• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    [email protected]
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Dom

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
refluks
Posty: 965
Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49

Dom

#1 Post autor: refluks » 26 lip 2019, 17:09

Na przejściu dla pieszych minęła się ze swoim ojcem trzymającym za rękę jej wychowawczynię.
Napluła jej w twarz.
„Tak nie można, to twoja nauczycielka”. Powiedziała matka.
Ojciec Marzeny był kierowcą autobusu. Przystojny i lubiący alkohol. Kobiety ulegały jego urokowi.
Jego żona w tym czasie zajmowała się domem i wychowywanie dwóch córek.



Marzena poznała swojego męża, gdy był w jednostce wojskowej w jej mieście. Przyszedł z kolegą po sztućce do sklepu, w którym pracowała. Na opakowaniu napisała mu „Smacznego, kocie”.
Niezbyt urodziwa, ale mająca to „coś”.
Po wyjściu z wojska przyjechał do niej z rodzicami. Pobrali się. Gdy opuszczała rodzinny dom, wyprowadzając się do miasta oddalonego o trzysta kilometrów, powiedziała ojcu, żeby domu pilnował, bo ona go spali. Trzy noce nie spał.
W nowym miejscu zamieszkali u jego rodziców, ale kobiety nie dogadywały się. Marzena się dusiła nieprzyzwyczajona do życia na kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Wychowała się w piętrowym domu, z ogrodem, sadem. Ale przede wszystkim jako nowa w otoczeniu czuła się obserwowana przez wszystkich.
Wyprowadzili się do wynajętego domku. Marzena zaszła w ciążę. Całymi dniami sama w domku, bo mąż pracował. Ale odwiedzał ją jego kuzyn. Przynosił węgiel, wynosił popiół, ale ludzi bardziej interesowało kiedy dokładnie zaczął ją odwiedzać.
Znienawidzona teściowa codziennie chodziła do urzędu i w końcu dostali mieszkanie. Czterdzieści osiem metrów kwadratowych. Rodziny obu stron złożyły się na remont, meble i sprzęt. Siostra Marzeny zostawiła swoje kilkuletnie bliźniaczki i przyjechała pomóc przy remoncie. Kilka lat później usłyszała, że chciała Marzenie odbić męża. Wtedy jeszcze męża, bo wkrótce Paweł stał się „Zakałą”.
W ósmym miesiącu ciąży przeszła operację usunięcia wyrostka robaczkowego.
Marcinem zajęła się Pawła mama, a Marzena szukała pracy, którą co rusz traciła. Zawsze w sklepach, zawsze monopolowych, a ona świetnie nawiązywała kontakt, bo promile we krwi i sporo klientów mężczyzn. Bo okazała się być córką swojego ojca. Seks i alkohol. Nie wracała od razu po pracy do domu.
Mąż zaczął wzbudzać jej wstręt. Później przyznała się, że nigdy go nie kochała, chciała wyrwać się z domu, z rodzinnej miejscowości. Później wydało się też dlaczego. Jak ktoś powiedział „Za duży przebieg w tym wieku”.
W końcu praca jej marzeń. Bar. Nie chodziło o bar sam w sobie, ale bar z jego właścicielem. Uciekli na tydzień do motelu. Paweł zgłosił zaginięcie żony i porzucenie dziecka, Marcin miał kilka miesięcy. Żona właściciela baru akurat potrzebowała auta i znalazła męża. Już nie raz się tam ukrywał z kochankami.
Marzena wróciła do domu i wyleciała z pracy.
Przyjechała poinformowana przez Pawła jej rodzina. Czekała na nich ze spakowanymi w walizce swoimi rzeczami. Wcześniej rzuciła w Pawła obrączką i zrobiła mu awanturę za poinformowanie policji. Wtedy też padło po raz pierwszy słowo „zakała”. Wpadła we wściekłość, gdy okazało się, że przyjechali ją wezwać do opamiętania, nie zabrać. „Tam już nie masz domu.” Usłyszała od ojca.
Dla Pawła zaczęła się gehenna.
„Kurduplu!”, „Mongole!”, „Masz małego!”, „To nie jest dom, to jest klatka!”
Co raz częściej pijana.
Słyszała od męża jak brzydki ma brzuch.
Był brzydki. Opadła skóra i mnóstwo rozstępów po ciąży.
Miała też mały biust.
I stękała, gdy zbliżała się zmiana pogody. Gdy miała czternaście lat przejechał ją ciągnik. Pomiażdżona w wielu miejscach miednica. Że została matką, to cud.
Mijały lata.
Jakby się uspokoiła. Była wspaniałą gospodynią. To ona, a nie siostra, pomagała w domu rodzinnym matce prowadzić dom. „Siostra była za słaba, anemia. Ale teraz w sklepie zgrzewki napojów z magazynu nosi”. Co tydzień zmieniała bieliznę pościelową, w jej muszli klozetowej można było sobie głowę umyć, a gotowała znakomicie. Chora na grypę myła okna w grudniowym mrozie. „Bo musi być czysto”. Gdy dostała zapalenia płuc, dusiła się – jadła śnieg z parapetu, bo czuła, że tylko to ją mogło uratować przed uduszeniem. Odmówiła przybyłej karetce pogotowia pozwolenia na zabranie jej do szpitala. „Nie zostawię domu na święta”.
Znalazła mnóstwo znajomych. Jej mieszkanie przypominało tramwaj. Wchodzili, jedli, pili, wychodzili. Wszystkich informowała:
„Kiedy Marcin skończy przedszkole, biorę rozwód i z dzieckiem wracam do domu.”
A potem było, że gdy Marcin skończy szkołę podstawową, gimnazjum, technikum, studia.
I znowu co rusz nowa praca, bezrobocie, zasiłek. A Paweł cały czas robił zakupy, opłaty, bo Marzena albo zgubiła pieniądze, albo jej ukradli w autobusie wypłatę.
I nie rozumiał radości innych z powrotu z pracy do domu, z nadchodzącego piątku.
Wrzask, awantury i zapach przetrawionego alkoholu z ust śpiącej żony. I ta jej spuchnięta twarz.
Uciekał do garażu, chętnie podwoził każdego, gdzie chciał, reperował wszystkim, co potrzebowali.
Byle jak najpóźniej wrócić do domu.
Aż w końcu Marcin poszedł na studia.
Marzena bardzo się cieszyła. Z dumą pokazywała dyplom dla rodziców za dobrą pracę dla swojego dziecka-ucznia.
Od syna, którego zapisała do biblioteki w wieku sześciu lat usłyszała, że nawet nie rozumie co on będzie studiował.
Bo Marzena była po zawodówce handlowej.
Kolejna praca. Tym razem masarnia. Szef chwycił w szatni przebierającą się do pracy Marzenę za pierś. Uderzyła go w twarz. Dyscyplinarne zwolnienie. Nienawidziła tej pracy i musiała zawsze przed pójściem do niej wypić setkę.
Matka Marzeny wyjechała do Niemiec, do polskojęzycznej rodziny. Zarobiła na remont domu i zaproponowała na zastępstwo swoją córkę. A ta gotowała równie świetnie. Marzena bez wahania przyjęła propozycję wyjazdu. Wreszcie uwolni się od męża zakały.
Natychmiast zakochała się w synu kobiety, którą miała się opiekować. Niższym i brzydszym od „Zakały”. Odebrał ją z autobusu. „Mieszkamy z żoną kilka domów dalej od mamy. Gdyby Pani miała jakieś problemy.”
Dom nie był duży, ale z piętrem i tarasem.
Zaczęła myśleć, że ten dom będzie kiedyś jej, że on odejdzie od żony i zamieszkają w nim razem.
Opiekowała się babcią, która po całych dniach oglądała telewizję. Z nudów kosiła, sprzątała, a nawet pomalowała cały dom. Gotowała. Często lepiła pierogi i robiła gołąbki, bo on za nimi przepadał. Nie chciał jeść na miejscu, zawsze prosił, żeby zapakowała, i dużo, bo uwielbia jej kuchnię. Przed wyjściem żegnali się w pokoju zamkniętym na klucz, gdzie ona klęczała przed jego rozporkiem i bardzo się starała, bo lubił do końca. Nie wiedziała, że te pierogi i gołąbki on w domu je z żoną, zadowoloną, że nie musi mu gotować i robić tego, co napawało ją obrzydzeniem.
Przyjeżdżała co kilka miesięcy do Polski. Za pierwszym przyjazdem sensacja. Schudła, nowe ubrania. Syn tęsknił. „Zakała” wychodził co raz częściej z domu. Stawiała koleżankom alkohol i opowiadała o szczęśliwym życiu, jakie teraz wiedzie. Za którymś przyjazdem koleżanki były zajęte, syn wyjechał na cały jej pobyt z dziewczyną w góry, „Zakały” w ogóle w domu nie było, ktoś jej powiedział, że w szkole zaocznej poznał kogoś. Z listu poleconego dowiedziała się, że podał o rozwód i podział majątku. Siedziała w klatce sama. Zadzwoniła do domu rodzinnego, że przyjeżdża. Ale tam malowanie, remont. „Znowu?”
Wynajęła pokój w hotelu. Otworzyła reklamówkę z zakupami z marketu, ugryzła bułkę i rozpłakała się.

