- 
					
- Nasze rekomendacje
 
 
- 
					 					
					
- 
 UWAGA!
 
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
[email protected]
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM" 
- 
					
- Słup ogłoszeniowy
 
 
- 
					 					
					
- 
		 "Wszyscy, którzy zachowali ojczyznę, wspierali ją, pomnażali, mają wyznaczone w niebie określone miejsce, gdzie szczęśliwi rozkoszują się życiem wiecznym".
 
Cicero "De re publica"
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd. 
Zaplątania
- 
				laura123
 - Posty: 31
 - Rejestracja: 22 paź 2025, 19:59
 
Zaplątania
Tam, za zakrętem,
nie było roztrzaskanego wieczoru,
owszem padał wtedy deszcz,
ale oczy były suche, obrazy nierozmyte.
Przychodziły i ginęły w zawieszeniu,
po nich następne,
jakby nic nie przecięło powietrza nagłym zatrzymaniem.
Nie, to był tylko zły sen.
Koszmar zaplątany w pościeli. Przecież nic się nie zmieniło.
Nadal twoja poduszka obok.
I miejsce dla dwojga. Wystarczy położyć się raz na jednym,
raz na drugim boku i ciepło.
Dlatego na balkon wychodzę jedynie zapalić.
I nie rozumiem, gdy ktoś widzi we mnie Julię,
chce wejść,
pomimo że nie jestem sama.
			
									
									
						nie było roztrzaskanego wieczoru,
owszem padał wtedy deszcz,
ale oczy były suche, obrazy nierozmyte.
Przychodziły i ginęły w zawieszeniu,
po nich następne,
jakby nic nie przecięło powietrza nagłym zatrzymaniem.
Nie, to był tylko zły sen.
Koszmar zaplątany w pościeli. Przecież nic się nie zmieniło.
Nadal twoja poduszka obok.
I miejsce dla dwojga. Wystarczy położyć się raz na jednym,
raz na drugim boku i ciepło.
Dlatego na balkon wychodzę jedynie zapalić.
I nie rozumiem, gdy ktoś widzi we mnie Julię,
chce wejść,
pomimo że nie jestem sama.
- nie
 - Posty: 1624
 - Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
 - Płeć:
 
