• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Geneza i proweniencja cyklu obrazów "Powrót do miasta"

Reportaże, felietony itp.
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Lucile
Posty: 4805
Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
Płeć:

Geneza i proweniencja cyklu obrazów "Powrót do miasta"

#1 Post autor: Lucile » 04 kwie 2023, 22:20

Tekst powstał w 2016 r. na potrzeby wystawy obrazów „Powrót do miasta”. Jednak patrząc na to co dzieje się od ponad roku za naszą wschodnią granicą – taka moja ówczesna prekognicja.
Klasztor SS Norbertanek na Salwatorze w Krakowie 3.jpg
Zawsze, dokąd sięgnę pamięcią, wprost magnetycznie przyciągał mnie magiczny świat sztuki.
I wszystko, co w tym kierunku robię, to próby jego zrozumienia.

Kiedy, w 2014 roku, rozpoczęłam malowanie cyklu obrazów „Powrót do miasta”, chciałam złożyć hołd mojemu ukochanemu miastu – Krakowowi. Zaraz potem pomyślałam, że już całkiem niedługo, obchodzić będziemy 1050. rocznicę chrztu Polski. Zapragnęłam to jedno z najważniejszych wydarzeń w naszej historii uczcić i wyrazić na swój sposób.
Jednocześnie, z mediów − coraz częściej − docierały informacje o rozpoczynającym się exodusie narodów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Wtedy, jeszcze wąskiego strumyka migrantów, ale zapatrzeni w swoje własne gierki przywódcy Europy, nie zdawali sobie sprawy (nie zauważali, a może właściwsze będzie określenie – nie chcieli zauważyć) narastającego ogromu tej najprawdziwiej wędrówki ludów. Zajęci sobą, odgrodzeni murem obojętności od problemów i nieszczęść innych, nie potrafili przewidzieć skutków, przygotować się na pomoc prawdziwie jej potrzebującym, nieszczęsnym ofiarom, a także na odsianie tych, którzy idą z zamiarem szerzenia zamętu, terroru oraz śmierci.

Czując potrzebę zabrania w tej sprawie głosu, zdefiniował mi się przekaz, jaki chciałam zawrzeć, a odbiorcy mogą zobaczyć jego echo w... „całym moim malowaniu”.

Samolubna, kolorowa i leciwa
Europo
daremnie wypatrujesz
kochanka
Zeus
biały byk już nie powróci

Przedstawiany przeze mnie Kraków, stopniowo zaczął jawić mi się jako metafora Europy. Europy, pięknej, kolorowej, rozbawionej, samolubnej, zapatrzonej w siebie, beztrosko kreującej „miałkie i sztuczne problemiki”, a nie widzącej zbliżającego się do jej „murów – granic”; zagrożenia. Kto wie, czy nie śmiertelnego zagrożenia dla Europy, w swojej pysze i samozadowoleniu – ślepej.

Te dwie zakapturzone postacie − nie nadawałam im określonych cech płciowych, wszak widzimy je tylko od tyłu; siostrzyczki, zakonniczki, bo tak zostały nazwane przez tych, którzy oglądali kolejne, powstające obrazy − to również symbol, metafora.
Podwójna metafora: polska i europejska.

Polska − to bezpośrednie nawiązanie do 1050. rocznicy chrztu Polski oraz podziw dla nieprzemijającej urody mojego miasta i jego zaułków, podworców, często położonych z dala od głównych traktów.

Europejska − dwojaka: przypomnienie o jej śródziemnomorskich, chrześcijańskich korzeniach oraz zwrócenie uwagi na zagrażające jej niebezpieczeństwo. I zewnątrz i wewnątrz. To posłańcy, którzy idą z ostrzeżeniem i przesłaniem, opamiętajcie się!

Jest jeszcze inna interpretacja tego cyklu obrazów, przyznam, że sama na to nie wpadłam i początkowo była dla mnie zdumiewająca. Jednak, kiedy się głębiej nad nią pochyliłam – wydała mi się interesująca. Otóż, część widzów, w tych dwóch figurach, zawsze pojawiających na obrazach, nie zobaczyło postaci, ale... pantofle! Nieco przydeptane, zdeformowane i nieproporcjonalne w stosunku do całości. Najpierw się zdziwiłam, nie rozumiałam tej interpretacji, ale prawie natychmiast przyszło mi do głowy takie oto wytłumaczenie.
To miasto − w obrębie murów i za fasadami kamienic – to sacrum. Wchodząc tam, przez szacunek pozostawiamy obuwie na zewnątrz. I nie ma to nic wspólnego z religią muzułmańską. Bywa przecież, że idąc w gości, już w przedpokoju zdejmujemy obuwie.
Przyszło mi do głowy również jeszcze inne tłumaczenie – smutne i ostateczne; ludzi już nie ma, na wpół zrujnowane miasta opustoszały. Pozostały po nich tylko... buty.

Taka niespodziewana interpretacja również do mnie przemawia, tym bardziej, że na kolejno powstających obrazkach, mury tego mojego symbolicznego „Miasta” stają się coraz bardziej brudne, zaniedbane i kruche.

Nie ukrywam, niestety, wieszczę koniec Europy jaką znamy, ale… mówiąc z przymrużeniem oka, ja, jako ta przysłowiowa wiedźma, nie takich zmian i przeobrażeń (na przestrzeni wieków) byłam świadkiem.

Mam jednak nadzieję, że tak zadzieje się tylko na moich płótnach, a nie w rzeczywistości.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


[email protected]

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Geneza i proweniencja cyklu obrazów "Powrót do miasta"

#2 Post autor: eka » 13 kwie 2023, 18:02

Bardzo lubię ten cykl, i (subiektywnie rzecz jasna) uważam go za najwartościowszy w Twojej twórczości.
Bo jest w tych obrazach tajemnica, którą próbujesz tu nam i sobie rozjaśnić.

Powiem tak. Zmiana jest warunkiem czasu. Zmiany być muszą.
Europa w całej swojej historii podlegała im nieustannie i będzie.
Pomimo zmian złych, mieszkamy na kontynencie najbardziej przyjaznym dla człowieka.

A mniszki wracając, o tym fakcie przypominają : )

ODPOWIEDZ

Wróć do „DOKUMENT I PUBLICYSTYKA”