Awatar użytkownika
EdwardSkwarcan
Posty: 2981
Rejestracja: 23 gru 2013, 20:43

Dom

#2 Post autor: EdwardSkwarcan » 27 wrz 2019, 03:01

refluks pisze:
26 lip 2019, 17:09
Jego żona w tym czasie zajmowała się domem i wychowywanie dwóch córek.
- wychowywaniem(uciekło m)
refluks pisze:
26 lip 2019, 17:09
Wychowała się w piętrowym domu, z ogrodem, sadem
Czegoś brak. Może (otoczonym ogrodem i sadem).
refluks pisze:
26 lip 2019, 17:09
W nowym miejscu zamieszkali u jego rodziców, ale kobiety nie dogadywały się. Marzena się dusiła nieprzyzwyczajona do życia na kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Wychowała się w piętrowym domu, z ogrodem, sadem. Ale przede wszystkim jako nowa w otoczeniu czuła się obserwowana przez wszystkich.
Wyprowadzili się do wynajętego domku. Marzena zaszła w ciążę. Całymi dniami sama w domku, bo mąż pracował. Ale odwiedzał ją jego kuzyn. Przynosił węgiel, wynosił popiół, ale ludzi bardziej interesowało kiedy dokładnie zaczął ją odwiedzać.
Ile razy to ale?
:)
refluks pisze:
26 lip 2019, 17:09
Bo okazała się być córką swojego ojca.
Fajnie zaczynasz zdanie heh i te czasy gryzące się w zdaniu bawią czytelnika, plus masło maślane :)

Poczytam jutro :)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”