Zaplątania
Wiersz to studium psychologicze, które z dokładnością mapuje terytorium straty, posługując się przy tym najbardziej wyrafinowanym z mechanizmów obronnych: totalnym zaprzeczeniem. Nie jest liryczną skargą; jest o próbie unieważnienia traumy, o wysiłku woli mającym na celu zmianę ontologicznego statusu rzeczywistości.
„Tam, za zakrętem” natychmiast sytuuje nas w przestrzeni minionej, w punkcie zwrotnym, który definitywnie coś zakończył. Podmiot dokonuje jednak natychmiastowej wolty – neguje katastrofę. „Nie było roztrzaskanego wieczoru” jest deklaracją fundamentalną. Metafora roztrzaskanego wieczoru kondensuje w sobie obraz końca. Mówiąca przyznaje, że okoliczności sprzyjały dramatowi („owszem padał wtedy deszcz”), lecz natychmiast kontrapunktuje to wewnętrzną rezygnacją z reakcji: „ale oczy były suche, obrazy nierozmyte”.
To właśnie ta „nierozmytość” obrazów jest kluczowa. Nie mamy tu do czynienia z sentymentalnym rozmywaniem wspomnień przez łzy. Mamy do czynienia z chłodną, ostrą pamięcią, która – właśnie dlatego, że jest tak wyraźna – musi zostać intelektualnie unieważniona.
Druga strofa pogłębia narrację o ciągłości wbrew faktom. Obrazy, myśli, chwile – „Przychodziły i ginęły w zawieszeniu”. Słowo „zawieszenie” sugeruje brak domknięcia, ale jednocześnie brak gwałtownego przerwania. Wszystko płynie dalej, „jakby nic nie przecięło powietrza nagłym zatrzymaniem”. Podmiot liryczny z uporem obstaje przy wersji, że katastrofa, choć potencjalnie obecna, nigdy się nie zmaterializowała, nie zakłóciła homeostazy świata.
Trzecia strofa jest już otwartą autodefinicją tego procesu. „Nie, to był tylko zły sen. / Koszmar zaplątany w pościeli”. Trauma zostaje zredukowana do nocnej mary, do czegoś nierealnego, co można zrzucić z siebie wraz z przebudzeniem. Przeniesienie realnego wydarzenia w sferę oniryczną pozwala na ostateczne stwierdzenie: „Przecież nic się nie zmieniło”.
I tu następuje najmocniejszy moment, strofa czwarta, która ma być dowodem na prawdziwość tezy „nic się nie zmieniło”, a która w rzeczywistości staje się jej tragicznym zaprzeczeniem.
Obecność poduszki partnera (lub partnerki) to rekwizyt, fizyczny ślad, który ma potwierdzać ciągłość. Ale to, co następuje dalej, jest już tylko żałosną symulacją obecności. Wers „Wystarczy położyć się raz na jednym, / raz na drugim boku i ciepło” to opis samotności na tyle dotkliwej, że wymaga ona fizycznego odgrywania ról, samodzielnego generowania ciepła w pustej przestrzeni przeznaczonej dla dwojga. Nikt tu nie ogrzewa się o drugą osobę; ogrzewa się o miejsce, które ta osoba zajmowała. To fenomenologia nieobecności w najczystszej postaci. Dowód na to, że nic się nie zmieniło, staje się ostatecznym dowodem na to, że zmieniło się wszystko.
Konsekwencje tej autarkicznej, zamkniętej w symulacji egzystencji opisują dwie ostatnie strofy. „Dlatego na balkon wychodzę jedynie zapalić”. „Dlatego” – czyli ponieważ odgrywam tę fikcję, ponieważ muszę utrzymać status quo – mój kontakt ze światem zewnętrznym (balkon jako przestrzeń graniczna) jest zredukowany do minimum, do mechanicznej, samotnej czynności.
Finał utworu jest jego symbolicznym zwieńczeniem. Bohaterka odrzuca interpretacje narzucane z zewnątrz. „I nie rozumiem, gdy ktoś widzi we mnie Julię”. Julia, archetyp kobiety na balkonie, jest symbolem romantycznego oczekiwania, tęsknoty za nadchodzącym kochankiem. Podmiot liryczny odrzuca tę rolę, ponieważ jego dramat jest odwrotny: on nie czeka na kogoś, kto ma przyjść, lecz kurczowo trzyma się kogoś, kto odszedł, udając, że ten nadal jest.
Zewnętrzny obserwator („ktoś”) widzi w niej figurę tragiczną, samotną, gotową na przyjęcie nowego uczucia („chce wejść”). Lecz uwięziona we własnej konstrukcji, odpiera tę interpretację w sposób absolutny: „pomimo że nie jestem sama”.
Ostatnie zdanie jest najbardziej tragicznym kłamstwem tego wiersza. Bohaterka jest sama fizycznie, ale w swoim starannie utkanym świecie zaprzeczenia, wciąż dzieli łóżko z fantomem, z poduszką, z ciepłem generowanym przez własne ciało. Nie jest sama, ponieważ towarzyszy jej iluzja, którą sama stworzyła i której musi strzec.
To nie jest wiersz o stracie. To wiersz będący aktem zaprzeczenia stracie. Subtelne przesunięcia znaczeń – od zaprzeczenia faktom, przez relegowanie ich do snu, aż po tragiczną symulację obecności – tworzą głęboki portret umysłu, który wybrał fikcję, by przetrwać prawdę.
			
