do pierwszego
do poprzedniego
Nagle jakaś niezwykła, magiczna siła porwała mnie z wycieraczki i uniosła w górę. Nie zdążyłem nawet pisnąć, a już targała mnie w dół po schodach, zaciskając zębiska na moim uchu. Ach, jakże się bałem! Oto ogromna, kudłata bestia unosiła mnie w nieznane, a ja nie mogłem nic zrobić, w żaden sposób się obronić! I pewnie umarłbym z przerażenia i bólu, gdyby nie nagły ratunek.
- Reks! Reks! Do nogi, pieseczku! - rozległo się czyjeś wołanie. - No chodź! Idziemy na spacer! Reeeks, do nogi!
Na te słowa bestia zwana pieseczkiem Reksem stanęła jak wryta i rozdziawiwszy pysk, wypuściła mnie z niewoli, po czym głośno szczeknęła, aż świat się zatrząsł, podskoczyła w miejscu i jak szalona pognała po schodach w górę, całkowicie o mnie zapominając. Zostałem sam na zimnej posadzce, wystraszony i zagubiony, z nadszarpanym uchem.
Spojrzałem w górę na piętrzące się schody, i o mało co nie wybuchnąłem płaczem. Łezki same cisnęły się do oczu, szybko jednak wziąłem się w garść i postanowiłem dokonać tego, co na pierwszy rzut oka wydawało się niemożliwe dla małego pluszowego misia - za wszelką cenę wrócić tam, skąd uprowadziła mnie kudłata bestia. Moja czarownica pewnie czeka i może martwi się, że ją porzuciłem? Jednocześnie ganiłem się w myślach: Ech, Fasol, Fasol, zejdź na ziemię! Przecież to ona porzuciła ciebie. Pozwoliła, aby ten pożal się Boże czarodziej wyrzucił cię z domu! Daj spokój! Nikt tam na ciebie nie czeka. Mimo to zacząłem cierpliwie gramolić się na górę, schodek po schodku, pocąc się i stękając.
Najpierw łapki! Raz, dwa, trzy! I podciągamy się! O tak! Właśnie tak! Brawo! A teraz uwaga! Pora na brzuszek i nóżki! Ojej, wspinanie się z wydętym bębenkiem to nie lada wyzwanie! Nie poddawałem się jednak, wchodziłem coraz wyżej i wyżej, aż w końcu dotarłem na sam szczyt schodów i już miałem z radości zawołać "hura!", gdy coś niespodzianie ucapiło mnie za naderwane ucho i uniosło w powietrze, jakby miało do czynienia nie z misiem, lecz piórkiem. Czyżby wrócił pieseczek Reks, kudłata bestia o ostrych kłach? Ach, co za łobuz! Chyba nie da mi dzisiaj spokoju! Jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast głośnego szczeknięcia usłyszałem:
- Co tutaj robisz, mały? Chodź, przydasz mi się jako fant na strzelnicy!
A potem nagle zrobiło się ciemno i bardzo bardzo ciasno. Nie mogłem poruszyć ani łapkami, ani nóżkami. Na dodatek naderwane uszko bolało, jakby ktoś przypiekał je na patelni, a brzuszek wydawał z siebie dziwne dźwięki "plum plum".
- Jesteś głodny, mój kochany brzucholku? - zapytałem go szeptem. - Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyśmy jak najszybciej wrócili do domu...
Niestety, nie dane mi było dotrzymać obietnicy, bo kiedy znów zrobiło się jasno, a ja wreszcie mogłem rozejrzeć się dookoła, zrozumiałem, że powrót do domu nie będzie łatwym zadaniem. Brzuszek chyba też to zrozumiał, bo zamiast po swojemu plumkać, najpierw jakby zapadł się w sobie, a potem zamilkł.
- Będziesz fantem na strzelnicy! - usłyszałem ten sam gruby, zachrypnięty głos, którego właściciel ucapił mnie za nadszarpane ucho i przyniósł w to dziwaczne miejsce. - Nadasz się na sto procent!
Fantem? Ojej, byłem już kotem i muszę przyznać, że nieźle radziłem sobie w tej roli, lecz fantem ani razu! A co będę musiał robić? Może koci grzbiet? Tak, koci grzbiet wychodzi mi doskonale! Dobrze też mruczę i miauczę! Mam tylko kłopot z ogonkiem... za nic nie chce mnie słuchać i ciągle wpadam przez niego w tarapaty!
- Od dzisiaj jesteś fantem numer siedem! - poinformował mnie właściciel grubego zachrypniętego głosu, przyklejając do mojego brzuszka kartkę z cyferką. - Siedź tutaj i czekaj!
Tak po prostu mam czekać? Czekać i nic więcej? A co z miauczeniem? Umiem też świetnie mruczeć i robić koci grzbiet! Mógłbym też zademonstrować numer z ogonkiem! Tym razem na pewno się uda! Wystarczy tylko odpowiednio napiąć brzuszek i powoli wypuszczając powietrze, unieść ogonek, zakręcić nim w tę i we w tę, a potem... trach! No właśnie... Znowu spaliłem ten numer! Chyba nigdy się nie nauczę...
- Mały, nie rób już tak nigdy więcej! - dobiegł mnie zduszony głos. - Nigdy więcej! Siedź tutaj i czekaj!
Czekałem, a czekając, bardzo się nudziłem. Po cichutku wsunąłem się więc w fant numer pięć - mięciutką czerwoną skarpetkę, i zacząłem marzyć o lepszym świecie, czyli takim, w którym nie ma złych czarodziejów, tylko sami dobrzy. Ach, świat byłby wtedy wspaniały! Zamknąłem na chwilę oczy, a kiedy znów je otworzyłem, po cieplutkiej i miękkiej skarpetce nie było już śladu. Był za to ból i okropny przeciąg! To właściciel grubego zachrypniętego głosu trzymał mnie za nadszarpane ucho i machając mną jak chorągiewką, coś komuś tłumaczył:
- Mówię panu, że to siódemka! Trafił pan w siódemkę! A oto śliczny misio dla córeńki!
do następnego
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
[email protected]
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
"Wszyscy, którzy zachowali ojczyznę, wspierali ją, pomnażali, mają wyznaczone w niebie określone miejsce, gdzie szczęśliwi rozkoszują się życiem wiecznym".
Cicero "De re publica"
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
"Kot Czarownicy" rozdz.IV - Na strzelnicy
- Alicja Jonasz
- Posty: 1802
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
"Kot Czarownicy" rozdz.IV - Na strzelnicy
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony 05 sty 2021, 20:35 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 13 razy.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- eka
- Posty: 18444
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
"Kot Czarownicy" rozdz.IV - W wesołym miasteczku
Czyta się. Wraca kraina sprzed wielu lat:)
- Alicja Jonasz
- Posty: 1802
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
"Kot Czarownicy" rozdz.IV - W wesołym miasteczku
jak się czyta, to i pisać "cza" 

Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak