szczepantrzeszcz pisze: ↑24 wrz 2020, 09:30
Wszyscy twierdzą, że jestem gruboskórny. Kiedy spoglądam w lustro, widzę hipopotama.
Groźny podobno jest rozjuszony hipopotam, więc na razie się nie boję:)
szczepantrzeszcz pisze: ↑24 wrz 2020, 09:30
...jeśli cię dręczą szare sny, zapukaj do mych szarych drzwi. Metamorfozy tworzymy codziennością, choć mirażom lepiej nie ulegać, nawet tym szarym mirażom.
Miraże? Walka z nimi dawno zakończona. Ten typ, tak ma. Co najwyżej, w takiej oto postaci mogą niekontrolowanie pojawić w tym od lat zimnym maju:
https://www.youtube.com/watch?v=3Skn4vxU9cA
Przemiany? Iluzja.
"Żadna rzecz nie zostaje w tej samej postaci. Natura – niezmordowana Odnowicielka świata wciąż wyprowadza z jednych drugie, lepsze formy. Wierzcie mi, żadna świata cząsteczka nie ginie, jedynie zmienia się i odnawia. Urodzić się – to znaczy stać się czymś, czego nie było, umrzeć – przestać być tym samym.
A choć coś się przeniesie z tej do innej rzeczy, to jednak całość w sobie trwa niezmienna."
(Owidiusz, Metamorfozy, Księga piętnasta)
szczepantrzeszcz pisze: ↑24 wrz 2020, 09:30
zaproponowałaś własne spojrzenie na temat. Takich spojrzeń może być tyle, ilu ludzi na świecie. Kazdy patrzy inaczej, a niniejsza dyskusja jest owej rozmaitości spojrzeń efektem.
Zaproponowałam oderwany od stereotypu medialnego, literackiego, filmowego realny obraz specyficznego wycinka więziennej rzeczywistości. To nieprawda, że każdy patrzy inaczej. Kalki są zasadniczą domeną oglądu świata. Powielamy, powielamy, powielamy... co najwyżej detale się zmieniają. No i dobrze, gdyż dlatego możliwe jest funkcjonowanie społeczeństw.
W tekście proponuję niewdrukowane spojrzenie, które budzi sprzeciw. W tym etyczny. Ale nie zamierzam kopiować schematu tak atrakcyjnego dla 99% odbiorców.
szczepantrzeszcz pisze: ↑24 wrz 2020, 09:30
Możemy oczywiscie czytać (i głosić) peany na temat nowatorskiej sztuki, pionerskich dzieł i.t.d. jednak dla mnie granica pomiędzy nowym, a tym, co już było, pozostaje mętna, niejasna, uwagi nie warta.
To prawda. Trudno po paru tysiącach lat trwania naszej ludzkiej kultury, zaproponować coś tylko i wyłącznie własnego. Jesteśmy skazani na dyskurs z już Istniejącym. Jedyna pociecha w nauce, której wyniki potrafią rewidować spojrzenia na rzeczywistość.
I w języku, który musi unieść złożoność informacji.
I o takie nieuniesienie tematu w słowach mi chodziło. Nie wyszło, nie jestem zadowolona, do głębi daleko, jedynie naskórek zdarty.
szczepantrzeszcz pisze: ↑24 wrz 2020, 09:30
eka pisze: ↑
23 wrz 2020, 23:41
Zauważ, pani-od-polskiego wręcz ucieka od zbrodni podopiecznych.
Zauważyłem. Rozsądnie i dobrze czyni.
eka pisze: ↑
23 wrz 2020, 23:41
A nie powinna?
Nie powinna. Zdaję sobie sprawę, że moje dwa ostatnie stwierdzenia są sprzeczne. Literatura jest czynnikiem, który godzi sprzeczności. Z takim podejściem Szczepanowi żyć łatwiej. Spróbuj i Ty.
Na pewno masz rację, tyle że ani narratorka, ani ja, w tym wgłębianiu się w trzewia zbrodni nie znajduje sensu. Można jedynie poprzez pewne zabiegi inspirować winnych do introspekcji.
Muszą to uczciwie przerobić w sobie sami. Cudza opinia... to zawsze obca opinia.
Myślę, że na tej lekcji syn Adama część zadania wykonał. I to publicznie.
szczepantrzeszcz pisze: ↑24 wrz 2020, 09:30
Odwieczny problem zła i dobra, harmonijnie współistniejących w człowieku.
Temat ukonkretniam. Zło - zbrodnia zabójstwa (tutaj przedstawiona w jednym lub dwóch zdaniach) oraz Dobro – ów tak straszny dla Przemka sen, który pomógł odpokutować i pogodzić się z miejscem, w którym tkwi tkwi.
szczepantrzeszcz pisze: ↑24 wrz 2020, 09:30
Wstęp winien naświetlić Twój stosunek do zbrodni. Można to zrobić na setki sposobów, ale gdybym teraz napisał, jak zrobić, przekroczyłbym cienką czerwoną linię lezienia z butami w czyjąś duszę.
Mój stosunek do zbrodni jest taki, że od dawna nie umiem oglądać jej skutków. Od np. dokumentów, w którym pojawia się obraz rzeźni, pyszczków norek uwięzionych przez cale życie w klatkach, koni padających z wycieńczenia na drodze do Morskiego oka, po drastyczne obrazy okaleczonych ludzi, w tym miejsc, gdzie byli dręczeni. W Auschwitz byłam raz. Więcej tam nie wejdę.
Uciekam od myślenia na temat zbrodni. Wymazuję fakty: pożarów, efektów uderzenia asteroidy w półwysep Jukatan, piramid z czaszek układanych z rozkazu Timura, Akowców mordowanych w kazamatach gestapo i UB, porywanych i wykorzystywanych dzieci i kobiet etc. etc.
Tam gdzie mogę interweniuję, bo bliskość zbrodni mnie przeraża. Stąd walka z myśliwymi w sądzie, nachodzenie sąsiadów, którym dzieci długo płaczą... trudno o tym pisać.
Daltego powieści na pewno nie będzie. Jak długo można zaciskać oczy, nie widzieć w człowieku okrucieństwa, pisząc o zbrodniach?
Sprzeczność, której lepiej nie zgłębiać. A już ubarwiać najczarniejszą odsłonę bytu? Po co?
Nawet kara śmierci ani o jotę nie poprawia statystyk zbrodni w krajach, w których istnieje.
Emocje są bezwzględne, potrafią zmusić nawet do szczegółowego, starannego przygotowania zła.
Każdy potrafi zabić, zadać ból.
Może dlatego podczas ostatniej, przejmującej Drogi Krzyżowej w Watykanie, wieńczącej Triduum Paschalne, odczytywane były listy i wyznania ludzi uwięzionych za kratami.
Dziękuję, Szczepanie. Nawet nie wiesz, jak pomogłeś.