									
									„Tam, za zakrętem” natychmiast sytuuje nas w przestrzeni minionej, w punkcie zwrotnym, który definitywnie coś zakończył. Podmiot dokonuje jednak natychmiastowej wolty – neguje katastrofę. „Nie było roztrzaskanego wieczoru” jest deklaracją fundamentalną. Metafora roztrzaskanego wieczoru kondensuje w sobie obraz końca. Mówiąca przyznaje, że okoliczności sprzyjały dramatowi („owszem padał wtedy deszcz”), lecz natychmiast kontrapunktuje to wewnętrzną rezygnacją z reakcji: „ale oczy były suche, obrazy nierozmyte”.
To właśnie ta „nierozmytość” obrazów jest kluczowa. Nie mamy tu do czynienia z sentymentalnym rozmywaniem wspomnień przez łzy. Mamy do czynienia z chłodną, ostrą pamięcią, która – właśnie dlatego, że jest tak wyraźna – musi zostać intelektualnie unieważniona.
Druga strofa pogłębia narrację o ciągłości wbrew faktom. Obrazy, myśli, chwile – „Przychodziły i ginęły w zawieszeniu”. Słowo „zawieszenie” sugeruje brak domknięcia, ale jednocześnie brak gwałtownego przerwania. Wszystko płynie dalej, „jakby nic nie przecięło powietrza nagłym zatrzymaniem”. Podmiot liryczny z uporem obstaje przy wersji, że katastrofa, choć potencjalnie obecna, nigdy się nie zmaterializowała, nie zakłóciła homeostazy świata.
Trzecia strofa jest już otwartą autodefinicją tego procesu. „Nie, to był tylko zły sen. / Koszmar zaplątany w pościeli”. Trauma zostaje zredukowana do nocnej mary, do czegoś nierealnego, co można zrzucić z siebie wraz z przebudzeniem. Przeniesienie realnego wydarzenia w sferę oniryczną pozwala na ostateczne stwierdzenie: „Przecież nic się nie zmieniło”.
I tu następuje najmocniejszy moment, strofa czwarta, która ma być dowodem na prawdziwość tezy „nic się nie zmieniło”, a która w rzeczywistości staje się jej tragicznym zaprzeczeniem.
Obecność poduszki partnera (lub partnerki) to rekwizyt, fizyczny ślad, który ma potwierdzać ciągłość. Ale to, co następuje dalej, jest już tylko żałosną symulacją obecności. Wers „Wystarczy położyć się raz na jednym, / raz na drugim boku i ciepło” to opis samotności na tyle dotkliwej, że wymaga ona fizycznego odgrywania ról, samodzielnego generowania ciepła w pustej przestrzeni przeznaczonej dla dwojga. Nikt tu nie ogrzewa się o drugą osobę; ogrzewa się o miejsce, które ta osoba zajmowała. To fenomenologia nieobecności w najczystszej postaci. Dowód na to, że nic się nie zmieniło, staje się ostatecznym dowodem na to, że zmieniło się wszystko.
Konsekwencje tej autarkicznej, zamkniętej w symulacji egzystencji opisują dwie ostatnie strofy. „Dlatego na balkon wychodzę jedynie zapalić”. „Dlatego” – czyli ponieważ odgrywam tę fikcję, ponieważ muszę utrzymać status quo – mój kontakt ze światem zewnętrznym (balkon jako przestrzeń graniczna) jest zredukowany do minimum, do mechanicznej, samotnej czynności.
Finał utworu jest jego symbolicznym zwieńczeniem. Bohaterka odrzuca interpretacje narzucane z zewnątrz. „I nie rozumiem, gdy ktoś widzi we mnie Julię”. Julia, archetyp kobiety na balkonie, jest symbolem romantycznego oczekiwania, tęsknoty za nadchodzącym kochankiem. Podmiot liryczny odrzuca tę rolę, ponieważ jego dramat jest odwrotny: on nie czeka na kogoś, kto ma przyjść, lecz kurczowo trzyma się kogoś, kto odszedł, udając, że ten nadal jest.
Zewnętrzny obserwator („ktoś”) widzi w niej figurę tragiczną, samotną, gotową na przyjęcie nowego uczucia („chce wejść”). Lecz uwięziona we własnej konstrukcji, odpiera tę interpretację w sposób absolutny: „pomimo że nie jestem sama”.
Ostatnie zdanie jest najbardziej tragicznym kłamstwem tego wiersza. Bohaterka jest sama fizycznie, ale w swoim starannie utkanym świecie zaprzeczenia, wciąż dzieli łóżko z fantomem, z poduszką, z ciepłem generowanym przez własne ciało. Nie jest sama, ponieważ towarzyszy jej iluzja, którą sama stworzyła i której musi strzec.
To nie jest wiersz o stracie. To wiersz będący aktem zaprzeczenia stracie. Subtelne przesunięcia znaczeń – od zaprzeczenia faktom, przez relegowanie ich do snu, aż po tragiczną symulację obecności – tworzą głęboki portret umysłu, który wybrał fikcję, by przetrwać prawdę.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
						- 
				laura123
 - Posty: 31
 - Rejestracja: 22 paź 2025, 19:59
 
Zaplątania
Witaj, nie, co tam u Ciebie, jak żyjesz?
			
									
									
						- Lucile
 - Posty: 4924
 - Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
 - Płeć:
 
Zaplątania
Debiut na Ósmym? Całkiem udany  
			
									
									
						- 
				laura123
 - Posty: 31
 - Rejestracja: 22 paź 2025, 19:59
 
- 
				laura123
 - Posty: 31
 - Rejestracja: 22 paź 2025, 19:59
 
- 
				laura123
 - Posty: 31
 - Rejestracja: 22 paź 2025, 19:59
 
