poprzedni odcinek
20 czerwca 1966
ktoś z daleka nas widział podczas snu w ramionach
młodzi lubią powtarzać pikantne atrakcje
lecz z dużej odległości panny nie rozpoznał
i mnie tylko krew psuje niedzielnym romansem
przez wzgląd na to musimy dyskretnie rozmawiać
bo w szkole ma olbrzymi zasięg głupia plotka
żeby pannę ochronić zbliżać się zabraniam
i boli brak codziennych przyjacielskich spotkań
24 czerwca 1966
ona skończyła szkołę i ciężko to znoszę
wiecznie myślami błądzę pieszcząc jej zwid myślą
wewnętrzny smutek czyni romantyczny pogrzeb
widząc w czarnych kolorach wymarzoną przyszłość
kiedy miłość w odłogach to sen nie przychodzi
trudności się spiętrzają katastrofą strasząc
uparcie szukam swego radosnego ongiś
własnemu sercu pragnę odzyskać kochaną
dobija mnie smak rozstań czuję w piersi ucisk
i jak dalej tak będzie sam siebie wykończę
wreszcie poznałem problem zakochanych ludzi
nie odpędzę tęsknoty będąc gołowąsem
25 czerwca 1966
znowu noc nieprzespana w szkole jestem cieniem
więc umęczone oczy zasnęły na ławce
jej zwid mnie prześladuje i miłosny jeniec
w samotności bezsilnej reaguję płaczem
w domu jak nawiedzony szwendam się po kątach
w sercowym załamaniu nie smakuje obiad
marzę żeby się u niej po cichu zaplątać
by choć na chwilę w piersi lód rozpaczy stopniał
nie wytrzymałem stresu rower taty wietrzę
mogłem jedynie mamie zdradzić cel mych potrzeb
po podkrążonych oczach widząc ślady nieszczęść
pociesza moje smutki – głowa w górę chłopcze
dziewczynę gdzieś poniosło korzysta z wakacji
więc muszę melancholię w ciszy medytować
biorąc na koc zbolały nieszczęsne manatki
bo z szalonej tęsknoty rozbolała głowa
26 czerwca 1966
w kościele bez efektów nie było jej na mszy
przeciw moim uczuciom wszystko się sprzysięgło
zastanawiam się w jaką dziurę mam się zaszyć
tak uległem w zwątpieniu romantycznym lękom
po południu wycieczka swoich myśli śladem
żeby złudną nadzieję z jej domem przywitać
z koleżanką jest w mieście więc ja też tam jadę
bowiem ciekawy pomysł w głowie mi zaświtał
Brzozów miasto niewielkie i radosne panny
namierzyłem na ławce w parku przydworcowym
jak włoskimi lodami lecząc swój romantyzm
gimnastykują szyje zachwycone głowy
wziąłem z kosza gazetę z tyłu zadek moszczę
udaję czytelnika by być niewidocznym
z daleka zalatuje cel dziewczęcych potrzeb
więc zza prasy cierpliwie wypatruję oczy
czy nie popełniasz błędu - myśl mi podpowiada
ciekawość zwyciężyła i zostałem czekać
bo dziewczyny skupiają swój wzrok na chłopakach
więc na pewno przyleci na zachcianki lekarz
widzę że się przysiada nawet dwóch doktorów
by damskie przypadłości na ławce wyleczyć
za chwileczkę w objęciach ramion bez oporu
zobaczyłem sens złudny w przysięgach dziewczęcych
bardzo dużo pomogły wcześniejsze trudności
byłem przygotowany nawet na najgorsze
łatwiej zdusiłem w sobie żal który roznosił
i walczyłem ze sobą podejść czy nie podejść
znów cierpliwość wybrałem by ból w sobie złamać
widząc urocze gesty na pół może pęknąć
serce łamie się w środku czując własny dramat
szukasz ulgi i dajesz upust cichym jękom
patrzyłem aż do końca na wszystkie czułości
wieńcząc tragedię własną urokiem pożegnań
przecież musiałem wiedzą miłość w domu olśnić
i dlatego rozsądek kazał mi zaczekać
razem z nimi wracałem niczym lis przezorny
wsiadłem w ostatniej chwili z uśmiechem na ustach
pobyt tłumacząc kłamstwem nie zdradziłem odkryć
choć w złości myślę o niej - erotyczny pustak
przy koleżance dąsów nie mogę wyciągać
w miłym sam na sam znajdę pole do popisu
po drodze od niechcenia do zwierzeń naciągam
szykując z obserwacji nieprzyjemny psikus
chce bym ją odprowadził więc ochoczo lecę
i nie mogę uwierzyć że prosi do domu
wchodzę z jedyną myślą – numer ci wykręcę
nie będzie w pojednaniu miłosnych roztopów
domagam się by mamie zrobiła herbatę
coś na ławce słyszałem i korzystam z tego
- czy mógłbym wpaść w niedzielę – dopytuję żartem
kątem oka dostrzegam w jej twarzy niepewność
podczas gdy ona w sobie walczy z decyzjami
ja z mamą w międzyczasie wymieniamy słowa
ona zwleka więc musi w sidłach zdać egzamin
pytam - udał się dzisiaj na ławeczce romans
purpura ją oblewa i z niedowierzaniem
wymownie na mnie patrząc prosi o milczenie
mówiąc że nie słyszała o żadnym romansie
- chcesz – proponuję szeptem – zaszczycę streszczeniem
- powinnaś chociaż ze mną na szczerość się zdobyć
kontynuuję wątek kryjąc tajemnicą
- wprawdzie bolesne fakty trudne do rozmowy
a ty zadając rany ukrywasz to milcząc
- pójdę już – wyszeptałem – ocierając oczy
pożegnałem się z mamą a jej cicho – bywaj
skinąłem gestem ręki głaszcząc włosów kosmyk
dodając czule łzawe – bądź z innym szczęśliwa
ckliwy teatr ją jednak swym smutkiem załamał
głowa spadła do kolan choć nie znam powodu
z jakiego w tym momencie mogła się rozpłakać
może to był na drogę pożegnalny odruch
jednak zgodnie z umową nie była w Brzozowie
choć bardzo załamany dokładnie sprawdziłem
długo walczyłem z sobą nie mogąc zapomnieć
nie szukałem bo uczuć nie wciśnie na siłę
powinna znane fakty próbować wyjaśnić
niekoniecznie tam w domu przecież po mszy można
bez próby słowa dwoje głuchy czas oddalił
choć mokre były za nią poduszki po nocach
cdn.
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
[email protected]
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.
Benjamin Franklin
UWAGA!
KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!
Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
A oto wyniki
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
Pamiętnik kochliwego młodzieńca (22)
- EdwardSkwarcan
- Posty: 2981
- Rejestracja: 23 gru 2013, 20:43