderwał właśnie do lotu ciężkie od wiosennej nocy gałęzie lasu i roztrącił nimi poziewujące nad doliną nuty, aż zawirowaŁY…ZawiROowały…ZAWiRRowaŁY!...

- O la la, to coś jakby czardasz – zastanowił się głośno księżyc.

- To czardasz! – zawołał Amadeusz.

- Czardasz – przytaknął Zbieracz odstawiając niechętnie jedzenie.

GŁOS III
Och Ludwisiu! Ludwisiu! Czardasz. Czardasz! Czardasz!

- I co z tego, że czardasz? – sarknął Szalaputek myśląc zresztą całkiem o czym innym.

GŁOS II
No właśnie. Co z tego?

Buty Amadeusza wystawiły nosy za próg wiatraka i zaczęły węszyć w mroku.

- Ach tak…Taak…muzyka…jakie to w gruncie rzeczy prostackie, smutne właściwie i niepotrzebne. Co to właściwie jest – muzyka? – zadumał się Szałaputek – Strata czasu i nic więcej.


*


Ulewa. Będzie ulewa! – zabzyczała wściekle osa budząc się w zagłębieniu nocy pod skrzydłem wiatraka – Za 115 minut będzie ulewa. Do licha, jak mnie rwie w nogach. To dopiero będzie ulewa!

Wychyliła się i wrzasnęła w noc :

- Wy tam! Ulewa będzie!

A noc nie spała. Noc się bawiła. I osa posłyszała rozbawioną noc.

- Taaak….- warknęła – ale jest tak ciemno, że nawet nie potrafię dobrze użądlić…

Zmrużyła złe oczy i wpatrzyła się w księżyc:

- Ech ty, rozmarzone światełko… – zabzyczała.

W nogach czuła coraz pewniej nadchodzący deszcz, a muzyka…muzyka była coraz piękniejsza.

- Ciiiichoooo tam na dole! – wrzasnęła w końcu, wkładając w okrzyk całą swoją nienawiść do wody.

I muzyka umilkła. Być może przestraszyła się osy albo też wiatr powiał ją w zupełnie inną stronę, gdzieś pod okna domów, w których śpią dzieci.

- Nooo. – sapnęła osa z ulgą – No – powtórzyła.


*



- Ale właściwie chyba można jej posłuchać, bo i w czym może zaszkodzić taka tam muzyka? – mruknął Szałaputek i zaczął wsłuchiwać się w ciszę.

- Toż, to był taniec, co?! – zaskrzypiał lewy but Amadeusza.

- No! – przytaknął prawy.

GŁOS III
Moje odciski!…Ludwisiu! Moje odciski!....

GŁOS I
Tak, te jego buty są okropne.

GŁOS III
Toż i czego stoicie?! Wyrzućcież jego razem z tymi butami! Drugiego takiego tańca nie przeżyję! Słyszycie?! Czy ty mnie słyszysz Ludwisiu? Moje odciski…O moje biedne odciski…

- Tu coś stale szeleści – stwierdził Szałaputek bez większego przekonania i zainteresowania.

GŁOS IV
On nas słyszy Ludwisiu! Słyszy! Pamiętacie jak zawsze mówiłam, że krasnoludek to bardzo szlachetne stworzenie. Powiedzże ty mnie cóż on może mieć wspólnego ze szczurem?
Opowiedzcie mu koniecznie o Popielu.

GŁOS III
Ależ Cecylio, toż to były myszy.

GŁOS IV
Cóż to znowu za różnica mysz, czy szczur, tym bardziej nocą ?

GŁOS V
Ta przecież szczur jest dłuższy.

GŁOS II
A kiedyż to ona mówiła o krasnoludkach?

GŁOS III
Albo może powiedzmy mu o tym nieszczęsnym Hamlin z Dolnej Saksonii. To go powinno zrazić, nie przypuszczasz Ludwisiu?

GŁOS IV
W tym Hamlin to poszły szczury za fujarą i tyle, a jak ten ma tu swoją, to gdzież on pójdzie?

DUCH MŁYNARZA
Ja wam powiem co go zrazi. Pokażcie się mu, a wtedy sobie na pewno pójdzie.

GŁOS II : Proszę pani, ja zapytam, bo chce się już położyć: tych pieniędzy to dziś mam nie wysypywać, czy wysypywać, bo z tego wszystkiego już nic nie wiem?

DUCH MŁYNARZA
Jakich pieniędzy? Jakich pieniędzy?! A zostawcież wy wreszcie moje pieniądze w spokoju! Dobrze wam radzę.

GŁOS I / z wyrzutem/
Och Matyldo…

Głęboko w wiosennej nocy psy psom zaczęły opowiadać o minionym dniu.




*


O świcie osa zagrała malutkiego bojowego marsza : tuuuuu- ttuuuu- tiuttt!
I doprawdy któż mógł przypuścić, że pierwszym stworzeniem na jakie dzisiaj się natknie będzie właśnie Szałaputek?

- To tylko osa – powiedział krasnal do siebie, kiedy już było po wszystkim. Pamiętaj, że to tylko osa, a trudno dziwić się osie, że jest osą.
Ale jak można lubić świat, który głodnego bezdomnego budzi w taki paskudny sposób? – westchnął płaczliwie.

Odrobinę dalej Michał Gabriel śmiał się do swoich nowych butelek i do wiatraka brązowiejącego na wzgórzu w lekkim powietrzu kwietniowego świtu, długim falującym - che, che cheche che, che cheche...

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”